Spór o grabarza. Zakład pogrzebowy obwinia proboszcza
- Zdarzyło mu się wykopać za krótki grób. Proszę sobie wyobrazić rozgoryczenie i zażenowanie rodziny zmarłej osoby - mówi przedstawiciel jednego z zakładów pogrzebowych w Mińsku Mazowieckim o grabarzu konkurencyjnej firmy. Padają też zarzuty pod adresem proboszcza, który ma sprzyjać nieuczciwej konkurencji na miejscowym cmentarzu.
Chodzi o parafię Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Mińsku Mazowieckim. Na jej terenie działają dwa zakłady pogrzebowe, które przez lata bezkonfliktowo działały obok siebie. Zmieniło się to wraz z nastaniem nowego proboszcza, ks. Jerzego Mackiewicza.
- Przed przyjściem nowego proboszcza było tak, że usługi cmentarne, a więc przede wszystkim kopanie i zasypywanie grobów, ale też otwarcie pomnika i inne usługi związane z przygotowaniem pochówku, wykonywała osoba niezależna, niezwiązana z żadnym z zakładów pogrzebowych. Miało to sens. Pojawiał się u nas klient, więc dzwoniło się do grabarza, on wykonywał swoje prace, otrzymywał wynagrodzenie od rodziny zmarłego, a my zajmowaliśmy się całą ceremonią pogrzebową - tłumaczy w rozmowie z Onetem Paulina Jankowska, córka właścicieli zakładu pogrzebowego "Białkowski".
Nowy proboszcz to zmienił i zaangażował grabarza z konkurencyjnej firmy pogrzebowej - zakładu "Exitus" - który od tej pory zyskał nieformalny monopol do działania na miejscowym cmentarzu. Gdy rodzina zmarłego wynajmie inny zakład pogrzebowy, jego przedstawiciel i tak musi prosić wyznaczonego grabarza o przygotowanie miejsca na cmentarzu, co już doprowadziło do kilku nieporozumień.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: zginął wychodząc z autobusu w Białymstoku. "Był sprawnym człowiekiem, chciał żyć"
- Zdarzyło się, że powiedział nam, że ma dużo roboty i nie ma teraz czasu na kopanie grobu. No to już są rzeczy niewyobrażalne. Przecież nie możemy kazać rodzinie czekać na pochowanie zmarłego. To są bardzo delikatne sprawy. Mimo to doszło już do takiej sytuacji, że z tego właśnie powodu, iż grabarz nie zdążył wykonać swojej roboty, rodzina na dzień przed pogrzebem musiała go odwoływać i przekładać na inny termin - opowiada Jankowska.
Wyręczenie grabarza osobą z innej firmy jest według niej niemożliwe. - Ksiądz proboszcz nie pozwala. Bo kopać może tylko ten jeden, wyznaczony mężczyzna. To zaczyna być pewien rodzaj monopolu - dodaje przedstawicielka zakładu "Białkowski".
To nie wszystko. - Zdarzyło mu się wykopać za krótki grób. Proszę sobie wyobrazić rozgoryczenie i zażenowanie rodziny zmarłej osoby. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, ale po tym wszystkim zaczynamy już mieć podejrzenia, że mogło tak być. Że już wszelkimi sposobami chcą się nas pozbyć z rynku - mówi.
Konflikt na cmentarzu. Ksiądz: chodzi o porządek
Zakład "Białkowski" próbował w tej sprawie interweniować u proboszcza. - Ksiądz tłumaczy, że wprowadził taki system, żeby był porządek. Zapiera się, że nas, ani naszego człowieka na cmentarz nie wpuści, bo zburzymy ten porządek i wprowadzimy bałagan - relacjonuje pani Paulina.
Firma czuje się pokrzywdzona i zapowiada, że jeżeli obecny stan rzeczy nie ulegnie zmianie, zwróci się o pomoc do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Zakład "Exitus" zapewnia z kolei, że jej pracownik nie jest jedynym grabarzem, który ma prawo przygotowywać pochówki na cmentarzu w Mińsku Mazowieckim.
- Nieprawdą jest twierdzenie, że pan Artur zastąpił na stanowisku grabarza niezależnego pracownika parafii. Nasza firma, ani nikt z nią związany, nikogo do niczego nie namawiał. Zarząd cmentarza zwrócił się do funkcjonujących w Mińsku Mazowieckim firm pogrzebowych z propozycją współpracy przy nadzorze nad swoją własnością, czyli przedsiębiorstwem cmentarza. Każda z firm miała możliwość przedstawić swoją propozycję współpracy - przekonuje Sławomir Moch, właściciel zakładu "Exitus".
- Nasza firma wyraziła zainteresowanie propozycją i złożyła konkretną ofertę, która została zaakceptowana przez zarząd cmentarza - dodaje. Podkreśla, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, a zarzuty ze strony zakładu "Białkowski" nazywa "pomówieniami".
Z kolei proboszcz, ks. Jerzy Mackiewicz wystosował w tej sprawie pismo. "Wzywam (...) Zakład Pogrzebowy "Białkowski", a także jego właścicielkę, tj. Panią Marzenę Jankowską-Białkowską, do natychmiastowego zaprzestania w stosunku do mojej osoby praktyk naruszających przepisy prawa, poprzez szkalowanie mojego dobrego imienia wobec braku jakichkolwiek podstaw faktycznych w dowodach na publiczne kreowanie zarzutów" - napisał.
Onet zwrócił się do proboszcza z prośbą o rozmowę. Mimo kilkukrotnych prób, duchowny nie znalazł na to czasu.
Nieuczciwa konkurencja na cmentarzu. Reaguje kuria
O konflikcie została poinformowana diecezja warszawsko-praska, na terenie której leży parafia w Mińsku Mazowieckim.
"Kuria Biskupia Warszawsko-Praska poinformowała Księdza Proboszcza parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Mińsku Mazowieckim, do którego obowiązków należy zarządzanie cmentarzem należącym do tej parafii, o konieczności zagwarantowania wszystkim uprawnionym osobom prawa do swobodnego korzystania z oferty różnych podmiotów świadczących usługi pogrzebowe przy obsłudze grobów oraz organizacji pochówków na terenie tego cmentarza" - napisał w wydanym komunikacie ks. Dawid Sychowski, rzecznik diecezji warszawsko-praskiej.
Zapewniono w nim też, że proboszcz parafii w Mińsku Mazowieckim "znając stanowisko kurii w tej sprawie, zobowiązał się do jego respektowania".
Przeczytaj też:
Źródło: Onet