2 lata mijają od śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Zaatakowany na scenie podczas finału, umiera właśnie 14
stycznia.
Dziś druga rocznica. Myśli pan o tym dość często, wspomina tamte chwile?
Myślimy
o tym cały czas i to z różnych powodów. Przede wszystkim z powodów, że to jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.
To co pan powiedział przed chwilą, umiera, tę wiadomość dostajemy kilkadziesiąt
godzin później od momentu zamachu. A my, tak prawdę mówiąc, wiedzieliśmy o tym, ja o tym już wiedziałem, o
dosłownie godzinę po zamachu. My siedzieliśmy wtedy w naszym studio telewizyjnym pod
Pałacem Kultury i pamiętam, że kiedy dochodzi do tej tragedii, natychmiast nasi lekarze łączą się ze swoimi kolegami
w Gdańsku i te wiadomości przesyłane, przekazywane zawodowo,
dosyć rzeczowo, ale także tragicznie, mówią o tym,
że pan prezydent chyba jednak nie ma szans. I z tą wiadomością chwilę potem ja wychodzę do studia i wiem, że jeszcze przede
mną 4 godziny prowadzenia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która jest niesamowicie rozkręcona,
która jak co roku pokazuje nas, obywateli i rodaków na całym świecie, bardzo uśmiechniętych, pokazuje
ten taki niesamowity entuzjazm, a ja to mam w sobie, ja to mam w sobie. Wtedy pamiętam, że po prosiłem, aby w studio
była cisza i już nawet nie do końca pamiętam, co mówiłem, ale mówiłem bardzo emocjonalnie, że to, co się stało, jest czymś tak
niebywałym, czymś tak, też na końcu, powinno być nam obce, nam Polakom, którzy
potrafią zrobić tak niesamowitą Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Którzy potrafili zrobić solidarność, o
której teraz niestety bardzo wiele osób zapomina na świecie. Że to ona zburzyła te wszystkie mury w Europie i
to był najbardziej ciężki dla mnie moment tych kilku godzin, kiedy każde zejście później z anteny
to była nasłuchiwanie z Gdańska wiadomości. A pamiętamy także po dzień dzisiejszy, ponieważ jak państwo także
pamiętacie, ostatnia puszka pana prezydenta - Patrycja Krzemińska, z zawodu
wtedy krawcowa, która ogłosiła "dobrze, to ja zbieram swoją puszkę, ty niech to będzie puszka pana prezydenta" -
15 845 780,85 zł. 263 tysiące
internautów wzięło udział w tej niezwykłej zbiórce i ta
zbiórka znowu w nas żyje, cały czas, bo to dzięki tej zbiórce kupiliśmy sprzęt dla Gdańska, kilka
miesięcy później już ten sprzęt trafił, za wszystkie pieniądze dosłownie. Między innymi dwa tomografy
komputerowe, rezonans magnetyczny. Kiedy przyjeżdżaliśmy rozliczać finał do Centrum Solidarności, przyjechaliśmy
z ultra nowoczesną karetką. I to wszystko, nawet dzisiaj, jeżeli ktoś w tym szpitalu, w hospicjum także, korzysta z
tego sprzętu, to także jest taka świadomość, że to ostatnia puszka pana prezydenta.
Że to jest pan prezydent, że jest to Gdańsk, moje miasto rodzinne, że jest to także niezwykły moment pogrzebu, gdzie znowu,
my Polacy, potrafiliśmy się na moment uciszyć. Niestety tylko na moment. I także
ta chwila niezwykła, kiedy na tle Motławy, wyjeżdżając z Gdańska, my powiedzieliśmy "okej,
wszystkie ręce na pokład, pracujemy pełną parą". My na chwilę zawiesiliśmy działanie fundacji, nie tyle,
że zawiesiliśmy, ale powiedzieliśmy "dajcie nam troszeczkę złapać oddechu". Dziennikarze wtedy, za co im
dziękujemy, istotnie dali nam spokój, nikt o nic nie pytał. Za to masa ludzi przysłała do nas najróżniejsze
wiadomości, to są milionowe impulsy, które także powiedziały, że my społeczeństwo obywatelskie wiemy
na czym to polega i my o takich rzeczach będziemy pamiętali. To nas buduje, to powoduje, że to są
ważne przemyślenia dla nas.