Śmiertelnie niebezpieczne falochrony. Ratownicy ostrzegają
Bałtyk może być śmiertelnie niebezpieczny nawet tuż przy samym brzegu. Woda wzdłuż falochronów jest dużo głębsza, niż może się wydawać, tworzy jakby "podwodną rzekę". – Wystarczy krok, by wpaść 2 metry pod wodę – ostrzegają ratownicy WOPR ze Słupska.
11.06.2019 | aktual.: 11.06.2019 14:29
Bezmyślnych urlopowiczów nie brakuje, a alkohol nad morzem to niestety norma. Ludzie tkwią w błędnym przekonaniu o tym, że najbezpieczniej będzie tuż obok falochronów, bo to miejsce, gdzie można się czegoś złapać, podciągnąć i wypłynąć.
To też punkt odniesienia dla rodziców. – Każą się tam kąpać dzieciom, bo wtedy łatwiej im je zlokalizować – mówi Wirtualnej Polsce ratownik WOPR Patryk Tworek. To tylko pozory, bo naprawdę w tych miejscach jest śmiertelnie niebezpiecznie.
Tonący nie zdążą nawet wezwać pomocy
Na początku sezonu nad morzem, u progu lata o śmiertelnym niebezpieczeństwie i podstawach bezpieczeństwa przypominają letnikom m.in. mieszkańcy Ustki. Anita Puda z domu wypoczynkowego "Słoneczna" w rozmowie z WP podkreśla, że woda przy falochronie to śmiertelna pułapka i przytacza historię jednego z gości.
– Pan Tomasz ratował dziecko w takiej sytuacji. Było metr od niego, on stał po kolana w wodzie, a dziecku silny prąd podcinał nogi. Dwaj silni mężczyźni mieli problemy, żeby wyciągnąć z wody małego chłopca, a byli dwa metry od brzegu – opisuje nasza rozmówczyni. I dodaje, że urlopowicze są tym zaskoczeni.
– Byli pewni, że tam można szukać ratunku. To nieprawda. Dodatkowo, najczęściej te falochrony są porośnięte małymi muszelkami, bardzo ostrymi. Przy skaleczeniu niewiele potrzeba, by wdało się jakieś zakażenie – zaznacza.
Innym mitem przyjeżdżających nad Bałtyk jest to, że jak przyjdzie fala, to wyrzuci ich na brzeg. Dzieje się wręcz przeciwnie – fala ma cofkę i z dwa razy większą siłą porywa w głąb morza.
– Natychmiast idzie się pod wodę, fala zakrywa człowieka i nie ma możliwości, by wezwać pomoc. Nie dzieje się, jak w filmach, gdzie tonący krzyczy głośno i macha rękami – podkreśla Puda.
Ignorowane ostrzeżenia
W Ustce, Rewalu i wielu nadmorskich kurortach ratownicy WOPR-u organizują pokazy o niebezpiecznych falochronach.
W ubiegłym roku film z takiego pokazu przygotowali i udostępnili w sieci ratownicy ze Słupska. – Ma pół miliona wyświetleń, ale to wciąż mało, bo jest dużo nieświadomych osób – ocenia ratownik Patryk Tworek, który od 10 sezonów patroluje plaże w Ustce.
– Na turystów nie działają też znaki. Nie wiem czy ich naprawdę nie widzą, czy nie chcą ich widzieć. Podchodzą pod sam falochron, mają przed nosem ostrzeżenia i ich nie czytają – ubolewa Tworek.
Ratownicy WOPR-u zwracają uwagę, że nie tylko znaki są ignorowane, ale i oni sami. W Wodnych Ochotniczych Pogotowiach Ratunkowych duża grupa to ludzie młodzi. Zwracając uwagę, upominając turystów i udzielając im instrukcji, spotykają się z pobłażliwym traktowaniem i lekceważeniem.
– No bo, co też ja, taki młody i niedoświadczony, mogę wiedzieć? Machają na nas rękami, jak na natrętne muchy – opowiada Tworek.
Megafon zamiast mandatu
Na lekkomyślnych urlopowiczów, którzy nierzadko są pod wpływem alkoholu, wcale nie działa groźba wezwania policji ani mandatu, który mogliby dostać. Działa wzywanie ich przez megafon ratowników WOPR-u.
– Jest im wstyd, kiedy przez megafon wywołujemy kogoś z morza. Albo wzywamy rodziców do dziecka, który samotnie pływa w morzu – mówi Patryk Tworek.
Opisał sytuację, jaka spotkała go rok temu. Zauważył małą dziewczynkę, która sama kąpała się w morzu. Fale robiły się coraz wyższe, ratownicy zmienili flagę na czerwoną. Ratownik wziął megafon, wywołał dziewczynkę z wody i dodał: "Chodź, zobaczymy co robią rodzice". Wszyscy ludzie, którzy byli na plaży obserwowali, jak odprowadza dziecko prawie na wydmę do śpiącego plecami do morza dziadka.
– Obudziłem go, zapytałem, czy ma ochotę na kawę. Mężczyzna był zdziwiony i nie wiedział, o co mi chodzi. Przecież według niego, moim obowiązkiem jest przypilnowanie dziecka i odprowadzenie go do opiekunów – opowiada Patryk. – Ratownik to nie opiekunka dla dziecka, a tak jesteśmy traktowani – zaznacza.
W tym roku ratownicy nie zanotowali jeszcze przypadku utonięcia przy falochronie. – Niestety, obawiamy się, że to może być kwestia czasu. Tym bardziej, że śmiałkowie kąpiący się w pobliżu falochronu już się pojawili. Było niebezpiecznie, ale szczęśliwie uratowali ich inni turyści – relacjonuje ratownik WOPR.
Rok temu, na plaży w Darłówku doszło do tragedii – przy falochronie utonęło troje dzieci. W tym miejscu obowiązuje bezwzględny zakaz kąpieli.
Od 1 czerwca w Polsce utonęło 28 osób. Najgorszym dniem była sobota, kiedy pod wodą życie straciło 7 osób.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl