Śmiertelny wypadek podczas użyczenia auta marki Infiniti do testów prasowych. Zginął pasażer
Jeszcze nie opadły emocje po wyczynie polskich piratów drogowych na Słowacji, a pojawiły się doniesienia o innym, tragicznym wypadku przedstawiciela mediów podczas testu sportowej limuzyny. Brawurowa jazda limuzyną infiniti kosztowała życie uczestnika przejażdżki w Tczewie - dowiaduje się WP.
O tej sprawie nie było dotąd głośno. Do mediów nie przebiła się informacja, że kierowcą doszczętnie rozbitego auta był fotograf, specjalizujący się w sesjach zdjęciowych szybkich samochodów. Jednak wypadek w Tczewie z 2017 roku bardzo przypomina historię, która niedawno wydarzyła się na Słowacji. Tam, piracki wyścig, którego organizatorem był dziennikarz motoryzacyjny w użyczonym przez Mercedesa aucie, kosztował życie 57-letniego Słowaka. Oba przypadki łączy młody wiek kierowców, szybkie auta wypożyczone do testów i tragiczna w skutkach szybka jazda. Niestety wspólny mianownik to również beztroskie podejście koncernów motoryzacyjnych do wypożyczenia szybkich samochodów napalonym 20-latkom.
Samochód został użyczony do sesji zdjęciowej, ustalono w śledztwie. - Nadmierna prędkość i niedostosowanie stylu jazdy do panujących warunków jazdy były przyczyną dachowania, a w efekcie wypadku i śmierci pasażera. W tej sprawie niedawno zapadł wyrok - informuje WP Grażyna Wawryniuk rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Do tragedii doszło 8 maja 2017 roku w Tczewie. Luksusowa i szybka limuzyna Infiniti, kierowana przez fotografa specjalizującego się w sesjach super-samochodów wypadła z trasy. Auto dachowało i z impetem uderzyło w ogrodzenie. Zginął pasażer, kolega 27-letniego kierowcy. Wyrok to rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, zakaz prowadzenia samochodu na 5 lat. Dodatkowo sprawca wypadku został zobowiązany do wypłacenia matce ofiary zadośćuczynienia w wysokości 30 tys. złotych. Kara za spowodowanie śmiertelnego wypadku zdaje się była dość łagodna. Wyrok uprawomocnił się bez apelacji ze strony oskarżonego.
Mocne słowa do koncernów motoryzacyjnych
Przypomnijmy, że po głośnym wypadku na Słowacji część komentatorów skrytykowała politykę koncernów motoryzacyjnych, beztrosko użyczających szybkich aut napalonym kierowcom. - Powinny one prowadzić dużo bardziej odpowiedzialną politykę w zakresie wypożyczania aut do testów. Nikt nie jest w stanie mnie przekonać, że 26-latek jest psychicznie przygotowany i ukształtowany, aby w sposób odpowiedzialny i bezpieczny prowadzić taką zabawkę. Rozumiemy wszyscy, że jest pogoń w budowaniu zasięgu w szczególności w internecie, ale w tym wszystkim potrzebna jest doza zdrowego rozsądku i zwykła ostrożność - skomentował Jerzy Ciszewski, ekspert branży public relations. Chodziło mu o udział w pirackim rajdzie Łukasza K., który na użytek wyprawy na Słowację dostał sportowego mercedesa AMG z parku prasowego Mercedes-Benz Polska.
- Gdy ściśle współpracowałem z przemysłem motoryzacyjnym, bardzo dobrze wiedzieliśmy, kto i w jakim stylu prowadzi, przekazane mu na testy auto. Jaka jest szansa, że zwróci do parku prasowego lekko rozbite lub czyste i nie draśnięte. Myślę, że dziś środowisko również dysponuje tego typu wiedzą, a przedstawiciele koncernów również - dodał Ciszewski.
Infiniti Polska: "nieszcześliwe okoliczności"
Po wypadku na Słowacji przedstawiciele Mercedesa wyrazili ubolewanie i potępili zachowanie kierowcy. Jakie stanowisko ma Infiniti Polska? - Gdański wypadek był krańcowo odmienny od słowackiego. Nie mieliśmy tu do czynienia z drogowym piractwem, a z wyjątkowo nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności - odpowiada Radosław Pszczółka, rzecznik prasowy Infiniti Polska. - Choć oczywiście kierowca nie był bez winy, bo nie tylko nie dostosował prędkości do warunków jazdy, ale też przekroczył dopuszczalną na tym odcinku prędkość. Wiosenny przymrozek spowodował powstanie na jezdni tzw. czarnego lodu, który przyczynił się tamtej feralnej nocy do jeszcze przynajmniej czterech zdarzeń drogowych w najbliższej okolicy - komentuje.
Dodaje, że po wypadku nie było powodów, aby firma zmieniała zasady użyczeń samochodów testowych. Umowy już wtedy zawierały zapisy przypominające o obowiązku przestrzegania przepisów prawa o ruchu drogowym oraz zabraniające wykorzystywania samochodu w próbach sportowych, rajdach, wyścigach i imprezach wykraczających poza standardowe użytkowanie i testowanie. - Przez dziesięć lat funkcjonowania naszego parku prasowego, nie odnotowaliśmy żadnego wypadku, w którym ktokolwiek miałby złamany choćby mały palec. Powiem więcej, liczbę wniosków policji o przekazanie danych kierowcy, któremu fotoradar wykazał przekroczenie prędkości, mogę policzyć na palcach jednej ręki - podkreśla rzecznik marki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl