"Solidarność" przeciw zmianom w Kodeksie Pracy
Po godz. 16.00 przed Kancelarią Premiera zakończył się protest związkowców z "Solidarności" przeciw rządowym propozycjom zmian w Kodeksie Pracy. Pod kancelarią doszło do przepychanek z policją. W demonstracji wzięło udział, według różnych źródeł od kilkunastu do 50 tys. związkowców. Ich przemarsz spowodował poważne utrudnienia w ruchu w centrum miasta.
Manifestujący pod kancelarią premiera rzucali w kierunku policji kamienie, petardy i race dymne. Cały front budynku został zasnuty dymem. Protestujący próbowali przerwać barierki, doszło do drobnych potyczek z policjantami. Na miejsce zdarzenia wezwano dodatkowe oddziały policji.
Wcześniej demonstranci obrzucili jajkami, petardami i kamieniami budynek kancelarii. Krzyczeli: "Gdzie jest Miller" i: "Zabić Millera".
Do drobnych utarczek doszło również w Sejmie. Jeden ze związkowców ranił posła Samoobrony ciosem w nos.
Wcześniej w okolicach Ronda de Gaulle'a pochód próbowało zakłócić kilka osób z liberalnego stowarzyszenia Koliber. Młodzi ludzie domagali się liberalizacji Kodeksu Pracy. Tłum demonstrujących wygwizdał uczestników kontrmanifestacji.
Związkowcy wręczyli petycje przeciwko zmianom w Kodeksie Pracy ministrowi pracy Jerzemu Hausnerowi i marszałkowi Sejmu Markowi Borowskiemu.
Przed rozpoczęciem demonstracji przewodniczący "Solidarności" Marian Krzaklewski powiedział, że problemu bezrobocia nie da się rozwiązać wbrew społeczeństwu, arbitralnie narzucanymi decyzjami. Zażądał przerwania polityki, która - jak podkreślił - konfliktuje ze sobą kolejne grupy społeczne. Krzaklewski zaproponował, by ustalenia dotyczące nowelizacji Kodeksu Pracy były uzgodnione na obradach Komisji Trójstronnej.
Związkowcy ruszyli około godziny 13.30 z placu Piłsudskiego. Przeszli ulicami Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat pod Sejm, a później Alejami Ujazdowskimi pod kancelarię premiera. Przemarsz znacznie utrudnił ruch w centrum Warszawy.(PAP/IAR/ck)