ŚwiatSpotkanie na temat sił stabilizacyjnych w Iraku

Spotkanie na temat sił stabilizacyjnych w Iraku

Spotkanie robocze w czwartek w Londynie, poświecone organizacyjnym aspektom przygotowania sił stabilizacyjnych w Iraku, było "udane, pozytywne i spełniło zakładane cele" - uważa rzecznik brytyjskiego Ministerstwa Obrony Paul Sykes.

Sykes powiedział PAP, że w rozmowach wzięli udział przedstawiciele wojskowi z 11 krajów, łącznie z gospodarzami. Było ich więc nieco mniej niż podczas inauguracyjnego spotkania w ubiegłym tygodniu.

Polacy potwierdzili, że wzięli udział w poprzednim spotkaniu w Londynie. Attache wojskowy w Londynie Tadeusz Jędrzejczak odmówił ujawnienia szczegółów czwartkowego spotkania, ani nawet potwierdzenia, czy Polska była na nim reprezentowana.

"Spotkanie było kolejnym etapem dyskusji w związku z planami utworzenia międzynarodowych sił stabilizacyjnych. Potrzebne są dalsze ustalenia i planuje się dalsze spotkania" - powiedział Sykes.

Tymczasem eksperci brytyjscy zwracają uwagę, że Polska widzi w Iraku szczególną rolę dla NATO. Zdaniem wicedyrektor badań nad polityką zagraniczną i obronną prestiżowego konserwatywnego ośrodka badawczego Enterprise Institute, Danielle Pletki, Polsce bardziej zależy na zaangażowaniu NATO w Iraku niż na rezolucji ONZ, dopuszczającej wysłanie do tego kraju sił międzynarodowych.

"Jeśli chodzi o wysłanie do Iraku sił międzynarodowych to moim zdaniem Polska opowiada się raczej za mandatem NATO, a nie ONZ, ale być może krążą na ten temat różne opinie" - powiedziała BBC.

Za prawnym umocowaniem międzynarodowych sił stabilizacyjnych w Iraku, na podstawie mandatu ONZ, opowiedział się w czasie niedawnej wizyty w Waszyngtonie minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz.

Od rezolucji Rady Bezpieczeństwa w tej sprawie i zgody Bundestagu uzależniają ewentualne skierowanie do Iraku swoich sił Niemcy.

"Jeśli Polacy nie chcą objąć jednego z sektorów, to nikt ich nie będzie do tego zmuszał. Przyszłość Iraku nie spoczywa na barkach polskiego rządu i nie zależy od niego. Byłoby oczywiście dobrze, gdyby Polacy zgodzili się wziąć na siebie tę odpowiedzialność, ale jeśli się nie zdecydują, to trudno" - uważa Pletka.

Plany zakładają, że Irak zostałby podzielony na trzy strefy bezpieczeństwa. Polska objęłaby dowództwo północnej, na szczeblu dywizji, a W.Brytania - południowej. Za centralną strefę odpowiadaliby Amerykanie. Ogółem w siłach stabilizacyjnych uczestniczyłoby pięć dywizji.

"Najważniejszy problem związany z tym planem polega na tym, że ani Brytyjczycy, ani Polacy nie mają wystarczających sił własnych do rozlokowania dywizji" - ocenił analityk BBC Kenneth Payne. "Polacy nie mają równego brytyjskiemu doświadczenia w wysyłaniu ekspedycji wojskowych i dowodzeniu nimi, w szczególności brak im zdolności planowania i potrzebują znacznej pomocy finansowej do objęcia kontroli nad sektorem".

Polacy zasygnalizowali gotowość skierowania do Iraku 1,5 tys. żołnierzy. Głównym elementem dywizji, którą mają dowodzić Brytyjczycy, będzie brygada zmechanizowana z udziałem jednostek wspierających, co odpowiada ok. 1/3 stanu dywizji. (mag)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)