Śmierć Szymona. Tomasz Terlikowski współczuje lekarzom. "Nie poznaję autora"
"Nadchodzi taki moment, gdy pacjenta trzeba odłączyć od aparatury podtrzymującej życie" - przypomniał Tomasz Terlikowski. Filozof i katolicki publicysta wypowiedział się ws. śmierci Szymona. Wiele osób go za to skrytykowało.
Niespełna roczny chłopiec został okrzyknięty "polskim Alfiem Evansem". Od ponad 4 miesięcy przebywał na oddziale intensywnej terapii. We wtorek został wbrew woli jego rodziców odłączony od apratury podtrzymującej życie i zmarł.
Jego sprawą żyło wiele osób, również z zagranicy. Ludzie gromadzili się przed szpitalem, by wyrazić swoje niezadowolenie z nieskutecznego leczenia chłopca. Teraz rodzice Szymona chcą zawiadomić w tej sprawie prokuraturę.
Do sprawy postanowił odnieść się Tomasz Terlikowski. Katolicki publicysta i filozof zauważył, że "nadchodzi taki moment, gdy pacjenta trzeba odłączyć od aparatury podtrzymującej życie". "Śmierć mózgowa, choć budzi kontrowersje filozoficzne, jest powszechnie przyjętym rozumieniem śmierci" - podkreślił.
Szymon nie żyje. Wiele osób ma za złe Terlikowskiemu jego wpis
Terlikowski dodał, że rodzice nie zawsze mają odpowiednią wiedzę, by podejmować takie decyzje. W jego ocenie bioetyk bez wykształcenia medycznego również nie może ocenić konkretnego przypadku.
"Rodzinie chłopca składam szczere kondolencje, a lekarzom wyrazy współczucia z powodu internetowej nagonki na nich" - napisał. Kilkadziesiąt minut później umieścił kolejny wpis, w którym stwierdził, że w wiadomości prywatnej oskarżono go o "przejście na stronę cywilizacji śmierci".
Pod jego postami pojawiły się też wpisy osób, które były zawiedzione postawą publicysty. "Brednie", "nie poznaję autora", "żegnam się z tym profilem" - napisano. "Nie, żebym płakał, ale... to niestety pokazuje, że dyskusja, debata, rozmowa przestaje być możliwa, gdy wszyscy jesteśmy moralnie wzburzeni" - skwitował Tomasz Terlikowski.
Polski Alfie Evans. Historia małego Brytyjczyka poruszyła wiele osób
Sprawa Szymona jest porównywana do historii Alfiego Evansa. 2-latek cierpiał na niezdiagnozowaną chorobę neurologiczną. Lekarze orzekli, że dalsze podtrzymywanie przy życiu byłoby niehumanitarne.
W walkę o nieodłączanie go od aparatury zaangażowało się wiele osób z krajów na całym świecie. Mimo to sąd wydał ostateczną decyzję i chłopiec zmarł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl