Kluczowa różnica w porównaniu do 1997 roku. Ekspert wskazuje

Nasi południowi sąsiedzi również mierzą się z powodzią. Jak informuje czeski premier, najgorszy moment jeszcze nie minął. Z tego wynika, że Polskę czeka fala kulminacyjna. Jednak hydrolog dr Radosław Stodolak w rozmowie z WP uspokaja. - Na razie nic nie wskazuje na to, żeby spłynęło do nas więcej wody niż w 1997 roku - mówi.

Spłynie do nas więcej wody niż 1997? "Nie wolno dopuścić do tego"
Spłynie do nas więcej wody niż 1997? "Nie wolno dopuścić do tego"
Źródło zdjęć: © Wody Polskie, pap
Kamila Gurgul

15.09.2024 | aktual.: 15.09.2024 20:12

Sprawdź prognozę pogody dla swojego regionu na pogoda.wp.pl

Sytuacja w Czechach jest tak samo dramatyczna, jak w Polsce. Co więcej, premier Czech Petr Fiala powiedział w niedzielę, że najgorsza sytuacja związana z powodzią jeszcze nie minęła. Co oznacza, że fala kulminacyjna trafi do Polski w następnych dniach. Zapytaliśmy hydrologa, czy spłynie do nas więcej wody niż w 1997 roku.

- Na razie nic nie wskazuje na to, żeby spłynęło do nas więcej wody niż w 1997 roku. Te modele, które IMGW na swojej stronie pokazuje, wskazują, że przepływ na Odrze w tych przekrojach tuż poniżej granicy czeskiej, to będzie mniej więcej 2100 m3/s. W roku 1997 mieliśmy 3120 m3/s., czyli o ponad 1000 m więcej - przypomina w rozmowie z WP dr Radosław Stodolak, hydrolog z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Jednak podkreśla, że prognozy są bardzo zmienne, ponieważ co trzy godziny przeprowadzana jest aktualizacja.

Hydrolog tłumaczy, że wezbranie, które teraz przechodzi Nysą Kłodzką - jeszcze dosyć wysoko w górach - będzie przechodziło i trafi na kaskadę zbiorników na Nysie Kłodzkiej. - Tamte zbiorniki mają jeszcze dużo rezerwy, która musi zostać wykorzystana do tego, żeby przechwycić tę falę i ją zredukować. Poniżej tej kaskady woda Nysą trafi do Odry - wyjaśnia dr Stodolak.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Teraz wszystkie ręce na pokład. Nie wolno dopuścić do sytuacji, która miała miejsce w 1997 roku, czyli że na falę, która idzie na Odrze, nakłada się fala, która idzie Nysą Kłodzką, bo wtedy jak fala nakłada się na falę, to one siłą rzeczy się nadbudowywują - ostrzega hydrolog.

Zbiornik Racibórz - da radę powstrzymać falę?

Zbiornik Racibórz odegra w tym wypadku kluczową rolę. - Jego zadaniem będzie ścięcie tej fali, zredukowanie do bezpiecznego poziomu i bezpieczne przepuszczenie w dół w czasie, który uniemożliwi zejście się fal - obrazuje nam dr Stodolak. Wskazuje również, że tak jest skonstruowana instrukcja gospodarki wodnej, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji.

- W 1997 roku nie mieliśmy zbiornika Racibórz, woda płynęła sobie bez żadnej możliwości sterowania. Lała się bezwiednie na dół. Teraz mamy zbiornik Racibórz i wszystko na to wskazuje, że raczej nie będzie sytuacji we Wrocławiu z 1997 roku - uspokaja hydrolog, jednocześnie podkreślając, że w stolicy Dolnego Śląska może dojść do przekroczenia stanów alarmowych. - Nie powinno dojść do przelania korony wałów - mówi.

Czytaj także:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (245)