HistoriaSprawa Tamam Shud - zagadkowa śmierć Człowieka z Somerton

Sprawa Tamam Shud - zagadkowa śmierć Człowieka z Somerton

• W1948 r. na plaży w Somerton w Australii znaleziono ciało mężczyzny
• Do dziś nie wiadomo, kim był; przy jego zwłokach znaleziono urywek papieru z nazwą "Tamam Shud"
• Sprawa śmierci mężczyzny do dziś nie została wyjaśniona; spekulowano nawet, że zabili go Sowieci

Sprawa Tamam Shud - zagadkowa śmierć Człowieka z Somerton
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Pogrzeb Człowieka z Somerton zorganizowany przez Armię Zbawienia, 1949 r.

28.10.2016 18:11

Leżące w Australii Somerton i Glenelg są dziś willowymi, nadmorskimi przedmieściami Adelajdy, mocno zrośniętymi ze swoją metropolią. W 1948 r. był to jednak teren jeszcze na poły wiejski, idealnie nadający się zarówno do plażowania, jak i na trening jeździecki. 1 grudnia skoro świt dwóch jeźdźców, jak co ranka, wyruszyło na konną przejażdżkę.

Ciało na plaży

Około godz. 6:30 natknęli się na leżącego na plaży mężczyznę opartego głową o kamienny falochron. W Australii za kołnierz się raczej nie wylewa, ale mimo to starszy z jeźdźców zsiadł z konia i poruszył nogę mężczyzny, aby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. Ciało było sztywne. Po chwili pojawił się kolejny - Jack Lyons, który poprzedniego wieczoru w czasie przechadzki po plaży z żoną widział w tym samym miejscu tego samego mężczyznę - tyle że żywego. Jeźdźcy oddalili się, Lyons zaś natychmiast zawiadomił policję. Nikt wówczas nie przypuszczał, że to wydarzenie stanie się jedną z większych tajemnic w historii współczesnej Australii. Pełnej przyczyny zgonu ani tożsamości mężczyzny nie udało się ustalić do dziś.

Ciało leżało w dość swobodnej pozie z wyciągniętymi nogami. Po prawej stronie kołnierza był niedopalony papieros, a inny, nietknięty, tkwił za uchem. Mężczyzna miał ok. 40-45 lat i wyglądał na typowego Anglosasa. W kieszeniach miał bilet pociągowy z Adelajdy do Henley Beach (oddalonego o 30 minut jazdy), miejski bilet autobusowy, amerykański grzebień z aluminium, gumę do żucia, papierosy (jak się potem okazało, dość drogie) oraz pudełko zapałek. I nic poza tym.

Oględziny w prosektorium wykazały, że był to człowiek wysportowany - budowa mięśni łydek i ukształtowanie palców stopy świadczyły o tym, że mógł to być profesjonalny tancerz lub długodystansowiec. Dziwne, że wszystkie metki z jego ubrań zostały poodcinane. Nie było przy nim żadnych dokumentów, nie figurował w rejestrze zaginionych, nie pasowały do niego żadne odciski palców. Policja zamieściła zdjęcie w prasie - nikt jednak nie zgłosił się w celu identyfikacji.

Miejsce, w którym znaleziono Człowieka z Somerton fot. Wikimedia Commons

Patolog sądowy John C. Cleland przeprowadził sekcję. Mężczyzna zmarł ok. godz. 2 w nocy 1 grudnia. Miał liczne zatory w naczyniach krwionośnych, wrzody na przełyku i dwunastnicy, w żołądku zaś krew. Śledziona była powiększona trzy razy. Jego ostatnim posiłkiem były paszteciki, które zjadł ok. godz. 22. Podejrzewano truciznę - żaden z pomocników koronera (Thomasa E. Clelanda) nie wykrył jednak w organizmie ani miligrama podejrzanej substancji. Nie było również śladów wymiocin lub konwulsji - choćby rozkopanego piasku wokół ciała. Samo powiększenie śledziony mogło być spowodowane przez wiele schorzeń: wirusa, bakterie, amyloidozę, syndrom Bantiego, raka. Sposób, w jaki denat oparł głowę o falochron, mógł przy długotrwałym leżeniu spowodować uduszenie. Nic więcej nie udało się ustalić, toteż ciało zostało zabalsamowane 10 grudnia.

