Sprawa Tomasza Komendy. Przed prokuratorem obciążyli go inni osadzeni
Jak doszło do skazania niewinnego człowieka – odpowiedź na to pytanie wyjaśnia sprawę Tomasza Komendy. Do skazania przyczyniły się zeznania Doroty P. i dwóch osadzonych w jednej celi z Tomaszem Komendą. Dziennikarz dotarł do tych osób.
Dziennikarz "Superwizjera" TVN24 dotarł kilka miesięcy temu do Doroty P. Jego rozmowę upubliczniono w sobotę. To Dorota P. wskazała Tomasza Komendę jako sprawcę brutalnego gwałtu i zabójstwa 15-latki.
- Byliśmy u znajomej i jej mąż okazał się kapusiem. Siedzieliśmy przy stole w czwórkę i w telewizji leciał ten portret pamięciowy. I później on (mąż znajomej – przyp. red.) przyleciał z jakimś drugim człowiekiem. Przedstawili, że są policjantami. No i mówił mi, że mam powtórzyć to, co mówiłam u niego – opowiadała w programie TVN24 Dorota P.
- Ja na to: człowieku, ale nie wiem, jaki temat żeśmy poruszali, coś mi tutaj podpowiedz. On na to, że widziałaś portret pamięciowy. I tak to było – relacjonowała Dorota P.
Kobieta rozpoznała na portretach pamięciowych Tomasz Komendę, jego brata i ojczyma. Jej zeznania okazały się przełomem w śledztwie. Sądy pierwszej i drugiej instancji uznały, że są wiarygodne.
Kobieta w rozmowie z TVN24 stwierdziła, że uważa Tomasza Komendę za niewinnego. – Jeśli on byłby winny to jego brat i ojczym też powinni być winni. Jeżeli oni są niewinni to on też jest niewinny – mówiła. Utrzymywała, że osoba na portrecie pamięciowym przypominała Tomasza Komendę i dlatego go wskazała.
Dorota P. zmarła w czerwcu 2018 roku. Prokuratura sprawdza czy ktoś nie przyczynił się do jej śmierci.
Zeznania osadzonych
Do skazania Tomasza Komendy przyczynili się też dwaj mężczyźni, którzy byli osadzeni razem z nim w celi. Miał im powiedzieć, że tamtej nocy był w Miłoszycach, gdzie doszło do morderstwa, ale nie miał z nim nic wspólnego.
"Superwizjer" dotarł do jednego z osadzonych. W rozmowie z TVN24 stwierdził, że Tomasz Komenda nie mówił, że był w Miłoszycach. Prokurator miał mu sugerować, że po złożeniu zeznań w sprawie Komendy może liczyć na wcześniejsze wyjście z więzienia. Mężczyzna miał mówić, że Tomasz Komenda jest niewinny, ale wtedy usłyszał, że "prokuratura swoje wie".
Relacji mężczyzny przeczą jego zeznania z 2001 r. Miał wtedy zeznać, że Tomasz Komenda opowiadał mu, że w noc sylwestrową był w Miłoszycach. Nikt poza osadzonym w jednej celi z Komendą nie potwierdzał, że był on wtedy w Miłoszycach. Tomasz Komenda w rozmowie z "Superwizjerem" zaprzeczył, by opowiadał o tym współwięźniom.
"Tomek cały czas był z nami"
Sąd skazując Tomasza Komendę nie wziął pod uwagę zeznań osób dających mu alibi. Według TVN24, jednej z osób nawet nie przesłuchano w czasie śledztwa. To pani Aneta, która w noc sylwestrową bawiła się w jednym mieszkaniu z Tomaszem Komendą. - Tomek był z nami cały czas. Od początku do końca był z nami. Po północy spał, bo miał strasznie słabą głowę. Wystarczyły 3 kieliszki, żeby poszedł spać do drugiego pokoju – powiedziała.
- Jestem osobą niepijącą. Gdyby Tomek wychodził z pokoju to bym zauważyła. Dałabym sobie rękę odciąć, że spał obok – zapewnia.
_**Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl**_