Spór radnych i prezydenta Poznania o to, czy należy zmniejszyć liczbę sklepów z alkoholem
Radni PiS chcą, aby w Poznaniu zmniejszono liczbę sklepów monopolowych z 1050 do 750. Przeciwny jest temu prezydent Jacek Jaśkowiak. Wątpliwości mają także radni PO, których zdaniem to nie rozwiąże problemu zakłócania porządku na Starym Rynku.
04.11.2015 | aktual.: 12.11.2015 16:05
Zmniejszenie liczby sklepów monopolowych w Poznaniu to pomysł Rady Osiedla Stare Miasto. To właśnie w ścisłym centrum jest największe zagęszczenie punktów sprzedaży alkoholu, co powoduje, że zwłaszcza w weekendy jest tu mnóstwo pijanych osób, które powodują hałas, bałagan i zakłócanie porządku. Zgodnie z proponowaną uchwałą obecny limit punktów sprzedaży alkoholu ma zostać zmniejszony z 1050 do 750. Jeśli uchwała wejdzie w życie, kolejnym 300 sklepom, którym będzie wygasać wydawane co cztery lata pozwolenie na sprzedaż alkoholu, nie będzie ono przedłużane. Co ważne, dotyczy to tylko sklepów, a nie np. pubów czy restauracji.
Inicjatywę poparł klub radnych Prawa i Sprawiedliwości. Za jest także Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego, a także poznańska policja.
- Zdajemy sobie sprawę, że proponowane rozwiązanie nie jest idealne, ale powinniśmy wysłać do mieszkańców sygnał, że przynajmniej próbujemy coś zrobić – apelowała podczas sesji Rady Miasta radna Lidia Dudziak.
Prezydent boi się, że spadną wpływy ze sprzedaży alkoholu
Projekt uchwały zaopiniował jednak negatywnie prezydent Poznania. Nie było go w trakcie omawiania tej sprawy na sesji Rady Miasta z powodu wyjazdu służbowego do Amsterdamu, ale jego argumenty cytowała radna Dudziak. Zdaniem prezydenta zmniejszenie liczby sklepów, gdzie można sprzedawać alkohol, doprowadzi wiele z nich do bankructwa. Najbardziej kuriozalnie zabrzmiał jednak argument prezydenta, że zmniejszenie sprzedaży alkoholu w Poznaniu uszczupli wpływy do budżetu miasta z tego tytułu, a wszystkie tak zdobywane środki miasto przeznacza na... fundusz przeciwdziałania alkoholizmowi.
- Przecież chyba nie chodzi nam o to, aby w Poznaniu sprzedawało się jak najwięcej alkoholu? – dziwiła się Katarzyna Kretkowska, radna SLD.
Lidia Dudziak przekonywała z kolei, że sklepikarze powinni umieć sobie poradzić bez możliwości zarabiania na sprzedawania alkoholu i dostosować się do polityki miasta. Jako przykład podała podobne dyskusje, kiedy wprowadzano zakaz palenia w pubach. Wtedy też mówiono, że doprowadzi to do ich zamknięcia z powodu braku klientów, a tymczasem nic takiego nie nastąpiło.
- Pan prezydent broni interesów sklepikarzy, ale ja się pytam, co z obroną interesów właścicieli nieruchomości, które z powodu tych sklepów tracą na wartości? Co z obroną interesów właścicieli lokali gastronomicznych, dla których konkurencją są sklepy z tanim alkoholem? Co z obroną interesów mieszkańców i turystów, którzy nie mogą czuć się bezpiecznie na Starym Rynku? Wreszcie co z obroną interesów wszystkich poznaniaków, bo przecież sprzątanie bałaganu, płacenie za dodatkowe patrole policji i straży miejskiej to dodatkowe wydatki z budżetu miasta? – pytała retorycznie radna PiS.
PO uważa, że to nie rozwiąże problemu na Starym Rynku
Przeciwko zmniejszeniu liczby sklepów monopolowych byli jednak także radni Platformy Obywatelskiej. Ich argumenty były jednak zupełnie inne niż prezydenta.
- Uchwała zakłada, że po prostu wygasające pozwolenia na sprzedaż alkoholu nie będą przedłużane. Nie ma jednak żadnej pewności, że to dotknie sklepy w okolicach Starego Rynku, gdzie rzeczywiście znajdują się one w odległościach co 100 metrów. po tej uchwale w najlepszym wypadku będzie ich trochę mniej, będą np. nie co 100, ale co 250 metrów, czyli ludzie po prostu będą w nich dalej kupować alkohol, ale najwyżej postoją dłużej w kolejce. Obawiam się, że to uderzy w dzielnice peryferyjne, gdzie sklepy są np. co trzy czy pięć kilometrów – zwracał uwagę Marek Sternalski, przewodniczący klubu PO. – Wkrótce w nowym Sejmie znajdzie się ustawa, która pozwoli samorządom na określenia liczby sklepów monopolowych na danym obszarze miasta albo regulowanie godzin ich otwarcia. To nam pozwoli zmniejszyć liczbę sklepów na Starym Mieście nie o 1/3, ale np. o 2/3 – dodał.
Radni PiS odpowiadali, że to odkładanie rozwiązania problemu w bliżej nieokreśloną przyszłość, a trzeba działać jak najszybciej. Przy takim nastawieniu nie widzą, aby prezydent proponował jakiekolwiek inne rozwiązanie.
- Panie prezydencie, przecież to pan obiecywał poznaniakom poprawę sytuacji na Starym Rynku, który nazywał pan dzielnicą portową, więc proszę działać – apelował radny Michał Grześ. – Może warto dać strażnikom miejskim jeden dzień wolnego od zakładania blokad na samochody i niech zamiast tego patrolują okolicę Starego Rynku w piątkowe i sobotnie noce? Pewnie wtedy problem udałoby się rozwiązać w ciągu jednego sezonu – dodał.
Radny PO Tomasz Lipiński zaproponował, aby może najpierw sprawdzić, które 300 sklepów straci pozwolenie na sprzedaż alkoholu. To da odpowiedź na pytanie, ile z nich znajduje się w okolicach Starego Rynku i pokaże, na ile to zmniejszy problem.
Wobec tych wszystkich wątpliwości w wyniku głosowania rada zdecydowała, że problem ma zostać jeszcze raz przeanalizowany przez komisje bezpieczeństwa i porządku publicznego oraz zdrowia i polityki społecznej.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .