Spisek Wojciecha Jaruzelskiego. Powstrzymał rozlew krwi i uratował protestujących
Uczestnicząc w spisku mającym na celu obalenie Władysława Gomułki w grudniu 1970 r. gen. Wojciech Jaruzelski przyczynił się do zahamowania rozlewu krwi na Wybrzeżu. Nie zdejmuje to z niego jednak współodpowiedzialności za wcześniejsze użycie wojska do tłumienia robotniczych protestów, co wymagało zgody ministra obrony.
07.01.2014 13:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przeczytaj też: Wojciech Jaruzelski prosił Związek Radziecki o interwencję wojskową w Polsce
"Otrzymałem przed chwilą niedobre wiadomości. Ogólne nastroje wymagają szybkiej decyzji, gdyż w poniedziałek może już być za późno. Sprawa jest tak ważna, że plenum musi się odbyć w dniu jutrzejszym, tj. w niedzielę. (...) Kandydatura tow. Gierka będzie z uznaniem przyjęta przez wojsko". Te słowa wypowiedział minister obrony narodowej, gen. Wojciech Jaruzelski w sobotę 19 grudnia 1970 r., pod koniec trwającego siedem godzin posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR, które przypieczętowało los Władysława Gomułki, rządzącego Polską od czternastu lat. Wypowiedź gen. Jaruzelskiego miała istotny wpływ na zwycięstwo grupy wysokich funkcjonariuszy aparatu władzy PRL, którzy postanowili wykorzystać robotniczą rewoltę na Wybrzeżu do odsunięcia od władzy dotychczasowego I sekretarza KC PZPR i osadzenia na tym stanowisku Edwarda Gierka.
Historykom nie udało się ustalić, kiedy dokładnie antygomułkowski spisek został zawiązany, ale gdy 14 grudnia w Gdańsku, a następnie także w Gdyni, Szczecinie, Elblągu i Słupsku rozpoczęły się uliczne protesty przeciwko ogłoszonej dwa dni wcześniej podwyżce cen żywności, jego uczestnicy szybko przystąpili do działania. Wśród nich główną rolę odgrywali zarówno wysocy funkcjonariusze KC PZPR (m.in. Stanisław Kania, Józef Tejchma, Edward Babiuch), jak i niektórzy członkowie rządu (Piotr Jaroszewicz, Wojciech Jaruzelski, Franciszek Szlachcic). Ich celem było z jednej strony ustalenie czy skala protestów jest odpowiednio duża by zaatakować wszechwładnego dotąd Gomułkę, z drugiej zaś wysondowanie stanowiska Moskwy. Dlatego do Gdańska udał się wiceminister spraw wewnętrznych Szlachcic. Oficjalnie jego zadaniem było stworzenie "zapasowego stanowiska dowodzenia", ale w rzeczywistości miał za zadanie dostarczyć informacji o przebiegu wydarzeń w Trójmieście oraz obserwować zachowanie dwóch ludzi, których Gomułka
skierował tam w celu stłumienia rewolty: wiceministra obrony gen. Grzegorza Korczyńskiego oraz członka Biura Politycznego Zenona Kliszko.
Za zgodą Moskwy
W czasie, gdy Szlachcic oceniał skalę protestów w Gdańsku i Gdyni, wicepremier Piotr Jaroszewicz poleciał do Moskwy, gdzie został przyjęty przez szefa sowieckiego rządu Aleksieja Kosygina. Na Kremlu przychylnie przyjęto jego informację o możliwości usunięcia Gomułki, którego władze ZSRR nie darzyły zaufaniem z uwagi na skłonność do pewnej samodzielności w polityce zagranicznej. Kosygin jasno dał też do zrozumienia, że Moskwa w roli sukcesora widzi Edwarda Gierka, a nie podejrzewanego tam o nacjonalizm Mieczysława Moczara.
Grudzień 1970 r. w Szczecinie fot. PAP
18 grudnia sowieckie Biuro Polityczne skierowało list do swojego polskiego odpowiednika, w którym podkreślano konieczność opanowania sytuacji przy pomocy "odpowiednich środków politycznych i ekonomicznych". W praktyce było to wotum nieufności dla Gomułki (wciąż żądającego eskalacji "działań siłowych") i sygnał dla jego przeciwników. Tego samego dnia wieczorem Szlachcic opuścił Gdańsk i udał się wraz z kierownikiem Wydziału Administracyjnego KC Stanisławem Kanią do Katowic, gdzie po rozmowie z Gierkiem zapadła ostateczna decyzja o forsowaniu kandydatury tego ostatniego na stanowisko I sekretarza.
