Sondaż: większość Amerykanów za kontrolą internetu i telefonów
Ujawnienie programów o inwigilacji danych telefonicznych i internetowych wywołało debatę w USA o prawie do prywatności i granicach walki z terroryzmem. Ale według sondaży dla większości Amerykanów ważniejsze od prywatności jest zapobieganie zamachom.
11.06.2013 | aktual.: 11.06.2013 05:17
Choć w prasie liberalnej dominuje krytyka pod adresem rządu o nadmierną kontrolę obywateli, a nawet oskarżenia o nadużycia władzy, większość Amerykanów akceptuje monitorowanie danych, przynajmniej w przypadku danych telefonicznych - tak wynika z opublikowanego w poniedziałek wieczorem, a przeprowadzonego w ostatnich trzech dniach, badania PEW Research Center.
Aż 56 proc. Amerykanów stwierdziło, że akceptuje tajne zezwolenie sądowe, jakie uzyskała Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA), by śledzić dane dotyczące rozmów telefonicznych milionów Amerykanów w ramach śledztw antyterrorystycznych. 41 proc. wyraziło stanowisko przeciwne. Nieco mniej osób akceptuje natomiast dostęp wywiadu do poczty elektronicznej.
52 proc. uważa, że rząd nie powinien mieć dostępu do wszystkich e-maili, by zapobiegać ewentualnym aktom terroru. 45 proc. wyraziło pogląd przeciwny. Ale aż 62 proc. było zdania, że dla rządu federalnego ważniejszym zadaniem jest śledzenie potencjalnych zagrożeń, "nawet jeśli to uderza w prywatność".
Sprawa Snowdena
Niemniej dla wielu Amerykanów 29-letni były pracownik wywiadu Edward Snowden jest bohaterem, czemu dają wyraz w komentarzach pod artykułami na temat dwóch ujawnionych przez niego tajnych programów zbierania na masową skalę i przetwarzania przez NSA i FBI danych telefonicznych milionów Amerykanów i obcokrajowców. Wyrazem tego poparcia jest złożona w niedzielę na portalu internetowym Białego Domu petycja, której sygnatariusze domagają się o ułaskawienie Snowdena jako "bohatera narodowego", który ujawnił naganne praktyki rządu.
NSA zażądała jednak śledztwa w związku z ujawnieniem tajnych programów a Departament Sprawiedliwości poinformował w niedzielę jest ono we "wstępnej fazie". Wielu polityków, w tym przywódczyni republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów Erica Cantor, zaapelowało o ekstradycję do USA przebywającego w Hong Kongu Snowdena, skoro złamał prawo.
Na forach internetowych bardzo wiele osób podziela przekonanie, że Snowden to przestępca, który powinien być osądzony. Także przedstawiciele władzy, a zwłaszcza wywiadu USA, w ostrych słowach skrytykowali przecieki jako zagrażające bezpieczeństwu narodowemu. - To dosłownie przyprawia o mdłości - powiedział dyrektor amerykańskiego wywiadu James Clapper podczas ubiegłego weekendu.
Programu bronił też były prokurator generalny za prezydentury George'a Busha, Michael Mukasey, wskazując że dzięki monitorowaniu danych obcokrajowców w 2009 roku pojmano Najibullaha Zazi'ego, który planował atak terrorystyczny na nowojorskie metro.
Komentatorzy broniący praw obywatelskich nie ukrywają, że są tym bardziej rozczarowani informacjami o istnieniu programów szpiegowskich, że legitymizuje je prezydent Barack Obama. "Amerykanie chcą być chronieni, ale nie kosztem wartości, które czynią nas Amerykanami. To dlatego (kandydat) Obama, potępiając rażące działania George W. Busha wywołał takie poruszenie w 2007 roku" - napisała komentatorka "New York Timesa" Maureen Down.
Obamie wytyka się, że po objęciu urzędu, nie tylko nie zreformował ustanowionych za Busha programów kontroli danych, ale je rozwinął na większą skalę. - Patrzyłem, jak Obama kontynuuje te same praktyki, które, jak myślałem, będą ścigane - powiedział sam Snowden.
"To, o co nasi samozwańczy liberałowie powinni się martwić, to kolejny udany atak terrorystyczny jak ten z 11 września 2001 roku, albo inny z użyciem broni masowego rażenia" - napisał z kolei w poniedziałek konserwatywny dziennik "Wall Street Journal".
Zdaniem dziennika zbieranie i zestawianie ze sobą ogromnej ilości danych by szukać korelacji wskazujących na potencjalne zagrożenie "ratuje życie ludziom", a poza tym jest lepszą, bo mniej ingerującą w indywidualną wolność metodą wywiadowczą.