Śmierć żandarma Rogu Afryki - Melesa Zenawiego
Śmierć premiera Etiopii Melesa Zenawiego sprawi, że to regionalne mocarstwo afrykańskie będzie musiało zająć się wpierw sukcesją w Addis Abebie, a na później odłożyć sprawy pilnowania porządku w niespokojnym Rogu Afryki.
21.08.2012 15:01
Jak poinformowała etiopska telewizja, panujący od 1991 r. 57-letni Meles Zenawi umarł po ciężkiej chorobie, z którą od dawna się zmagał. Pierwsze plotki o niedyspozycji etiopskiego przywódcy pojawiły się już w 2009 r. Władze kategorycznie je dementowały.
Zdrowie premiera - największa tajemnica
Melesa, byłego komunistę i rewolucjonistę, nazywano "czerwonym negusem" i "nowym cesarzem". I jak na monarszym dworze czy w komunistycznym politbiurze, stan zdrowia władcy utrzymywano w najgłębszym sekrecie. Nawet w lipcu, gdy Meles nie pojawił się na naradzie przywódców Unii Afrykańskiej w Addis Abebie jego ministrowie zapewniali, że wszystko jest w najlepszym porządku, a premier wziął tylko kilka dni urlopu. O chorobie premiera nie wiedzieli ponoć nawet ministrowie z jego rządu.
Tajemnica, jaką najbliżsi towarzysze premiera otoczyli jego chorobę, miała ustrzec Etiopię przed politycznymi niepokojami i chaotyczną walką o sukcesję. Etiopska opozycja, bezwzględnie prześladowana pod rządami Melesa, jest rozbita i słaba i nie jest w stanie zagrozić panującemu Etiopskiemu Ludowo-Rewolucyjnemu Frontowi Demokratycznemu. Wieść o chorobie władcy mogłyby za to wywołać frakcyjne wojny w rządzącym obozie i zagrozić stabilizacji 80-milionowej Etiopii, stanowiącej - obok Nigerii, Egiptu i Republiki Południowej Afryki - regionalne mocarstwo w Afryce.
Regionalna siła
Etiopska armia uważana jest za najlepszą w całej Afryce, a gospodarka od co najmniej 10 lat rozwija się w dwucyfrowym tempie. Rządzona od ponad 20 lat twardą ręką przez Melesa Zenawiego, z państwa biednego i upadłego, Etiopia przerodziła się w regionalnego żandarma, dyktującego wolę państwom regionu - Somalii, Sudanowi, Erytrei i Dżibuti, Kenii, Kongu, a nawet Jemenowi.
Rola ta sprawiła, że pod rządami Melesa Etiopia stała się najważniejszą sojuszniczką USA w Afryce. Etiopia wzięła na siebie zadanie upilnowania, by pogrążona w wojnie domowej Somalia nie została przejęta przez Al-Kaidę - etiopskie wojsko dwukrotnie najeżdżało w tym celu Somalię, a wojny nie wybuchały w afrykańskich kolosach Sudanie i Kongu.
Zachód przymyka oczy
W zamian za wyświadczane mu przez Melesa przysługi, Zachód nie szczędził mu pieniędzy i wsparcia. Przywódcy z Londynu i Waszyngtonu wychwalali gospodarcze sukcesy przywódcy, ale przymykali oczy, gdy prześladował opozycję, fałszował wybory lub zamykał gazety.
W ten sposób Meles panował jak oświecony władca absolutny, nie dopuszczając żadnej opozycji ani nawet krytyki, a kulisy pałacowych rozgrywek o władzę w Addis Abebie były głęboko skrywane. Zachód obawia się, że po śmierci władcy walka o sukcesję w Addis Abebie zburzy polityczną stabilizację i pozbawi Etiopię roli regionalnego żandarma.
Walka o władzę
Po śmierci Melesa obowiązki szefa rządu przejął tymczasowo jeden z jego faworytów, 47-letni wicepremier i minister dyplomacji Hailemariam Dessalegn. Nowego przywódcę wybierze rządząca partia na specjalnym zjeździe, którego terminu jeszcze nie ustalono.
Walka o władzę rozegra się między Tigrajczykami, którzy choć stanowią ledwie 6 proc. ludności, pod rządami Melesa objęli kontrolę nad większością państwowych stanowisk, a Amharami, uważającymi się za jedynych prawowitych gospodarzy Etiopii.
Tigrajczycy, starzy towarzysze broni Melesa z czasów zwycięskiej wojny partyzanckiej z lat 80., niechętnie ustąpią władzy. Za przywódcę "starej gwardii" uważany jest wszechpotężny szef sztabu etiopskiego wojska gen. Samora Yenus, krajan Melesa. Ale według krążących po Addis Abebie plotek on także podupadł na zdrowiu i wyjechał na leczenie za granicę. Pod rządami Melesa wojskowi zdobyli ogromną władzę w Addis Abebie, generałowie będą mieli wiele do powiedzenia przy wyborze nowego władcy, a on będzie musiał zabiegać o ich wsparcie. Wśród kandydatów na następcę po Melesie Zenawim wymienia się też panią Azeb Mesfin, jego żonę i matkę jego trojga dzieci.
Gdyby pałacowa wojna o tron między zazdrosnymi o władzę Tigrajczykami a mającymi dość ich panowania Amharami zaczynała grozić wybuchem prawdziwej wojny, wyznaczony na tymczasowego władcę Hailemariam Dessalegn, jako "człowiek z zewnątrz" mógłby okazać się możliwym do zaakceptowania przez wszystkich.
Jest pierwszym protestantem na czele etiopskiego państwa i pierwszym przywódcą, wywodzącym się z południa kraju, a nie z północy, dominującej dotąd w etiopskiej polityce. Na swojego zastępcę wybrał go w 2010 r. sam Meles, ale Hailemariam należy już do nowego pokolenia etiopskich polityków, nieskrępowanych czasami wojny domowej.
Szybka sukcesja?
- Niezależnie od tego, kto zastąpi Melesa, na początku swojego panowania i tak będzie się musiał skupić na sprawach kraju - powiedział Reuterowi były ambasador USA w Etiopii David Shinn. - Nie spodziewam się, by pod nowymi rządami miała się zmienić etiopska polityka zagraniczna, ale dopiero gdy poczuje się pewnie w swojej stolicy, nowy przywódca Etiopii będzie mógł zająć się sprawami regionu.
Dlatego Zachód chciałby, by sukcesję w Addis Abebie przeprowadzono jak najszybciej.
Meles Zenawi to już czwarty zmarły w tym roku afrykański przywódca. Przyczyną śmierci Etiopczyka był najprawdopodobniej rak. W lipcu na raka umarł prezydent Ghany John Atta-Mills, w kwietniu zmarł na serce prezydent Malawi Bingu wa Mutharika, a w styczniu, na cukrzycę, prezydent Gwinei-Bissau Malam Bacai Sanha.
Wojciech Jagielski, PAP