Jacek Żalek, były wiceminister, obecnie poseł i wiceszef Partii Republikańskiej. © Licencjodawca | Wojciech Wojtkielewicz

Śmiech ekspertów i aresztowany profesor. Tajemnica projektu za 123 mln zł z NCBiR

Szymon Jadczak

Pięć osób zaangażowanych w projekt, na który Narodowe Centrum Badań i Rozwoju chciało dać 123 mln zł, jest podejrzanych o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej wyłudzającej dotacje. NCBiR w przeszłości wstrzymywał granty dla powiązanych z nimi firm. Ale - według doradcy i równocześnie brata ówczesnego szefa NCBiR - na wsparcie projektu za 123 mln zł miał naciskać ówczesny wiceminister Jacek Żalek.

  • Jacek Żalek, jako wiceminister funduszy i polityki regionalnej, miał nalegać by szef NCBiR podpisał umowę na 123 mln zł dotacji z firmą Chime Networks, której prezesem jest jego znajomy - tak twierdzi w rozmowie z WP Karol Kuch, doradca i brat ówczesnego szefa NCBiR.
  • W tym samym czasie eksperci NCBiR oceniający wniosek mówili, że jest to projekt "pod specjalnym nadzorem"; a potem - że nie mogą już wracać do roztrząsania problemów, które w nim początkowo widzieli.
  • Kluczową rolę w projekcie mieli odgrywać ludzie związani z firmą Inphotech, która w przeszłości otrzymywała wsparcie od NCBiR. Według prokuratury, osoby te stworzyły zorganizowaną grupę przestępczą, wyłudzającą dotacje.
  • Już po wybuchu afery wokół NCBiR, Żalek i jego znajomy z Chime Networks razem odwiedzili Inphotech.
  • Jacek Żalek początkowo deklarował, że porozmawia o tej sprawie z dziennikarzem Wirtualnej Polski, ale ostatecznie nie odpowiedział na pytania i przestał odbierać telefon.

19 stycznia 2023, godzina 10. Na spotkanie do Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej przy ul. Wspólnej w Warszawie wchodzą Paweł Kuch, pełniący obowiązki dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju oraz jego brat Karol, na papierze społeczny doradca NCBiR, w rzeczywistości pełnomocnik i kolega Adama Bielana, który polecił Pawła na szefa Centrum.

NCBiR to państwowa agencja dzieląca co roku olbrzymie środki (krajowe i unijne) na badania naukowe i rozwój technologii, które mają wspierać polską gospodarkę. A Adam Bielan to szef Partii Republikańskiej, która w ramach umowy koalicyjnej z Prawem i Sprawiedliwością dostała NCBiR jako swoją strefę wpływów. Za sprawą tej umowy, na początku 2023 r. kontrolę nad NCBiR sprawuje Jacek Żalek, wiceminister w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, a równocześnie wiceprezes Partii Republikańskiej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

I to właśnie Żalek przyjmuje braci Kuchów 19 stycznia. - Podczas spotkania minister Żalek stwierdził, że projekt pod roboczą nazwą "kabel" ma być natychmiast podpisany, bo to kwestia niepodległości Polski, a na podpisaniu umowy ma być sam ambasador USA w Polsce. Panu Żalkowi bardzo zależało na pozytywnym załatwieniu tej sprawy - mówi Karol Kuch, gdy spotykamy się z nim w kwietniu.

Jak twierdzi Karol Kuch, jego brat odmówił wiceministrowi podpisania umowy na projekt "kabel", na który firma Chime Networks z Białegostoku miała otrzymać 123 miliony złotych ze środków NCBiR.

Według doniesień mediów, m.in. "Gazety Wyborczej" i TVN24, już wcześniej w NCBiR trwała walka o wpływy i pieniądze, pomiędzy dwiema frakcjami Partii Republikańskiej. Pierwszą frakcję, bliską Żalkowi, reprezentować miała wicedyrektorka NCBiR Hanna Strykowska (zwolniona później przez Kucha). Kuchowie z kolei należeć mieli do frakcji związanej z szefem Republikanów - Adamem Bielanem. Od kilku miesięcy frakcje te przerzucają się odpowiedzialnością, za to, co działo się w NCBiR w ostatnich latach.

Firmy powiązane z Republikanami

2 lutego 2023. Radio Zet informuje, że NCBiR w ramach programu "Szybka Ścieżka" chciał przekazać 55 mln dla firmy z Gdańska powiązanej z politykami Partii Republikańskiej. Kilka dni później posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński ujawniają, że w ramach tego samego programu 123 mln ma trafić do firmy z Białegostoku, również powiązanej z politykami Republikanów.

Ten drugi projekt to właśnie projekt "kabel", złożony przez Chime Networks. Radio Zet podaje, że właścicielem spółki jest Piotr Maziewski, znajomy Jacka Żalka z Białegostoku, członek władz stowarzyszenia, w którym działa szwagier wiceministra. Z kolei dziennikarz Onetu Kamil Dziubka publikuje zdjęcie z 2017 r., ze spotkania z arabskimi biznesmenami, które miał zorganizować Jacek Żalek. Po jednej stronie stołu siedzą biznesmeni z Zatoki Perskiej, po drugiej Polacy, m.in. Adam Bielan, Jacek Żalek i Piotr Maziewski.

Gdy o aferze w NCBiR robi się głośno, wypłata wszystkich środków z programu "Szybka Ścieżka" zostaje wstrzymana, Jacek Żalek traci posadę w rządzie, a Paweł Kuch przestaje kierować NCBiR.

Zanim jednak Kuch pożegna się z funkcją w Centrum, zdąży jeszcze zwolnić dyrektorkę działu operacyjnego, która miała nadzorować rozpatrywanie wniosków o dotacje oraz przewodniczącą panelu oceniającego projekt "kabel". Składa także zawiadomienie do prokuratury w sprawie tego projektu. Pisze w nim, że dofinansowanie dla Chime Networks budzi wątpliwości "z uwagi na fakt, że wniosek o dofinansowanie dotyczył kwoty 122 912 200,00 zł, podczas gdy maksymalna kwota dofinansowania przedsiębiorcy w ramach przedmiotowego konkursu ograniczona była kwotą 20 mln Euro".

Czyli: jedna firma mogła otrzymać w ramach tego konkursu maksymalnie około 94 mln zł, a przyznano jej o jedną trzecią więcej.

Tajemniczy gość Radia Wnet

10 marca 2023 r., dzień po ogłoszeniu przez Żalka, że odchodzi z ministerstwa. Prawicowe Radio Wnet zaprasza do audycji o aferze w NCBiR Piotra Maziewskiego, prezesa spółki Chime Networks. Maziewski nie przychodzi jednak do studia sam, lecz z Tomaszem N. Chyba nawet prowadzący rozmowę Krzysztof Skowroński nie do końca rozumie, co dokładnie łączy Maziewskiego i N. i po co ten drugi przyszedł do studia w kontekście afery w NCBiR. Tomasz N. jednak przez ponad dziesięć minut opowiada o wyjątkowych zaletach światłowodu, który wynalazł.

Gdy w końcu dziennikarz pyta, co to ma wspólnego z projektem, na który NCBiR miał przeznaczyć 123 mln zł, Maziewski dość niejasno tłumaczy, że kable od N. mają zostać wykorzystane w jego projekcie, a światłowody mają stworzyć podmorską sieć łączącą kontynenty. Bliższych szczegółów nie zdąży już w audycji zdradzić.

Wyjaśnijmy zatem, skąd się wziął Tomasz N., prezes firmy Inphotech w projekcie za 123 mln złotych, od którego zaczęła się afera w NCBiR.

Aresztowany wizjoner

"Naukowiec, przedsiębiorca, wizjoner" - czytamy o Tomaszu N. na rządowej stronie internetowej z informacją o konferencji współorganizowanej niegdyś przez NCBiR. Prezes Inphotechu występował na niej obok ministra edukacji Przemysława Czarnka oraz ówczesnego wicepremiera Jarosława Gowina.

Inna rządowa strona - poświęcona działalności prokuratury donosi o zatrzymaniu przez policję członków grupy wyłudzającej dotacje unijne i aresztowaniu jej szefa. I ten komunikat również dotyczy Tomasza N. - bo to on, według śledczych, miał być szefem tej zorganizowanej grupy przestępczej.

Dr hab. inż. Tomasz N. jest absolwentem Politechniki Warszawskiej, współautorem kilkunastu patentów, ponad 120 publikacji naukowych, kierownikiem i uczestnikiem blisko 40 krajowych oraz międzynarodowych projektów badawczych i przemysłowych. W 2010 r. założył firmę Inphotech. Jej sztandarowym produktem jest światłowód siedmiordzeniowy. Ma on mieć wyjątkową przepustowość, nieporównywalnie większą, niż inne obecnie używane przewody. Według zapewnień twórców, nie można go podsłuchiwać. Do tego, może służyć jako czujnik np. do monitorowania infrastruktury krytycznej, takiej jak gazociągi, rurociągi czy zbiorniki.

Ale to wszystko na razie obietnice, bo projekt wciąż nie wszedł w fazę produkcji. Firma chwali się międzynarodowymi testami światłowodu i zainteresowaniem między innymi ze strony Orange oraz UPC, ale obie firmy pytane przez nas stwierdziły, że nie współpracują i nie zamierzają w najbliższym czasie współpracować z Inphotechem.

Na razie trwają więc prace badawcze, na które Inphotech oraz jego spółki-córki dostawały hojne wsparcie od państwa. Jak wynika z danych zgromadzonych w bazie Rejestr.io, od 2011 r. otrzymały one łącznie ponad 182 miliony złotych dotacji ze środków unijnych i krajowych. Znaczną część tych środków przyznał im NCBiR, ale pieniądze wykładały także inne instytucje, m.in. Lubelska Agencja Wspierania Przedsiębiorczości.

I to właśnie od sprawy dotacji z LAWP zaczęły się prawne kłopoty Tomasza N. i jego współpracowników.

27 września 2021 r. lubelscy policjanci zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej zaprowadzili prezesa Inphotechu i 8 współpracujących z nim osób przed oblicze prokuratora z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Według śledczych, Tomasz N. stworzył i kierował zorganizowaną grupę przestępczą "zajmującą się popełnianiem przestępstw polegających na wyłudzaniu środków z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, przeznaczonych na realizację projektów z zakresu budowy urządzeń fotonicznych i światłowodowych". Sąd zdecydował, że prezes Inphotechu ma trafić do aresztu. Wyszedł stamtąd po ponad dwóch tygodniach, po wpłaceniu pół miliona złotych poręczenia majątkowego.

Lubelska prokuratura przekazała nam, że śledztwo w sprawie prezesa Inphotechu i jego współpracowników wciąż się toczy. W sumie Tomasz N. usłyszał 15 zarzutów dotyczących lat 2016-2017. W tym okresie miał doprowadzić Lubelską Agencję Wspierania Przedsiębiorczości do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o wartości prawie 2 mln złotych, wprowadzając pracowników LAWP w błąd "co do zamiaru wywiązania się z umowy na realizację projektu". Tomasz N. miał też składać nierzetelne pisemne oświadczenia o realizacji projektu.

Jak wynika z komunikatu, który przesłała nam prokuratura, pieniądze z grantu miały być wydawane na sprzęt oraz prace, które nie miały nic wspólnego z tym, co N. i jego współpracownicy deklarowali w projekcie. Część wydatków udało się zablokować, gdy kontrola wykryła nieprawidłowości.

CBA i prokuratura badają dotacje

- Zatrzymanie prezesa i pracowników Inphotechu mocno skomplikowało działanie firmy. W ramach sankcji mieli zakaz kontaktowania się ze sobą, więc nie można było zebrać w jednym miejscu najważniejszych osób, żeby przedyskutować kluczowe sprawy, a po korytarzach chodzili tak, żeby się nie spotkać - wspomina współpracownik Inphotechu, który zgodził się na rozmowę z Wirtualną Polską pod warunkiem zachowania anonimowości.

