Sondaż WP.PL: Platforma już na tym nie zyska
Gdyby wybory parlamentarne odbywały się w drugiej połowie kwietnia na Prawo i Sprawiedliwość zagłosowałoby 28 proc. Polaków. Z kolei Platformę Obywatelską wybrałoby 26 proc. z nas. Tak wynika z najnowszego sondażu Wirtualnej Polski zrealizowanego przez Homo Homini. W ciągu dwóch tygodni obie partie straciły poparcie: PiS 3 punkty proc., a Platforma - 2 punkty proc. - Obie partie idą praktycznie łeb w łeb, co sprawia, że wynik wyborów nie jest przesądzony. PO nie jest w stanie pokazać, że rządzi efektywnie a opozycja to zagrożenie dla demokracji, a PiS, że jest zdolna wprowadzić nową jakość w rządzeniu - komentuje specjalnie dla WP.PL dr Jacek Zaleśny z Uniwersytetu Warszawskiego.
Trzecie miejsce w rankingu zajmuje Sojusz Lewicy Demokratycznej, na który chce głosować 12 proc. Polaków. Notowania SLD poprawiły się o 1 punkt proc. od ostatniego badania. Na kolejnej pozycji z 5-proc. poparciem uplasowały się ex-aequo Polskie Stronnictwo Ludowe i Twój Ruch. Poparcie dla ludowców nie zmieniło się, z kolei partia Janusza Palikota poprawiła swoje notowania o 1 punkt proc.
Poza sejmem znalazłyby się za to: Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego z 4-proc. poparciem (poprawa o 2 punkty proc.), Polska Razem Jarosława Gowina, na którą chciałoby głosować 3 proc. Polaków (poprawa o 1 punkt proc.) oraz Solidarna Polska, którą wybiera 2 proc. ankietowanych (bez zmian). 15 proc. ankietowanych nie wskazało żadnej partii.
"Ukraina już nie służy Platformie"
Politolodzy, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, zwracają uwagę, że chociaż sytuacja na Ukrainie staje się coraz bardziej dramatyczna, konflikt rosyjsko-ukraiński w znacznie mniejszym stopniu wpływa na notowania partii politycznych niż kilkanaście dni temu. Ukraina służyła dotąd szczególnie Platformie Obywatelskiej, ale obecnie ten motyw traci na znaczeniu w kampanii PO. - W pierwszej fazie konfliktu Donald Tusk i Radosław Sikorski byli zaangażowani w jego rozwiązywanie, co było widoczne w kraju i na arenie międzynarodowej. Teraz, gdy spór stał się geopolityczny, mają niewiele do powiedzenia - zwraca uwagę dr Jacek Zaleśny z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem wymownie świadczy o tym sposób, w jaki Siergiej Ławrow potraktował ministra Sikorskiego podczas szczytu w Hadze 24 marca. Minister Sikorski chciał się z nim spotkać w kuluarach, ale minister Ławrow bez słowa wyszedł i nie wrócił. - Ewidentnie zbył Sikorskiego niczym natrętnego uczniaka - mówi. Rozgrywka w sprawie Ukrainy toczy się obecnie
między Federacją Rosyjską i USA, z dodatkiem podzielonej wewnętrznie UE.
Również zdaniem prof. Kazimierza Kika Ukraina nie premiuje już PO. - Społeczeństwo jest coraz bardziej zaniepokojone, a rząd idąc na konfrontację z Rosją przestaje być gwarantem bezpieczeństwa. Klasa polityczna wciąż jest na froncie, ale Polacy wolą być w domu. Ich instynkt samozachowawczy jest silniejszy - mówi WP.PL prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Dr Zaleśny wskazuje, że sprawy krajowe odgrywają obecnie w kampanii większą rolę, a jest to płaszczyzna rywalizacji wyborczej mniej korzystna dla PO. - PO próbowała utrzymać motyw międzynarodowy ogłaszając projekt bezpieczeństwa energetycznego, ale była to inicjatywa i spóźniona, i mało wiarygodna w sytuacji wieloletnich zaniedbań energetycznych. Duże grupy społeczne pamiętają, że to właśnie rząd Donalda Tuska tak negocjował kontraktowanie gazu z Rosji, że Polacy - obok Ukraińców - płacą za gaz rosyjski o kilkadziesiąt procent więcej niż Niemcy czy Włosi. Do tego trzeba dodać wieloletnie opóźnienia w budowie gazoportu, w pracach nad stworzeniem infrastruktury prawnej dla wydobycia gazu łupkowego, nieodtwarzanie mocy produkcyjnych elektrowni. Innymi słowy, praktycznie w każdym obszarze polityki energetycznej zaniedbania rządu są powszechnie widoczne i kosztowne dla Polaków. Spadek znaczenia motywów zagranicznych w kampanii wyborczej sprawia, że obecnie PO coraz bardziej musi się tłumaczyć z zadłużenia
większego niż za Gierka, emigracji zarobkowej około dwóch milionów Polaków, problemów w edukacji szkolnej, zapaści w służbie zdrowia czy w transporcie kolejowym. To kwestie problematyczne dla Rady Ministrów. A każdy dzień przynosi kolejne informacje o zakresie i skali nieudolności rządzącej ekipy, jak chociażby ostatni raport NIK na temat niegospodarności przy budowie Stadionu Śląskiego - zwraca uwagę.
W opinii eksperta WP.PL partii rządzącej nie sprzyja także toczące się obecnie przed Trybunałem Konstytucyjnym postępowanie w sprawie kontroli konstytucyjności przepisów dotyczących stosowania środków operacyjno-rozpoznawczych. Pokazało ono, że rocznie służby proszą o bilingi prawie dwa miliony razy, tj. częściej niż we wszystkich pozostałych państwach Unii Europejskiej. Niespodziewanie dla Polaków okazało się, że są bardziej inwigilowani niż np. Białorusini. Oznacza to m.in. załamywanie się narracji PO, że rządy PiS-u to powrót do państwa represyjnego. Okazuje się bowiem, że to obecnie mamy do czynienia z budowaniem "Tuskmenistanu".
