Słowik: PiS obiecuje odbudowę polskich stoczni. Po raz 2837. [OPINIA]

Gdy Prawo i Sprawiedliwość pierwszy raz deklarowało, że wskrzesi polski przemysł stoczniowy, Robert Lewandowski zaczynał podbijać polską Ekstraklasę, wmurowano kamień węgielny pod budowę Stadionu Narodowego w Warszawie, a polską polityką wstrząsnęła afera hazardowa.

Rząd już wielokrotnie obiecywał odbudowę polskiego przemysłu stoczniowego
Rząd już wielokrotnie obiecywał odbudowę polskiego przemysłu stoczniowego
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | JACEK KOSLICKI/FOTONEWS
Patryk Słowik

24.07.2022 | aktual.: 24.07.2022 21:43

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Jeżeli Polacy powierzą nam stery rządów w przyszłym roku, to w pierwszej piątce moich priorytetów będzie pełna odbudowa przemysłu stoczniowego - zapowiedział w sobotę premier Mateusz Morawiecki. Wcześniej zaś prezes PiS Jarosław Kaczyński za kłopoty z zakupami węgla obwinił Platformę Obywatelską, bo "jest problem z portami, które wyprzedało PO".

Deklaracje te można by traktować poważnie, gdyby nie pewien szkopuł: otóż PiS odbudowę polskiego przemysłu stoczniowego obiecywał już w 2009 r., 2014 r., 2015 r. A w 2019 r. - dla odmiany – już wówczas rządzący obiecali kontynuację odbudowy przemysłu stoczniowego.

Od lat ta sama bajka

Żeby nie być gołosłownym, zajrzyjmy do deklaracji PiS-u.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W programie z 2009 r. opozycyjna wówczas partia wskazuje, że "rząd PO-PSL wykazuje też skrajną nieporadność w podejściu do sprawy polskich stoczni – ważnej w wymiarze ekonomicznym, jak i symbolicznym".

Formacja Jarosława Kaczyńskiego wskazuje, że "upadek portów, stoczni i przedsiębiorstw żeglugowych prowadzi do prowincjonalizacji całego naszego kraju".

Pada obietnica: gdy tylko PiS przejmie władzę, sprawą polskich stoczni zajmie się resort Skarbu Państwa (dziś byłoby to zapewne Ministerstwo Aktywów Państwowych, gdyż Ministerstwo Skarbu Państwa nie istnieje).

W programie PiS z 2014 r. deklaracja zostaje powtórzona: "doprowadzimy do odbudowy polskiego przemysłu okrętowego", "uruchomimy proces rozwoju polskich portów, skojarzony z rozbudową dróg i kolei zapewniającą łatwy i szybki dostęp do portów".

O stoczniach tuż przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi mówią czołowi politycy PiS-u.

Andrzej Duda głosi, że "musimy w naszym kraju odbudować nowoczesny przemysł morski".

Kandydatka na urząd premiera Beata Szydło wtóruje: "Warto mieć w Polsce stocznie i silne rybołówstwo. Trzeba doprowadzić do tego, żeby w polskich stoczniach były budowane statki, a polska bandera wróciła na morza".

Andrzej Duda zostaje prezydentem. Beata Szydło obejmuje urząd premiera.

A my patrzymy w program PiS z 2019 r. - czyli obietnice partii, która już od czterech lat rządzi.

I widać zmianę, bo stoczniowe obietnice opierają się już nie na rozpoczęciu reform od zera, lecz na ich kontynuacji.

"Nasze działania w zakresie odbudowy przemysłu stoczniowego natrafiły na wielkie wyzwania, które wymagały w pierwszej kolejności długotrwałej pracy u podstaw, reorganizacji i konsolidacji podmiotów sektora" - tłumaczy się PiS. Ale też zapewnia: "będziemy konsekwentnie realizować ambitny plan odbudowy polskiego przemysłu stoczniowego".

I tak docieramy do lipca 2022 r. Gdy premier rządzącej od siedmiu lat ekipy obiecuje skupienie się na przemyśle stoczniowym. Oczywiście, o ile Polacy znów wybiorą PiS, już na trzecią kadencję.