A to był dopiero początek kłopotów Tomasza N. i jego spółki. W listopadzie 2022 r. Centralne Biuro Antykorupcyjne poinformowało, że sprawdza okoliczności pozyskania przez Inphotech wszystkich środków unijnych w latach 2016 - 2022. W komunikacie podano, że kontrola ma się zakończyć w lutym 2023. Ale okazało się, że były to zbyt optymistyczne przewidywania. CBA przekazało nam, że "w przedmiotowej sprawie prowadzone są dalsze czynności, a kontrola nie została jeszcze zakończona".

Jeszcze w 2022 trzy spółki-córki Inphotechu dostają z NCBiR w sumie 31,5 mln zł. Ale jasne jest, że z dalszym bezpośrednim zdobywaniem dotacji przez firmy Tomasza N. może być problem.

NCBiR jedną ręką wstrzymuje, drugą przyznaje kasę

Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, NCBiR miał od paru lat poważne zastrzeżenia do rozliczania przez Tomasza N. pieniędzy z grantów. Jak wynika z odpowiedzi Centrum na nasze pytania, Inphotech był w latach 2018 - 2022 beneficjentem sześciu programów, z czego pięć było kontrolowanych pod względem finansowym i tylko w jednym przypadku nie stwierdzono nieprawidłowości oraz uchybień. W pozostałych czterech przypadkach kontrolerzy mieli na tyle poważne zastrzeżenia, że doszło do wstrzymania finansowania i "korekty wypłacanych kwot". W trzech przypadkach korekta wynosiła 100 proc. wartości projektu, czyli firma Tomasza N. musiała zwracać cały grant.

Z kolei w przypadku spółki IPT Safety, kontrolowanej przez Inphotech, NCBiR w trakcie kontroli stwierdził nieprawidłowości dotyczące rozliczania zamówień i realizacji projektu od strony merytorycznej.

Jak informuje NCBiR, firma IPT Safety, której prezesem jest Tomasz N., "odmówiła zaprezentowania wytworzonego sprzętu oraz dokumentacji konstrukcyjno-technologicznej na potrzeby kontroli merytorycznej". W sumie, w latach 2020-22 wstrzymano jej sześć wniosków o płatność związanych z tym projektem. Ostatecznie z dofinansowania w wysokości 21,4 mln zł dostała jedynie 58 tys. zł.

Ale gdy zimą 2022 r. śledczy z Lublina oraz agenci CBA ślęczeli nad dokumentacją firm Tomasza N., eksperci NCBiR wydali pozytywną rekomendację w sprawie wypłacenia 123 mln zł spółce Chime Networks z Białegostoku.

Jak ustaliła Wirtualna Polska, główne skrzypce w tym projekcie grają Tomasz N. i jego współpracownicy z Inphotechu, którzy razem z nim usłyszeli zarzuty udziału w grupie wyłudzającej dotacje unijne.

Wniosek pod specjalnym nadzorem

Dotarliśmy do wniosku złożonego przez spółkę Chime Networks w NCBiR i nagrań z paneli ekspertów oceniających ten wniosek.

Celem projektu miało być "opracowanie innowacyjnej technologii budowy podmorskich szkieletowych sieci światłowodowych z wykorzystaniem włókien wielordzeniowych".

Do pierwszego spotkania ekspertów dochodzi 21 listopada. Odbywa się ono w formie telekonferencji. Uwag nie brakuje.

"Koszty mnie powaliły, nie mówiąc już o wynagrodzeniach", "nie do końca wiem, co ma być celem projektu", "skala demonstratora (model używany do pokazania i sprawdzenia działania nowej technologii - red.) nie jest uzasadniona" - mówią eksperci o wniosku Chime Networks.

Zauważają też, że brakuje zakresu obowiązków poszczególnych osób biorących udział w projekcie. Szokuje ich, że jeden z naukowców ma zarabiać ponad 100 tys. miesięcznie ("stawki wynagrodzeń są nieuzasadnione"). Zwracają uwagę na brak doświadczenia kierowniczki badań i zgłaszają zastrzeżenia do konkretnych technicznych rozwiązań.

