Jest problem w Zakopanem. Szczury się uodporniły
Z nieprzyjemnym i żenującym problemem mierzą się mieszkańcy osiedla Łukaszówki w Zakopanem. Tego lata toczą nierówną walkę ze szczurami. Gryzonie są wszędzie, w biały dzień biegają między budynkami, koczują na klatkach schodowych i przewodami kanalizacyjnymi wchodzą do domów.
- Szczury są teraz wszędzie. Nie boją się zupełnie ludzi. Pojawiają się nie tylko w nocy, ale w ciągu dnia - opowiada jedna z mieszkanek bloku, w którym znajduje się młodzieżowa biblioteka. Mieszkańcy mówią, że gryzonie na tym osiedlu ujawniały swoją obecność od czasu do czasu, ale jeszcze nigdy w takiej liczbie.
Problemy mieszkańców opisał "Tygodnik Podhalański". Ludzie skarżą się, że prosili o pomoc w urzędzie miasta, ale urzędnicy w wydziale ochrony środowiska skierowali ich do zarządcy bloku, Towarzystwa Budownictwa Społecznego.
Plaga szczurów w Zakopanem. Mieszkańcy są zrozpaczeni
- TBS odsyła nas do prywatnej firmy, za której usługi już płacimy. Wykłada ona co dwa tygodnie trutki, ale najwyraźniej to nic nie daje. Widać szczury się na to już uodporniły - tłumaczy jedna z mieszkanek bloku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy przypominają sobie, że w poprzednich latach media nagłaśniały sprawę szczurzego problemu w stolicy Dolnego Śląska. - We Wrocławiu przy takiej dużej pladze szczurów sprawą zajęło się miasto, a my jesteśmy pozostawieni sami sobie - skarżą się tygodnikowi.
Opowiadają, że w jednym z mieszkań na trzecim piętrze były rozłożone plastry. Szczury się do nich przykleiły. - Często słyszymy chrobotanie w ścianie. Wiadomo, że przenoszą one choroby, są też groźne dla naszych zwierząt - tłumaczy mieszkanka.
Andrzej Ustupski, prezes zakopiańskiego TBS, zapewnia, że spółka dwa razy w roku przeprowadza deratyzację. - Koordynujemy działania prywatnej firmy zajmującej się odszczurzaniem. To, co możemy zrobić, to rozłożyć dodatkowe trutki w budynku. Jeśli chodzi o otoczenie budynku i inne bloki, to trudno nam podjąć działania. Współpracujemy z zarządem wspólnoty, niestety problem nie znika - twierdzi prezes TBS.
Przeczytaj również: Nagle biskup zaczął mówić o in vitro. Oburzenie po homilii
Jan Schwenk, naczelnik wydziału ochrony środowiska mówi, że urzędnicy otrzymali zgłoszenie od mieszkańców. Urząd poprosił o interwencję TBS. Jednak naczelnik główny problem widzi w pozostawianiu przez mieszkańców bloków resztek jedzenia na zieleńcach.
Źródło: "Tygodnik Podhalński"