Śmierć 3‑latka w Poznaniu. Szpital: matka nie informowała o naglącym stanie dziecka
Z wypowiedzi matki 3-latka, która w piątek pojawiła się w szpitalu ul. Krysiewicza w Poznaniu, nie wynikało, by stan dziecka był naglący - oświadczył dyrektor placówki. Chłopiec, który później był badany lekarza rodzinnego w przychodni, zmarł tego samego dnia w domu.
28.01.2014 | aktual.: 28.01.2014 17:13
Od piątku poznańska prokuratura bada sprawę śmierci chłopca. Według wstępnych ustaleń rodzice pojawili się z dzieckiem w szpitalu w piątek rano, bo zauważyli, że trzylatek jest osłabiony i wymaga interwencji lekarza. Ostatecznie chłopca przebadał lekarz rodzinny, który odesłał go do domu. Tam trzylatek zmarł.
Jeszcze w poniedziałek dyrekcja Specjalistycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Poznaniu utrzymywała, że z nagrań monitoringu wynika, że w sprawie stanu zdrowia chłopca do szpitala zgłosiła się jedynie kobieta, prawdopodobnie matka chłopca.
W wydanym we wtorek oświadczeniu dyrektor placówki Jacek Profaska potwierdził, że z nagrań monitoringu ogólnego pozostałych części szpitala wynika, że kobieta, która zgłosiła się do izby przyjęć, była "prawdopodobnie z inną osobą i dzieckiem".
Jak podał, na podstawie dotychczasowego postępowania wyjaśniającego ustalono, że w piątek rano do pielęgniarki izby przyjęć zgłosiła się kobieta informująca o dolegliwościach dziecka. Przebieg rozmowy został zarejestrowany. Według dyrektora, z przekazu kobiety nie wynikało, że stan dziecka jest naglący. Pielęgniarka uznała, że wizyta ma charakter informacyjny.
Dyrektor podkreślił, że kobieta została poinformowana o przyjętym sposobie postępowania, tzn. konieczności wizyty u lekarza rodzinnego i możliwości hospitalizacji dziecka na podstawie jego ewentualnej decyzji.
Dyrektor stwierdził też, że postępowanie prokuratorskie wyjaśni, czy istniał związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy zgonem dziecka a działaniami poprzedzającymi. Wyraził ubolewanie z powodu śmierci trzylatka.
Jak powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus, "z zapisu monitoringu jednoznacznie wynika, że przed godziną ósmą w budynku szpitala pojawili się: matka oraz ojciec, który niósł chłopca. Ojciec z chłopcem usiadł w miejscu dla oczekujących, matka udała się do rejestracji. Ona nie podchodziła z dzieckiem na rękach. Osoby te nie zostały przyjęte przez lekarza - podała rzeczniczka.
- Po rozmowie z rejestratorką, rodzice z dzieckiem pojechali do przychodni, tam zostali przyjęci poza kolejnością. Chłopiec został zbadany, lekarz nie widział wskazań uzasadniających skierowanie dziecka do szpitala. Wyjaśniamy, czy ta diagnoza była prawidłowa, powołani zostaną biegli, którzy to ocenią - dodała Mazur-Prus.
Prowadzone przez poznańską prokuraturę śledztwo ma wyjaśnić, czy doszło do narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia, lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Przeprowadzona w poniedziałek sekcja zwłok nie wskazała, co było przyczyną śmierci chłopca.
Jak poinformowała Mazur-Prus, śledczy przesłuchali rodziców dziecka, lekarza, który badał chłopca, a także recepcjonistkę ze szpitala. Zabezpieczono dokumentację medyczną z przychodni lekarskiej oraz dokumenty z dotychczasowego przebiegu leczenia dziecka. Sprawdzono również szpitalny monitoring.
Kontrolę w związku z zaistniałą sytuacją prowadzi departament zdrowia urzędu marszałkowskiego oraz NFZ. Ponadto minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zlecił kontrolę konsultantom krajowym w dziedzinach ratownictwa medycznego, pediatrii i medycyny rodzinnej.