"Spór o miejsce przy barze przyczyną śmierci 5-latki"
Cała niedzielna włoska prasa pisze o tragedii polskiej rodziny, mieszkającej koło Neapolu, która straciła pięcioletnią córkę. Dziewczynka została zastrzelona przez 32-letniego Włocha w rezultacie
bójki z dwoma innymi Polakami w barze. "Corriere della Sera" relacjonuje, że powodem sporu, który dał początek tragedii, było miejsce przy barze.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/piecioletnia-polka-zastrzelona-kolo-neapolu-6038691966600321g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/piecioletnia-polka-zastrzelona-kolo-neapolu-6038691966600321g )
Pięcioletnia Polka zastrzelona koło Neapolu
Wszystkie włoskie gazety podkreślają, że spokojna rodzina imigrantów nie wadziła nikomu, a ojciec zamordowanej Karoliny nie uczestniczył w awanturze, która miała być powodem zemsty zabójcy.
Rekonstruując tragedię, do której doszło w miasteczku San Paolo Belsito "Corriere della Sera" zauważa, że morderca Alessandro R. zabił dziewczynkę nie patrząc nawet, gdzie celuje pistoletem. "Dla niego kule były próbą siły, sposobem na powiedzenie ostatniego zdania po kłótni" - dodaje największa włoska gazeta, która opublikowała zdjęcie sprawcy strzelaniny, niekaranego dotąd murarza.
Dziennik informuje, że powodem spięcia, które dało początek tragedii, był błahy spór o miejsce przy barze, gdzie poszli na piwo dwaj Polacy, znajomi ojca dziewczynki. Zaczęło się od przepychanki o odrobinę wolnego miejsca między dwoma Włochami i dwoma Polakami, a skończyło na bójce. Podczas gdy dwaj Polacy poszli do domu rodziców Karoliny, by tam się wykąpać, Alessandro R. wrócił do domu po nielegalnie posiadany pistolet, by szukać zemsty za pobicie tam, gdzie znajdowali się jego sprawcy. Strzelał na oślep w kierunku mieszkania polskiej rodziny.
Mediolańska gazeta pisze, że polskie małżeństwo postanowiło powrócić do rodzinnego Sanoka i tam pochować córkę. Przytacza też słowa imigrantów: "Nie chcemy tu zostać".
W obszernej relacji na łamach dziennika "La Repubblica" podkreśla się, że prowadzącej śledztwo w sprawie zabójstwa prokuratury nie przekonują tłumaczenia zabójcy, iż nie chciał nikogo zabić. Zdaniem prokuratorów, było to bowiem zabójstwo z premedytacją. Rzymska gazeta cytuje słowa ojca dziewczynki Jana Z., który opowiada o pierwszych chwilach po strzelaninie. Wyszedłem na ulicę z córką na rękach. Krzyczałem, rozpaczliwie wzywałem pomocy, ale nikt mnie nie słyszał - relacjonował.
Na łamach gazety wypowiada się także przedstawiciel lokalnych władz miasteczka, które udzieliły pomocy rodzicom zastrzelonej dziewczynki. Ta rodzina dobrze zintegrowała się z tutejszą społecznością, nigdy nie stwarzała żadnych problemów - powiedział asesor Manolo Cafarelli. Zauważył następnie, że dotychczas nie było tam żadnych problemów między Włochami a licznymi w tych stronach imigrantami z Europy Wschodniej. Z takim wyjątkiem, że niektórzy pod koniec tygodnia zaglądają do kieliszka. Ale to nie dotyczy Jana, który zawsze zachowywał się nienagannie - tłumaczył. Asesor zapewnił, że także zabójca nigdy wcześniej nie zachowywał się agresywnie.
Czemu trafili w nią, a nie we mnie? - pyta, cytowana przez dziennik, zrozpaczona matka Karoliny.
"La Repubblica" podkreśla, że mieszkańcy małego miasteczka otoczyli opieką polskich imigrantów, dotkniętych tragedią. Z inicjatywy miejscowego proboszcza rozpoczęła się zbiórka pieniędzy dla rodziny Z. Oni jednak chcą powrócić do Polski.
O "dramacie ataku szału" pisze także "Il Giornale" podkreślając, że dziewczynka zginęła w rezultacie kłótni o kilka centymetrów przy barze, w której nie uczestniczył jej ojciec.
Gazeta opisuje również jako jedyna podjęte przez szefa posterunku karabinierów próby namówienia ukrywającego się początkowo zaraz po zabójstwie Alessandro R., by poddał się. Komendant miejscowych karabinierów obdzwonił wszystkich jego krewnych, aby przekonali go, by nie ukrywał się i argumentował, że jego ucieczka nie ma sensu. Po kilku godzinach sprawca strzelaniny zadzwonił na posterunek, a następnie zgłosił się z adwokatką.
Sylwia Wysocka