Część ich wątpliwości rozwiewają podczas kolejnej części panelu Piotr Maziewski i jego współpracownica.

Po spotkaniu z przedstawicielami Chime Networks eksperci ponownie się naradzają. Przez kilkanaście minut uzgadniają uwagi i poprawki do projektu. Zwracają uwagę, że jest ich bardzo dużo. "Pierwszy wniosek i od razu tak dużo rekomendacji" - mówi jedna z ekspertek. "Jest bardzo dużo" - przyznaje jej rację pracowniczka NCBiR protokołująca przebieg panelu.

"To wniosek pod specjalnym nadzorem" - rzuca ze śmiechem drugi ekspert. Ale nikt nie podchwytuje żartu, a prowadząca panel szybko zmienia temat.

Ostateczna decyzja w sprawie projektu Chime Networks ma zapaść na spotkaniu 16 grudnia 2022 r. Eksperci z grubsza zgadzają się, że wniosek został poprawiony według ich wcześniejszych uwag. Ale gdy dochodzi do oceny, pierwszy ekspert nie ma przekonania, że rozwiązania firmy z Białegostoku uwzględniają zastosowanie światłowodu w warunkach morskich, co przecież ma być celem projektu. Jego zastrzeżenia budzi nadal brak doświadczenia kierowniczki badań. Zgadza się z nim druga ekspertka, która dodaje minusa za brak doświadczenia w zarządzaniu projektami badawczymi u samego kierownika projektu, czyli Piotra Maziewskiego.

W pewnym momencie pierwszy ekspert stwierdza: "Mamy kłopot z nimi, no ale jakiś pewnie konsensus będziemy musieli tutaj co do tej kwestii znaleźć". I dodaje, że to na wnioskodawcy spoczywa obowiązek uzasadnienia wniosku. "A tego uzasadnienia pełnego jak dla mnie nie ma" - zauważa.

Gdy dochodzi do ponownej rozmowy o kosztach projektu, ekspert, który miesiąc wcześniej miał zastrzeżenia w tym zakresie, oświadcza, że już nie zgłasza wątpliwości. "Wcześniej widziałem problem, ale teraz już nie mogę do tego wracać" - mówi i zaczyna się śmiać.

Problemy jednak są. Eksperci zauważają, że spółka z Białegostoku wprost pisze we wniosku, że 300 km światłowodu kupi od spółki zależnej Inphotechu - IPT Fiber, a od samego Inphotechu wynajmie za 750 tys. zł potrzebne urządzenia i że w projekcie będą brali udział pracownicy związani z tymi firmami. Jeden z ekspertów wskazuje, że tak nie powinno być, bo "wnioskodawców obowiązuje prawo zamówień publicznych i zasada konkurencyjności i to nie jest tak, że kupimy od powiązanego tylko od no tego, kto składa oferty".

Druga ekspertka obawia się, że to może ściągnąć odpowiedzialność na samych ekspertów. "Jak jakaś trzyliterowa organizacja zwróci na to uwagę, to żebyśmy my nie mieli potem problemu, że widzieliśmy, że oni planowali kupić od powiązanych, ale nie zareagowaliśmy" - uprzedza.

Ostatecznie eksperci ustalają, że zapiszą swoje wątpliwości w uwagach. I dodadzą, że to nie oni są od edukowania wnioskodawcy.

Wniosek Chime Networks został pozytywnie rozpatrzony przez ekspertów NCBiR i zakwalifikowany do dofinansowania. 29 grudnia 2022 r. Chime Network dostało informację, że będzie dalej procedowany.

Piątka z zarzutami

Eksperci nie wiedzieli prawdopodobnie o ważnym szczególe dotyczącym wniosku o 123 mln złotych dotacji.

Według naszych ustaleń, większość uczestników projektu, wymienionych we wniosku Chime Networks, powiązanych z firmą Inphotech i Tomaszem N., jest podejrzana we wspomnianym wcześniej śledztwie lubelskiej prokuratury dotyczącym wyłudzania unijnych dotacji.

Jak przekazała nam Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie, poza Tomaszem N., który miał kierować grupą przestępczą wyłudzająca granty, zarzuty usłyszeli:

  • Katarzyna P., która w projekcie Chime Networks miała być kierowniczką ds. badań i rozwoju (to do jej braku doświadczenia mieli zastrzeżenia eksperci). Była ona aresztowana przez lubelski sąd, ale prokuratura odmówiła nam informacji przez jaki okres;
  • Marek N. - inżynier,
  • Łukasz S. - inżynier,
  • Tadeusz T. - inżynier.

Po pomoc do Żalka

Skąd Tomasz N. i jego współpracownicy wzięli się w projekcie Chime Networks? Według części naszych rozmówców, po zatrzymaniu w 2021 r. Tomasz N. zorientował się, że jego biznes i całe przedsięwzięcie związane z wymyślonym przez niego światłowodem może mieć problemy z dalszym finansowaniem. A rozpoczęta była już budowa fabryki światłowodów pod Lublinem. Firma rozważała zmianę prezesa (N. miał zastąpić prezes jednej z firm powiązanych z Inphotechem) i szukała nowych inwestorów.

Udało nam się skontaktować z przedsiębiorcą z branży IT, który dostał propozycję zainwestowania w Inphotech. - Ja nie byłem zainteresowany, ale poleciłem im, żeby skontaktowali się z Jackiem Sochą, reprezentującym kancelarię SK&S Legal. A ten zaprowadził ich do Jacka Żalka, wtedy już odpowiedzialnego za NCBiR - relacjonuje przedsiębiorca.

To właśnie dzięki Żalkowi Tomasz N. miał poznać Piotra Maziewskiego, przedsiębiorcę z Białegostoku, którego firma ostatecznie wystąpiła do NCBiR z wnioskiem o dotację na projekt "kabel".

Dotarliśmy też do współpracownika Inphotechu, który twierdzi, że Żalek, Maziewski i Tomasz N. spotkali się już po wybuchu afery z grantami NCBiR. - 10 marca, w piątek, Jacek Żalek odszedł z Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. A w następnym tygodniu przyjechał do siedziby Inphotechu w Ołtarzewie pod Warszawą. Pojawił się w godzinach pracy firmy, razem z Piotrem Maziewskim, przyjął ich prezes Tomasz N., spotkanie odbyło się w demoroomie (sali, gdzie prezentowane są produkty firmy - red.), a na czas spotkania zasłonięto szyby - opowiada nasz rozmówca. I dodaje, że wizyta polityka była szeroko komentowana przez pracowników firmy.

W piątek, 12 maja, dziennikarz Wirtualnej Polski pojechał do siedziby firmy w Ołtarzewie. Nie zastał prezesa Tomasza N. Ale spotkał Edwarda Kuklińskiego, który przedstawił się jako współpracownik Inphotechu zajmujący się mediami. I potwierdził, że Jacek Żalek "w marcu albo kwietniu" był w firmie.

Żalek każe zadzwonić za godzinę, a potem jest na urlopie

Wysłaliśmy do Jacka Żalka, Piotra Maziewskiego, Tomasza N. i Jacka Sochy pytania w tej sprawie.

Socha w rozmowie telefonicznej przyznał, że zna Jacka Żalka i Tomasza N., ale stwierdził, że nie zna Piotra Maziewskiego. Przekonywał też, że nie kontaktował Inphotechu z Żalkiem. Kancelaria SK&S, w której Socha jest doradcą zarządu, uzupełniła potem, że Socha skontaktował Inphotech z inwestorem z Zatoki Perskiej, ale kontakty z firmą Tomasza N. ustały bez żadnych dalszych ustaleń.

Tomasz N. twierdzi, wbrew temu co przekazała Prokuratura Okręgowa w Lublinie, że nie postawiono mu nigdy żadnych zarzutów. Wbrew temu co twierdzi NCBiR, Tomasz N. przekonuje, że nigdy nie doszło do wstrzymania żadnych płatności dla jego firm, a przeprowadzone kontrole nie wykazały żadnych nieprawidłowości i zakończyły się pozytywnie. Przyznaje, że zna Jacka Żalka i poznał go przez Piotra Maziewskiego, którego z kolei poznał, bo Inphotech miał być jednym z dostawców Chime Networks.

