Polegli w Rosji. Kim Dzong Un poinformował o rozkazach wobec rodzin
Korea Północna po raz pierwszy oficjalnie potwierdziła udział swoich wojsk w wojnie Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie. Gen. Waldemar Skrzypczak ostrzega, że sojusz Putina i Kima nie jest zwykłą deklaracją współpracy, lecz poważnym i trwałym zobowiązaniem obu reżimów. "Nie jest skierowany wyłącznie przeciwko Ukrainie, ale również takim krajom jak Japonia i Korea Południowa" - ocenia wojskowy.
Rosja nie tylko liczy na wsparcie koreańskiego reżimu w wojnie w Ukrainie, ale zobowiązuje się również do obrony państwa Kim Dzong Una w przypadku jego zagrożenia w Azji. W poniedziałek Rosja zadeklarowała, że w razie potrzeby udzieli Korei Płn. pomocy wojskowej. Z kolei Korea oficjalnie potwierdziła wysłanie wojsk na front. W pełnym patosu komunikacie Centralnej Komisji Wojskowej określiła udział swoich żołnierzy w walkach jako "świętą misję" przeciwko "wrogim siłom, które brutalnie splądrowały bratni kraj, Rosję".
- Putin potwierdza, że ten sojusz jest trwały. To największy sukces Kim Dzong Una, mieć takiego gwaranta - komentuje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce. - Sojusz nie jest skierowany wyłącznie przeciwko Ukrainie. Rosja i Korea Północna sygnalizują gotowość do wspólnej konfrontacji z takimi państwami jak Japonia czy Korea Południowa. Korea Południowa musi liczyć się z tym, że Rosjanie pomogą Północy w przypadku wybuchu konfliktu. To dla Seulu scenariusz skrajnie niebezpieczny. To zmienia układ sił w Azji - przestrzega gen. Skrzypczak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak Ukraińcy wspierają swoją armię? "Brygady wykupują billboardy"
Sojusz reżimów i artykuł 4. Tak Koreańczycy pojechali do Rosji
Rosjanie oficjalnie poinformowali, że północnokoreańscy żołnierze brali udział w działaniach wojskowych "w pełnej zgodności z traktatem o wszechstronnym partnerstwie strategicznym. W szczególności z jego artykułem 4., który przewiduje natychmiastową pomoc wojskową w przypadku zbrojnego ataku na jedną ze stron".
Z tego powodu generał Skrzypczak podkreśla inny wątek współpracy tych państw. - Ukraiński front to wielka szkoła dla armii północnokoreańskiej. Zdobywają doświadczenie bojowe, uczą się operowania na polu bitwy nasyconym dronami, nowymi technologiami, czego ich potencjalni przeciwnicy jeszcze nie poznali. Koreańczycy uczą się nowoczesnej wojny na żywym organizmie, wojnie rosyjsko-ukraińskiej - zauważa polski wojskowy.
Kim Dzong Un nakazał budowę pomnika poległym w Rosji. Co z rodzinami?
Opublikowane w poniedziałek oficjalne komunikaty obu stron tylko potwierdzają powagę sytuacji. Putin osobiście zwrócił się do Kima. - Naród rosyjski zawsze będzie czcił koreańskich bohaterów, którzy oddali życie za Rosję, okrywając się nieprzemijającą chwałą (...) Doceniamy i szczerze wdzięczni jesteśmy głowie państwa, towarzyszowi Kim Dzong Unowi - powiedział prezydent Rosji.
Z kolei Kim Dzong Un odwzajemnił gest mówiąc, iż "uznaje za zaszczyt sojusz z tak potężnym państwem jak Federacja Rosyjska" - czytamy w informacji państwowej agencji KCNA w Korei Północnej. W tekście wspomniano, że Koreańczycy z Północy brali udział w odbijaniu terenów obwodu kurskiego w Rosji, które w sierpniu 2024 roku zajęły siły ukraińskie. Przypomnijmy, że już w październiku południowokoreański wywiad poinformował, że Korea Północna wysłała 12 tys. żołnierzy do Rosji, aby wesprzeć wojnę przeciwko Ukrainie. Reżim nie przyznał się do tego. Później potwierdzeniem wejścia do walk nowych sił były doniesienia o zabitych oraz wziętych do niewoli.
- Ojczyzna powinna podjąć ważne środki państwowe, aby szczególnie i preferencyjnie traktować i dbać o rodziny dzielnych żołnierzy, którzy brali udział w wojnie - ogłosił Kim Dzon Un. Nakazał wzniesienie w stolicy pomnika "na część męstwa dumnych synów Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej". Obiecał, że przed nagrobkami poległych żołnierzy będą składane kwiaty. Ilu poległo? Tego już nie wyjaśniono.
Po komunikatach reżimów głos zabrali urzędnicy Departamentu Stanu USA. Zaapelowali do Korei Północnej o wycofanie wojsk z Rosji, a także o zaprzestanie wszelkiego wsparcia dla Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej - poinformowała o tym południowokoreańska agencja prasowa Yonhap.
Agencja cytuje wypowiedź urzędnika: "Kraje trzecie, takie jak Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna, które podtrzymywały wojnę rosyjsko-ukraińską, ponoszą za to odpowiedzialność. Wciąż niepokoi nas bezpośrednie zaangażowanie KRLD w wojnę. Rozmieszczenie wojsk KRLD w Rosji i wszelkie wsparcie udzielane KRLD przez Federację Rosyjską w zamian muszą się zakończyć" - padło w oświadczeniu.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski