PolskaŚmierć Grażyny K z Borzęcina. Jej mąż zostanie w brytyjskim areszcie

Śmierć Grażyny K z Borzęcina. Jej mąż zostanie w brytyjskim areszcie

Sąd w Londynie odrzucił wniosek o kaucję i zdecydował, że Czesław K. pozostanie w brytyjskim areszcie. To mąż Grażyny K., której ciało wyłowiono w lutym z rzeki Uszwicy w Małopolsce. Podejrzany nie chce ekstradycji do Polski - dowiedziała się Wirtualna Polska.

Śmierć Grażyny K z Borzęcina. Jej mąż zostanie w brytyjskim areszcie
Źródło zdjęć: © Facebook.com | archiwum rodzinne

31.07.2019 | aktual.: 31.07.2019 13:31

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

We wtorek sąd Westminster Magistrates’ Court w Londynie rozpatrywał wniosek podejrzanego Czesława K. o zastosowanie kaucji i dozoru policyjnego - podaje Polsat News za PAP.

- Sąd odrzucił ten wniosek i wyznaczył kolejny termin rozprawy na 14 sierpnia. Do tego czasu podejrzany pozostanie w areszcie - powiedział Marcin Michałowski z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie, która prowadzi śledztwo.

Na posiedzeniu, które odbędzie się 14 sierpnia, sąd rozpatrzy wniosek o ekstradycję Czesława K. do Polski.

- Jestem przekonany, że sąd podjął właściwą decyzję. Podtrzymując swoje stanowisko, musiał opierać się na przekazanych przez polskie organy ściągania dowodach w sprawie, które najwidoczniej są mocne - powiedział Wirtualnej Polsce Bartosz Weremczuk z agencji detektywistycznej Weremczuk&Wspólnicy, który na zlecenie Czesława K. zajmował się poszukiwaniem zaginionej Grażyny.

- Jedyne, co może opóźnić procedurę ekstradycji, to zażalenia, które będzie wnosił obrońca Czesława K. i ewentualne wątpliwości sądu co do praworządności w Polsce - zaznaczył detektyw. - W razie wątpliwości co do rzetelnego i sprawiedliwego procesu w Polsce, sąd wystosowuje pytania do kraju, który postawił zarzuty podejrzanemu i wyznacza termin odpowiedzi - dodał Weremczuk.

Jak nieoficjalnie dowiedziała się Wirtualna Polska, Czesław K. nie zgadza się na ekstradycję do Polski.

Nieznane zarzuty wobec Czesława K.

Czesław K. został zatrzymany w Londynie 22 lipca na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania, który wydał Sąd Okręgowy w Tarnowie na wniosek tamtejszej prokuratury. Do zatrzymania doszło, gdy mężczyzna odbierał z przedszkola swojego 5-letniego syna Patryka.

O aresztowaniu Czesława K. poinformowała na Facebooku agencja detektywistyczna Weremczuk&Wspólnicy. Informację potwierdziła nam policja.

- W poniedziałek o godz. 14.30 doszło do zatrzymania Czesława K. w Londynie. Brytyjska policja zadziałała bardzo szybko, bo dzisiaj otrzymała Europejski Nakaz Aresztowania mężczyzny. Nie mam informacji o treści zarzutów, jakie zostały mu postawione - powiedział wówczas Wirtualnej Polsce mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Prokuratura nie chce ujawniać, jakie zarzuty zostały postawione mężowi Grażyny K. Nieoficjalnie wiadomo, że jest to zarzut zabójstwa żony. Po zatrzymaniu Czesława K., 5-letnim Patrykiem, synkiem pary, tymczasowo zaopiekowała się ciotka. Zdecydował o tym sąd w Brzesku.

Szukano jej dwa miesiące

Grażyna Kuliszewska zaginęła w nocy z 3 na 4 stycznia. Jej ciało odnaleziono 28 lutego w rzece Uszwica, 6 km od rodzinnego domu w Borzęcinie.

Małżeństwo mieszkało w Londynie wraz z 5-letnim synkiem Patrykiem. Do Borzęcina kobieta przyleciała 3 stycznia tego roku. Jej mąż i dziecko już tam byli, przyjechali na święta w grudniu. Ona nie chciała z nimi jechać, twierdziła, że ma umówione badania i dotrze później. Jak wynika z relacji Czesława K., żona poinformowała go 2 stycznia, że potrzebuje 15 tys. funtów i przyleci do Polski za dwa dni. Jednak zmieniła zdanie i trzeciego stycznia odebrał ją z lotniska.

- Zaproponowała mi, że przepisze działkę i nasz dom, za pieniądze - twierdził Czesław K. - Zgodziłem się. W domu miałem 50 tys. zł przeznaczonych na kostkę brukową - dodał. Tego dnia pojechali do notariusza, który jednak nie przepisał gruntu i domu ze względu na brak wymaganych dokumentów.

- Około godz. 21.00 żona wykąpała synka i poszliśmy razem spać. Nie mówiła, że idzie spać do ojca - mówił mąż Grażyny K.

Zupełnie co innego wynika z korespondencji między Grażyną K. a Sardarem, jej bliskim przyjacielem. To on, po zaginięciu kobiety, wyznaczył na Facebooku nagrodę w wysokości 100 tys. za wskazanie jej miejsca pobytu, jednak szybko skasował swój post. Kobieta około godz. 20.00 napisała mu, że po uśpieniu syna "idzie do ojca".

Jak wynika z relacji męża, obudził się 4 stycznia około godz. 8.30 i żony nie było już w domu. Nie było również pieniędzy - 50 tys. zł, które miał jej przekazać za przepisanie domu na jego własność. "Wyświetliła mi się wiadomość od żony - zobaczymy się w Londynie" - twierdził Czesław K. Na lotnisko jednak kobieta nie dotarła.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (72)