Dziwna walizka

Minęły dwa miesiące. Pracownik przechowalni bagażu na stacji w Adelajdzie zwrócił pewnego dnia uwagę na dziwną walizkę, po którą nikt od dłuższego czasu się nie zgłaszał. Wiadomo jedynie, że zostawiono ją 30 listopada po godz. 11. W środku, poza ubraniem (znów amerykańskiego wzoru) i przyborami do golenia, nie było nic nadzwyczajnego. Policja stwierdziła, że może to być walizka tajemniczego denata.

Detektywi pokazują zawartość walizki Człowieka z Somerton fot. Wikimedia Commons

Metki z ubrania zostały poucinane - z wyjątkiem stempla z pralni na nazwisko T. Keane. Stempla tego nie dało się zlikwidować bez uszkadzania tkaniny. Jeśli sprawca truciciel lub sam człowiek z plaży chciał ukryć tożsamość, wyrzuciłby po prostu owe ubrania. T. Keane nie było więc nazwiskiem denata. Żaden Keane nie był również poszukiwany w krajach anglosaskich. Popełniono przy okazji błąd - nie zdjęto odcisków palców z walizki ani z ubrania. Wierzono, że po ciało wnet zgłosi się jakiś krewny.

Pojawiały się również dalsze wątpliwości co do przyczyn śmierci. Dlaczego buty denata były niemal jak nowe? Ktoś, kto cały dzień chodził po mieście i po plaży, musiał je ubrudzić i poobcierać. Może zatem przyniesiono ciało na plażę z miejsca, gdzie nastąpił zgon? Świadkowie jednak (Lyons i kilku innych) twierdzili, że widzieli dokładnie tego samego człowieka leżącego wieczorem w tym samym miejscu. Spekulowano też na temat trucizny, którą miałby być glikozyd nasercowy. O tym, że jest to sprawa niesłychana, mówiły otwarcie władze w Adelajdzie i sama policja.

Tamam Shud

Cleland zajął się ponownie rzeczami Człowieka z Somerton, jak zaczęto określać tajemniczego mężczyznę. Przetrząsnął spodnie i zwrócił uwagę na wąską kieszonkę. Pincetą wyciągnął z niej skrawek papieru wydarty z jakiejś książki, na którym wydrukowano słowa ''Tamam Shud''. Tłumacze szybko rozpoznali język perski, słowa znaczyły zaś ''zakończony'' i pochodziły ze średniowiecznych wierszy - ''Rubajjatów'' Omara Chajjama. Zbiór ów był swego czasu dość popularny w Australii, a jego myślą przewodnią jest pochwała życia i porzucenie żalu, gdy ma się ono ku końcowi.

Policja sfotografowała skrawek i zamieściła ogłoszenie w prasie, szukając właściciela książki, z której wydarto ów fragment. Na komisariat w Adelajdzie szybko zgłosił się mężczyzna, którego tożsamość do dziś nie została ujawniona. Stwierdził, że pod koniec listopada zaparkował na jednej z uliczek Glenelg i jak każdy uczciwy Australijczyk nie zablokował zamka samochodu. Wracając do wozu, zauważył na dywaniku leżącą książkę - nie miał pojęcia, skąd się wzięła, aż do dnia, gdy przeczytał policyjne ogłoszenie w gazecie.

Biegli nie mieli tym razem wątpliwości - skrawek ze spodni denata pasował idealnie do znalezionej książki. To nie wszystko. Na jednej z ostatnich stron ktoś napisał jeden pod drugim kilka ciągów liter przypominających szyfr. Najtęższe kryptologiczne umysły nie były go jednak w stanie złamać, a próbowano tego do dziś wiele razy. Obok szyfru znajdował się numer telefonu. Ustalono, że należał do Jessiki E. Thomson (z domu Harkness). Była ona niegdyś pracownicą szpitala Royal North Shore w Sydney i mieszkała raptem 400 m od miejsca śmierci Człowieka z Somerton. Thomson nie rozpoznała jednak denata i śledztwo znów utknęło w martwym punkcie.

Zdjęcie zwłok Człowieka z Somerton fot. Wikimedia Commons

Kim jest Jessica?

Dla wielu badaczy sprawy Jessica jest jednak postacią równie tajemniczą co sam denat. Sierżant Lean, który był obecny przy tym, jak Thomson oglądała denata, w wywiadzie przeprowadzonym długo po sprawie stwierdził, że Jessica ''była wytrącona z równowagi, aż jej mimika zaczęła zdradzać, jakby miała zaraz zemdleć''. Technik, który wykonał odlew, stwierdził zaś, że Thomson natychmiast odwróciła od niego głowę i już więcej nie chciała na niego patrzeć.

Thomson podczas przesłuchania przyznała, że posiadała kiedyś kopię poematu i w 1945 r. wręczyła go niejakiemu Alexowi Boxallowi, porucznikowi australijskich saperów. Już myślano, że oto zbliża się finał śledztwa, gdy policja w Sydney odnalazła Boxalla żywego i całego. Miał on rzeczywiście książkę podarowaną mu przez Thomson, ale ostatnia strona była nietknięta.

14 czerwca 1949 r. ciało Człowieka z Somerton pochowano na cmentarzu w Adelajdzie. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat na policję zgłosiło się ponad 200 osób podających możliwe wyjaśnienia sprawy oraz tożsamość Człowieka z Somerton - a to był zaginionym drwalem, a to ''facetem z Darwin''. Wszystkie tropy okazały się jednak fałszywe.

Chociaż policja dawno zamknęła sprawę, to dziś badają ją detektywi amatorzy. Prym wiodą tu dwaj Australijczycy - były policjant Gerald Feltus i oraz prof. Derek Abbott, fizyk z Uniwersytetu w Adelajdzie. Mozolnie zaczęli uzupełniać brakujące elementy śledztwa. Jest to bardzo trudne, albowiem po kilkudziesięciu latach dowody rzeczowe (walizka, ubranie) zostały zniszczone - policja z Somerton w latach 80. przeprowadzała się do innego budynku. Graty z zamkniętych spraw, po które nikt się nie zgłosił, wyrzucono na śmietnik.

Zemsta Sowietów?

Dwóm badaczom udało się ustalić kilka interesujących szczegółów, zwłaszcza z życia osób powiązanych z tajemniczym denatem. Przede wszystkim okazało się, że Jessica Thomson (Harkness) nie była pielęgniarką w dniu, w którym znaleziono trupa na plaży - uprawnienia nabyła dopiero później. Według Feltusa była osobą wykrętną. Abbott opisał ją jako nietypowe połączenie członka artystycznej cyganerii, o lewicowych (choć podobno niekomunistycznych) poglądach, i miłośniczki zbytkownych bibelotów.

Pod koniec lat 40. poślubiła Prospera Thomsona. Z tego związku narodziła się Kate Thomson, która twierdzi, że jej matka kłamała policji i że znała tożsamość Człowieka z Somerton. Jessica Thomson miała jednak też drugie, starsze dziecko - Robina urodzonego w 1947 r. Kto był jego ojcem? Abbott twierdzi, że był nim właśnie denat z plaży. Robin Thomson zmarł kilka lat po matce, ale ma córkę Rachel, która została żoną... prof. Dereka Abbotta. Abbott odkrył, że Robin i Człowiek z Somerton mają dość rzadkie cechy. Ich małżowiny uszne są odkształcone w sposób charakterystyczny dla ok. 1- 2 proc. białej populacji. Obaj mają też szczególną deformację siekaczy - rzecz spotykana u raptem 2 proc. wszystkich ludzi. Jest mało prawdopodobne, aby był to przypadek.

Fragment nierozszyfrowanego dotąd kodu związanego ze sprawą Człowieka z Somerton fot. Wikimedia Commons

Do dziś nie rozwiązano zagadki dziwnych zapisków znalezionych z tyłu ''Rubajjatów''. Abbott za pomocą mozolnych analiz i konsultacji z najlepszymi kryptologami doszedł jedynie do tego, że wyglądają jak początkowe litery słów w języku angielskim - nie wiadomo, według jakiego klucza stworzonych. Układ liter nie pasuje do żadnego ze znanych kodów używanych przez wywiady w II wojnie światowej - na tej podstawie Abbott stwierdził, że mało prawdopodobne jest, aby sprawa Człowieka z Somerton miała jakiś wątek szpiegowski. Jedynym ogniwem (i to dość odległym) mogącym łączyć Człowieka z Somerton ze zmaganiami zimnowojennymi był Alex Boxall. W II wojnie światowej trafił on do australijskiego wywiadu, gdzie dość szybko awansował. Boxall twierdził jednak, że Thomson w czasie ich krótkiej znajomości nie miała pojęcia o prawdziwym fachu kolegi. Prasa nie dawała jednak spokoju - jej uwagę zwracał brak identyfikacji denata, niewykryta trucizna, tajemniczy szyfr, poglądy Thomson i to, że akurat rok wcześniej Australię
wizytował szef MI5, by poinformować premiera Australii o rezultatach operacji ''Venona'', dzięki której udało się złamać sowieckie szyfry. Australijczycy, czytając depesze płynące z ambasady ZSRS w Canberze, odkryli, że Sowieci narobili sporo złego na ich własnym terytorium. Człowiek z Somerton miałby być zatem ofiarą wojny wywiadów - agentem sowieckim zlikwidowanym przez Australijczyków tudzież australijskim, na którym zemścili się Sowieci.

Abbott woli mówić raczej o zawodzie miłosnym. Denat z plaży miał być prawdziwym ojcem Robina, a z racji tego, że trudnił się przemytem (oderwane metki, amerykańskie przedmioty), Jessica nie chciała go rozpoznać. Oddajmy głos Abbottowi: ''On [Feltus - przyp. red.] jest przekonany o tym, iż ona [Thomson] wiedziała, kim jest Człowiek z Somerton. Ja też tak uważam. Czy była zamieszana w jego śmierć? Tego jednak nie wiemy. Mając na uwadze brak namacalnych dowodów, nie można wykluczyć przypadkowej śmierci. Sądząc po jego przerośniętej śledzionie, mógł cierpieć na przewlekłą chorobę. Możliwe, że grała rolę w usunięciu dowodów jego tożsamości po jego śmierci. Na to jednak nie ma twardych dowodów - miała jednakże motyw''.

Fragment nierozszyfrowanego dotąd kodu związanego ze sprawą Człowieka z Somerton fot. Wikimedia Commons

Na podstawie badań Feltusa i Abbotta da się stworzyć kalendarium ostatnich dni Człowieka z Somerton. Pomiędzy godz. 8:30 a 10:54 przybył on do Adelajdy. Przed południem zostawił walizkę w dworcowej przechowalni. Kupił bilet do Henley Beach, ale zamiast wsiąść do podmiejskiego pociągu, pojechał autobusem do Saint Leonard, kupując bilet u konduktora. Anonimowy mężczyzna w Glenelg znalazł w swoim samochodzie podrzucone ''Rubajjaty''. Wieczorem Człowiek z Somerton zjadł paszteciki. Lyons z żoną zobaczyli późnym wieczorem mężczyznę, który leży na plaży i unosi na chwilę prawą rękę. Nad ranem trup został odkryty przez jeźdźców.

Wszelkie wątpliwości rozwiałoby ostatecznie porównanie DNA Robina i denata z plaży. Abbott wystąpił o ekshumację ciała, jednak w 2011 r. prokurator generalny Australii John Rau odmówił: ''Musi do tego zaistnieć bardzo ważny interes publiczny, ważniejszy niż ciekawość opinii społecznej lub zainteresowania naukowe''. Abbott się nie poddaje i patronuje petycji, w której domaga się ekshumacji ciała Człowieka z Somerton. ''Taka ekshumacja nie różni się niczym od tego, co zrobiliśmy dla nieznanych żołnierzy z I i II wojny światowej, aby połączyć ich z rodzinami'' - przekonuje.

Jakub Ostromęcki, Historia Do Rzeczy

Źródło artykułu:Historia Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)