Soloch: oto różnice zdań między BBN a MON

Różnica między BBN a MON w kwestii systemu dowodzenia siłami zbrojnymi, dotyczy organizacji armii, a konkretnie instytucji połączonego dowództwa – powiedział szef BBN Paweł Soloch. Dodał, że w pewnych kwestiach, oba ośrodki mają zbieżne poglądy.

Soloch: oto różnice zdań między BBN a MON
Źródło zdjęć: © PAP | Arek Markowicz
Bartosz Lewicki

- Jeśli chodzi o dyskusję nad systemem kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi, w pewnych elementach koncepcje BBN i MON są zbieżne. Natomiast diametralnie różnimy się w zasadniczym elemencie dotyczącym organizacji dowództwa, odpowiedzialnego za prowadzenie operacji połączonych - przyznał Soloch w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

"Jasne wskazanie, kto dowodzi w czasie wojny"

- W trakcie spotkań, które odbyliśmy z zespołem opracowującym Strategiczny Przegląd Obronny, w wielu wymiarach nasze opinie były podobne. Jest zgoda, co do tego, że obecny system dowodzenia jest nieefektywny i wymaga zmian, że powinno być jasno wskazane, kto jest pierwszym żołnierzem i naczelnym dowódcą na czas wojny; jest zgoda co do tego, że powinien to być szef Sztabu Generalnego. Zgadzamy się także, co do tego, by przywrócić dowództwa rodzajów sił zbrojnych - wyliczał szef BBN.

Dodał, że BBN opowiada się przy tym za modelem, w którym działa dowództwo połączone, wskazując, że współczesne operacje mają charakter połączony - dotyczy to zarówno zaangażowania różnych rodzajów sił zbrojnych, jak i współdziałania wojsk z różnych państw.

W modelu BBN naczelny dowódca - wyjaśnił Soloch - "odpowiada za poziom strategiczny, obejmujący całe terytorium państwa oraz całość sił zbrojnych, współdziała z władzami cywilnymi oraz sojusznikami". - Jest swoistym łącznikiem, przekładającym język polityki i decyzje polityczne na język militarny, porusza się na styku: centrum polityczne - siły zbrojne - dodał szef BBN. - Natomiast dowódca sił połączonych odpowiada za poziom operacyjny, czyli planuje i dowodzi konkretnymi operacjami militarnymi. Bez niego osiągnięcie celów strategicznych byłoby niemożliwe" - argumentował. Według szefa BBN, "nie jest możliwie, aby naczelny dowódca mógł skutecznie realizować zarówno zadania szczebla strategicznego, związane ze współdziałaniem z władzami państwa, jak i szczebla operacyjnego - związane z dowodzeniem konkretną operacją".

- MON nie przewiduje dowództwa połączonego, mówi o inspektoracie szkolenia i dowodzenia. Uważamy, że dowództwo połączone jest rozwiązaniem zdecydowanie lepszym i kompatybilnym ze strukturami sojuszniczymi. Dowództwa połączone występują dziś w zdecydowanej większości, jeżeli nie we wszystkich, armiach NATO-6130285597505153c) - zaznaczył Soloch. Jak dodał, zgodnie z propozycją MON, inspektor szkolenia - nietożsamy z dowódcą sił połączonych - miałby inne funkcje. Byłby też mianowany przez ministra obrony i pełnił nadrzędną rolę w stosunku do dowódców rodzajów sił zbrojnych (ich stanowiska mają być przywrócone), których z kolei mianowałby prezydent.

"Kto kogo mianuje"

- Drugi aspekt, to ten, kto kogo mianuje - kogo wskazuje prezydent a kogo minister. Uważamy, że ta dyskusja jest bardzo istotna, ale wpierw powinniśmy się skupić na kwestiach organizacji Sił Zbrojnych - podkreślił szef BBN. - Nie jest tak, że gdyby inspektora mianował prezydent, to byłoby to sprzeczne z konstytucją - podkreślił szef BBN, przypominając, że za prezydentury Lecha Kaczyńskiego to właśnie prezydent mianował szefa Inspektoratu Wsparcia.
Soloch powiedział też, że BBN przygotowuje analizę raportu SPO na życzenie prezydenta. - Dostaliśmy jego nową wersję - ona nie jest radykalnie różna, ale wprowadza pewne zmiany w stosunku do pierwszej wersji. Przekażemy uwagi prezydentowi, on podejmie decyzje, co do ewentualnych dalszych działań - zapowiedział. - Przypominam, że chociaż SPO jest wartościową inicjatywą, to jest przedsięwzięciem analitycznym, przygotowanym na podstawie decyzji ministra obrony narodowej i wiążącym jedynie wewnątrz resortu. Nie ma znaczenia formalnego, tak jak podpisywane przez prezydenta główne kierunki rozwoju sił zbrojnych, czy polityczno-strategiczna dyrektywa obronna. Nie ma podstaw prawnych, by uznać SPO za dokument mogący wyznaczać kierunki rozwoju systemu obronnego - dodał szef BBN.

Zaznaczył, że "co do zasady, prezydent nie musi zajmować stanowiska wobec SPO". - Z punktu widzenia prezydenta, kluczowe są kwestie propozycji legislacyjnych, np. związanych z reformą systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi. One się pojawiły w rekomendacjach zawartych w raporcie SPO i do nich się odnosimy - powiedział Soloch. - Zgłaszaliśmy nasze uwagi w trakcie prac nad SPO, ale nie uczestniczyliśmy w opracowaniu raportu końcowego. Nie braliśmy też udziału w wypracowywaniu scenariuszy, czy formułowaniu wniosków po grach wojennych, które miały weryfikować propozycje zmian przedstawione przez MON - dodał szef BBN.

Raport ze Strategicznego Przeglądu Obronnego MON przesłało BBN po zakończeniu SPO w maju br. Już po opracowaniu raportu Ministerstwo Finansów wydało nową prognozę wzrostu PKB, a rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o modernizacji oraz finansowaniu sił zbrojnych stopniowo zwiększający nakłady na obronność. Sejm uchwalił ustawę w piątek 15 września.

Soloch przyznał także, że na merytoryczną współpracę między BBN i MON wpływa zawieszenie przez SKW dostępu do informacji niejawnych szefowi departamentu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi w BBN gen. bryg. Jarosławowi Kraszewskiemu.

Przed tegorocznym świętem Wojska Polskiego prezydent Andrzej Duda odłożył nominacje generalskie. Jako powód, BBN podało trwające prace i brak uzgodnień dotyczących nowego systemu dowodzenia, co - jak zaznaczono - nie stwarzało warunków do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny kandydatur.

Jakub Borowski

Zobacz także: Armia marzeń według MON

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)