"Wątek smoleński musi być eksponowany przez PiS"
Zdaniem eksperta PiS nie ma pomysłu na kampanię do europarlamentu. - Próbował pokazać, że kandydaci PO nie nadają się do Europy, bo są obciachowi, spotkało się to jednak z mocną odpowiedzią PO. Co pokazało PO w klipie wyborczym, także liderzy PiS nie są eleganckimi gentlemanami z Brukseli. Nie odbiegają poziomem od tego, co zarzucali konkurencji - zwraca uwagę. Dr Zaleśny zapytany o to, czy powrót do tematyki smoleńskiej, w związku z rocznicą 10 kwietnia, mógł przyczynić się do spadku poparcia dla PiS, zaprzecza. - Wątek smoleński musi być eksponowany przez PiS, bo to ważna kwestia dla jego żelaznego elektoratu, który jest istotny podczas tych wyborów. Przy niskiej frekwencji w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ci wyborcy muszą czuć się dowartościowani, bo elektorat chwiejny i tak nie pójdzie do urn - stwierdza. Zastrzega, że zarazem to nie będzie jedyny motyw tej kampanii. Partia będzie także eksponować pogłębiającą się peryferyjność polskiej gospodarki, narastanie problemów społecznych. Z kolei zdaniem
prof. Kika poruszanie tematu Smoleńska w kontekście Ukrainy to przejaw braku politycznego rozsądku. - To dolewanie oliwy do ognia, bo pogłębia nastrój zagrożenia - dodaje.
Zdaniem prof. Kika SLD zyskuje, ponieważ prezentuje odmienny niż PiS i PO, mniej konfrontacyjny, punkt widzenia ws. Ukrainy. Ekspert przewiduje, że aktywa SLD będą dalej rosły. Dr Zaleśny wzrost notowań SLD tłumaczy umiejętną strategią tej partii, która przedstawia się jako partia stabilna, która jest jedyną alternatywą dla PiS i PO. - Przekaz SLD skupia się na pokazaniu, że między PiS a PO nie ma większych różnic, co ma odzwierciedlenie w personalnych przetasowaniach na listach, np. Michał Kamiński raz jest jednym z liderów PiS, a następnie PO, że w sprawie Rosji Donald Tusk mówi językiem Jarosława Kaczyńskiego - zwraca uwagę.
PSL jako partia koalicji rządowej ponosi tego konsekwencje. - Albo mówi to samo co PO albo jest nieskuteczna i skupiona na załatwianiu posad dla swoich członków i ich rodzin. W PSL występuje też problem wewnętrznego przywództwa. Wyraźnie widać, że Janusz Piechociński wszedł w buty o kilka numerów za duże, co nawet Waldemar Pawlak spuentował jego problemami z podniesieniem z kolan - zwraca uwagę.
Nowa Prawica najbardziej zaskoczy?
Zaleśny i Kik są zgodni, że największą niespodzianką tych wyborów może być wynik Nowej Prawicy. - Ta partia prezentuje całkiem inne niż konkurenci spojrzenie na kwestie europejskie, postuluje redukcję budżetu europejskiego, ograniczenie wpływu UE na stosunki wewnętrzne krajów członkowskich. W polityce krajowej wyraźnie akcentuje ograniczenie polityk socjalnych, problem biurokracji rozrośniętej bardziej niż w Polsce Ludowej. Pokazuje, że tak PO jak i PiS-owi chodzi tylko o przysłowiowe stołki. Przy sprawnie przeprowadzonej kampanii wyborczej może powtórzyć sukces Ruchu Palikota z 2011 r. Partia jest na fali wznoszącej - uważa dr Zaleśny.
Poprawiły się notowania premiera
Z aprobatą o pracy Donalda Tuska wypowiada się obecnie co trzeci Polak (32 proc.; pogorszenie notowań o 3 punkty proc.). Z kolei źle premiera ocenia blisko dwie trzecie Polaków (63 proc.; pogorszenie o 4 punkty proc.). Gabinet Donalda Tuska dobrze ocenia co piąty Polak (23 proc.; poprawa notowań o 2 punkty proc.). Złą opinię ma o rządzie trzy czwarte badanych (75 proc.; pogorszenie notowań o 2 punkty proc.).
Notowania Bronisława Komorowskiego nieco się poprawiły w ostatnich dwóch tygodniach. Obecnie dobrze wypowiada się o prezydencie 63 proc. z nas (to poprawa notowań o 2 punkty proc. ). Źle ocenia pracę prezydenta 36 proc. Polaków (bez zmian). Tylko co piąty Polak (15 proc.) pozytywnie ocenia pracę sejmu (pogorszenie o 1 punkt proc.). Ponad trzy czwarte (81 proc.) badanych ocenia pracę parlamentarzystów negatywnie (pogorszenie o 3 punkty proc.).
Sondaż dla Wirtualnej Polski został przeprowadzony 14 kwietnia. Zrealizował go Instytut Badania Opinii Homo Homini. Badanie preferencji politycznych prowadzone jest metodą telefonicznych, standaryzowanych wywiadów kwestionariuszowych wspomaganych komputerowo (CATI - Computer Aided Telephone Interview) na probie losowo-kwotowej stanowiącej liczebną reprezentację cech demograficznych dla ogółu pełnoletnich mieszkańców Polski z zachowaniem rozkładów terytorialnych (dane wg GUS). Wielkość próby to przynajmniej 1067 jednostek w jednym pomiarze.