Żalek i Maziewski nie odpowiedzieli na nasze pytania, mimo wielokrotnie ponawianych próśb.

Pytaliśmy ich, skąd się znają, na czym miała polegać współpraca między Maziewskim a Tomaszem N. i czego dotyczyło ich spotkanie w siedzibie Inphotechu. Pytaliśmy również, czy wiedzieli o zarzutach dla N.

Poseł Żalek w rozmowie telefonicznej najpierw dopytywał, o czym chcemy rozmawiać, potem poprosił o telefon za godzinę, a następnie stwierdził, że ma urlop i nie będzie rozmawiał. Potem zapewniał, że odpowie na pytania w środę 10 maja, a w końcu przestał odbierać telefony i odpisywać na maile.

Prezes Maziewski najpierw zapewniał, że odpowie nam w poniedziałek 8 maja, ale gdy nadszedł ten dzień, napisał: "dzień dzisiaj byłem zmuszony poświęcić dla polskich służb" i przekonywał, że odpisze później. Ostatecznie do czasu publikacji tekstu nie odniósł się do naszych pytań.

Spieramy się i wspieramy

Jak już wspomnieliśmy, po wybuchu afery związanej z dotacjami NCBiR, wszystkie granty przyznane w ramach "Szybkiej Ścieżki" - także dla Chime Networks - wstrzymano.

9 maja NCBiR ogłosił zweryfikowaną listę beneficjentów z programu Szybka Ścieżka. Projekt firmy Piotra Maziewskiego wypadł z tego grona.

Szymon Stachowiak, rzecznik Partii Republikańskiej potwierdził Wirtualnej Polsce, że Jacek Żalek nadal jest wiceprezesem partii. On sam wydaje się spokojny o swoje losy. Na Twitterze napisał niedawno: "Muszę zmartwić przedstawicieli opozycyjnych mediów: Pogłoski o sporach w Partii Republikańskiej są mocno przesadzone. Z Adamem Bielanem się spieramy, ale kiedy trzeba wspieramy".

Szymon Jadczak

Napisz do autora: szymon.jadczak@grupawp.pl

Po opublikowaniu artykułu Tomasz N. w piśmie do redakcji wskazał, że nie jest prawdą, aby po 2021 r. spółki z grupy InPhoTech miały problemy z dalszym finansowaniem ani nie rozważano wtedy zmiany prezesa InPhoTech sp. zo.o. ani nie jest prawdą, że CBA sprawdza okoliczności pozyskania przez InPhoTech wszystkich środków unijnych w latach 2016-2022. Kontrola dotyczy wyłącznie sposobu rozliczenia trzech projektów spośród dwudziestu dwóch realizowanych przez InPhoTech.

Po publikacji tekstu z redakcją skontaktowała się była wicedyrektorka NCBiR Hanna Strykowska. W mailu stwierdziła m.in.: "Łączenie mnie z jakąkolwiek frakcją polityczną czy osobą polityka stanowi kwalifikowane naruszenie moich dóbr osobistych, szczególnie w świetle ujawnianych przez media w ostatnich miesiącach afer. (...) Nigdy nie nadzorowałam ani nie realizowałam w żaden sposób konkursu i programu "Szybka Ścieżka".  W grupie NCBR pracowałam od 2016 r. przechodząc kolejne szczeble awansu. W dniu 17 listopada 2022 r. zostałam powołana na stanowisko Drugiego Zastępcy Dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju przez p.o. dyr. Pawła Kucha w wyniku konkursu ogłoszonego w lipcu 2022 r. przez ówczesnego dyrektora NCBR – dr Remigiusza Kopoczka. NCBR podlegał wówczas Ministerstwu Edukacji i Nauki. W związku z powyższym nieuprawnione jest upolitycznianie mojej pracy w NCBR".

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Komentarze (1411)