Koniec zrzucania winy

Powiedzmy wprost: za rządów PO-PSL przemysł stoczniowy marniał, a nie wzmacniał się. Historie z katarskim inwestorem, dziś już zapewne przez wielu zapomniane, pokazywały indolencję polskiego państwa i ośmieszały Polskę. Z państwa, które było w pierwszej piątce producentów okrętowych na świecie, wypadliśmy poza dwudziestkę.

Ale to, co działo się do 2015 roku, nie jest dzisiaj żadnym, absolutnie żadnym, usprawiedliwieniem dla Jarosława Kaczyńskiego, Mateusza Morawieckiego i całego obozu władzy. Było wystarczająco dużo czasu, by zacząć poprawiać sytuację. To się nie stało, czego symbolem została rdzewiejąca stępka.

Jeśli ktoś dziś mówi, że to przez Platformę Obywatelską są kłopoty z dostępnością węgla, bo wyprzedane zostały porty - to kłamie. Bo ani kłopoty nie są przez PO, ani porty nie zostały wyprzedane. Na co najlepszym dowodem jest fakt, że obsiadła je polityczna pajęczyna ludzi PiS-u i ich bliskich.

Czy naprawdę ktokolwiek wierzy, że zupełnie prywatny właściciel, rzekomo wyprzedanego przez państwo portu, powołałby do rady nadzorczej czołową polską golfistkę, radną Małgorzatę Jacynę-Witt? Powołać ją mogli tylko jej polityczni przyjaciele z Prawa i Sprawiedliwości.

Widoczna na zdjęciu Małgorzata Jacyna-Witt stała się ekspertką od odbudowy polskich stoczni
Widoczna na zdjęciu Małgorzata Jacyna-Witt stała się ekspertką od odbudowy polskich stoczni© Licencjodawca | Robert Stachnik

Gdy dziś premier składa kolejne obietnice, warto byłoby, ażeby rozliczył się z tych składanych przez PiS od ponad dekady.

W ciągu siedmiu lat rządów było wystarczająco dużo czasu, aby wskrzesić polski przemysł stoczniowy.

A to - słuchając premiera Morawieckiego i prezesa Kaczyńskiego - się nie udało.

A zatem: dlaczego?

Tusk kradł kotwice

Oczywiście nie jestem dzieckiem i doskonale wiem, że do słów rządzących nie warto się przywiązywać ani nie warto ich przesadnie analizować. Nie chodzi przecież o poprawę i czynienie Polski lepszą, lecz jedynie o zdobycie punkcików w kolejnych sondażach - i tych partyjnych, i tych prowadzonych w prywatnym kajecie Jarosława Kaczyńskiego w ramach wyścigu o miano pierwszego delfina.

Chodzi o to, by część Polaków wierzyła w to, że Donald Tusk nie tylko osobiście strzelał do górników, lecz kradł kotwice i sprzedawał stocznie, pakując dolary do kieszeni własnej marynarki.

Te metody - rządzący doskonale o tym wiedzą - działają. Wystarczy przecież pokazać w tzw. telewizji publicznej po raz 78. Tuska na tle jakiegoś okrętu, a potem eksperci - ci, którzy znają się na wszystkim i którzy ze studia TVP nie wychodzą - wyjaśnią, że polski przemysł stoczniowy upadł przez lidera opozycyjnej partii, który przestał być premierem osiem lat temu.

Obraz w oczach ludzi się utrwali: Tusk-złodziej i Kaczyński-dobrodziej.

Pytanie, ile jeszcze pustych słów rządzący przeleją na papier o potrzebie odbudowy polskiego przemysłu stoczniowego. Bo że są puste - doskonale widzimy.

Szkoda jedynie, że Robert Lewandowski w ciągu tych 13 lat rozwinął się na tyle, że zamienił Lech Poznań na Barcelonę. A PiS dalej obiecuje i nie realizuje, sprawiając wrażenie, że nawet nie dostrzegł, iż już od dawna jest u władzy, a nie w opozycji.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (1180)