Grupie aparatczyków usiłujących usunąć Gomułkę z pomocą przyszła jego choroba. I sekretarz, znajdujący się od kilku dni w stanie skrajnego napięcia, doznał zaburzeń układu krążenia, czego następstwem była częściowa utrata wzroku. W tej sytuacji nie był już zdolny do prowadzenia posiedzenia Biura Politycznego, które rozpoczęło się w sobotę o godzinie trzynastej. Nieobecność Gomułki na tym posiedzeniu stanowiła okoliczność nadzwyczaj sprzyjającą dla jego przeciwników. Niemniej do pokonania pozostawał jeszcze opór stronników "Wiesława", których w tym najwyższym organie partyjnym było kilku. Liczebnie stanowili już mniejszość, ale władza jaka leżała w ich rękach była olbrzymia.
Już w czasie trwania obrad kontrwywiad wojskowy, znajdujący się w rękach ludzi Jaruzelskiego, a więc spiskowców, uzyskał informację, że brygada Wojsk Obrony Wewnętrznej stacjonująca w Górze Kalwarii i podlegająca gen. Grzegorzowi Korczyńskiemu, zaprzysięgłemu gomułkowcowi, ruszyła w kierunku Warszawy. Szef kontrwywiadu wojskowego gen. Teodor Kufel i jego zastępca płk Czesław Kiszczak postawili w związku z tym w stan gotowości podległe sobie pododdziały. Żołnierze WSW otrzymali broń i ostrą amunicję. "Uznaliśmy - wspominał Kiszczak - że generałowi Jaruzelskiemu może w jakimś niekorzystnym momencie rozwoju sytuacji grozić nawet fizyczne niebezpieczeństwo i aby temu zapobiec zaplanowaliśmy określone przeciwdziałanie. (...) W szczególności rozkazałem, aby przeprowadzono dokładny rekonesans na trasie od Koszykowej - czyli koszar pododdziałów WSW - do budynku Komitetu Centralnego PZPR oraz w jego najbliższym rejonie. Trzeba się bowiem było liczyć z bardzo różnym rozwojem sytuacji".
Wstrzymany rozlew krwi
Jak wiadomo do użycia siły nie doszło. Obrońcy Gomułki w Biurze Politycznym ograniczyli się do oporu słownego. Ignacy Loga-Sowiński określił towarzyszy dążących do zmiany I sekretarza "szczurami chcącymi uciekać z tonącego okrętu", a Zenon Kliszko oświadczył, że natychmiastowe usunięcie Gomułki doprowadzi do stanu, w którym "trzeba będzie wezwać na pomoc armię radziecką". Jednakowoż większość członków Biura Politycznego zdecydowanie (J. Cyrankiewicz, W. Kruczek, M. Jagielski, P. Jaroszewicz, J. Szydlak, S. Olszowski, A. Starewicz) lub z pewnym wahaniem (M. Moczar, S. Kociołek, S. Jędrychowski) poparła wniosek Józefa Tejchmy o powierzenie stanowiska I sekretarza KC PZPR Edwardowi Gierkowi.
Niebagatelną rolę w rozgrywce, jaka odbyła się w trakcie posiedzenia Biura Politycznego, odegrał zaproszony na nie w charakterze gościa minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski. Już na wstępie, zapewne dla "poprawienia" samopoczucia członków Biura, zapewnił ich, że: "Gdyby w Warszawie rozpoczęły się zajścia w takiej skali, jak w Gdańsku i Szczecinie, wojsko nie ma fizycznej możliwości przeciwstawienia się skutecznie". W rzeczywistości Jaruzelski jednak blefował. Jak bowiem wynika z późniejszych ustaleń, w rejonie stolicy stacjonowały oddziały wojska zdolne do przeprowadzenia pacyfikacji na całkiem dużą skalę. Na szczęście do tego nie doszło, a przytoczona na wstępie wypowiedź Jaruzelskiego o poparciu armii dla kandydatury Gierka przyczyniła się do ostatecznej kapitulacji zwolenników Gomułki.
W niedzielę 20 grudnia 1970 r. na zwołanym w trybie nadzwyczajnym plenum Komitetu Centralnego PZPR poinformowano o rezygnacji Gomułki, a Gierek został już jednogłośnie wybrany na stanowisko I sekretarza KC. Natychmiast po swoim wyborze zaproponował dokonanie zmian w Biurze Politycznym, w ramach których jego członkiem został m.in. Wojciech Jaruzelski.
W grudniu 1970 r. gen. Jaruzelski uczestnicząc w obaleniu Gomułki przyczynił się do zahamowania rozlewu krwi. Nie zdejmuje to z niego jednak współodpowiedzialności za wcześniejsze użycie wojska do tłumienia robotniczych protestów, co wymagało zgody ministra obrony. W jedenaście lat później, już jako premier i I sekretarz KC PZPR samodzielnie podjął decyzję o użyciu siły na skalę jeszcze większą od tej z grudnia 1970 r.
Prof. Antoni Dudek dla Wirtualnej Polski