Sprawa dopłat UE dla rolników w prokuraturze
Wicepremier, minister rolnictwa - Jarosław Kalinowski skierował we wtorek do prokuratury wniosek o wyjaśnienie sprawy przejęcia kontroli nad systemem naliczania unijnych dopłat dla rolników przez prywatną firmę od ARiMR.
Piątkowa Rzeczpospolita pisała o nieprawidłowościach w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, w wyniku jakich prywatna firma przejęła kontrolę nad budowanym w Polsce systemem komputerowym obsługującym program IACS - Zintegrowanego Systemu Zarządzania i Kontroli.
Zbudowanie Zintegrowanego Systemu Zarządzania i Kontroli, który służy do administrowania dopłat bezpośrednich przysługujących rolnikom w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, jest jednym z warunków otrzymania tych płatności po przystąpieniu polski do Unii Europejskiej - podało biuro prasowe resortu rolnictwa.
Biuro przypomniało, że instytucją odpowiedzialną - w imieniu rządu polskiego - za budowę tego systemu jest Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
We wtorek Kalinowski skierował do prokuratora generalnego wniosek o przeprowadzenie postępowania mającego na celu sprawdzenie i wyjaśnienie działań związanych z wdrożeniem programu "Zintegrowany System Zarządzania i Kontroli (ZSZIK - IACS)" w Polsce.
Tymczasem Komisja Europejska zaprzecza, jakoby dopatrzyła się korupcji w sposobie wykorzystywania przez Polskę udzielanej jej pomocy. 10-krotnie mniejsza jest też kwota budząca wątpliwości niż ta, jaka podawana jest w polskiej prasie.
Jak podaje Informacyjna Agencja Radiowa w Komisji Europejskiej wiarygodne źródła zdecydowanie dementują tego rodzaju informacje. Po pierwsze nie chodzi o 30 milionów euro, tylko o 3 miliony. Po drugie określenie "korupcja" jest niewłaściwe. Rzecz dotyczy "pewnych nieregularności", jakie nie są niczym nadzwyczajnym i pojawiają się - jak to określa jeden z urzędników Komisji - "niemal codziennie" w kontaktach z kandydatami.
Czy wykrycie tych nieprawidłowości oznacza, że Polska będzie musiała zwrócić jakieś pieniądze? Być może tak, ale o jaką część owych 3 milionów euro miałoby chodzić - okaże się dopiero za kilka tygodni, gdy sprawa zostanie do końca zbadana. Już teraz jednak wiadomo, że nie jest to wydarzenie, które mogłoby wpłynąć niekorzystnie na rokowania w sprawie członkostwa Polski w Unii. (jd)