Słowik: Odchodzi minister finansów, którego nazwiska niemal nikt nie zna (Opinia)
Sztandarowy projekt gospodarczy Prawa i Sprawiedliwości - Polski Ład - okazał się sukcesem tak wielkim, że rządzący zaczynają zrzucać z sań podrzędnych urzędników. Główni winowajcy zostają u steru.
Dymisję złożył Tadeusz Kościński. Kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości wspaniałomyślnie ją przyjęło.
Kościński to - warto przypomnieć - minister finansów. I nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, że warto przypominać, jak nazywał się szef tego resortu. Bądźmy szczerzy: odchodzi urzędnik z trzeciego szeregu, bez jakiegokolwiek wpływu na polską politykę, legislację i rzeczywistość. Odchodzi ktoś, kogo głównym zadaniem było udowadniać, że w Polsce jest minister finansów.
Konsekwencje na niby
Tajemnicą poliszynela jest, że Tadeusz Kościński zrezygnować chciał już kilka miesięcy temu. Wyjęty z bankowości jegomość, bardzo przeciętnie mówiący po polsku, nie odnajdywał się w politycznym świecie. Nie cieszył się na myśl o wizytach w telewizyjnych studiach, nie radowała go myśl, że w jego resorcie przygotowano kolejną wspaniałą reformę.
Jednocześnie dziś Kościński odchodzi nie na własnych warunkach. Nie z tarczą, lecz na tarczy. Jest fałszywą ofiarą Polskiego Ładu. Wyznaczono właśnie jego jako osobę odpowiedzialną za to, że wielka reforma, która miała być sukcesem PiS-u i rządu, przynosi rządzącym więcej politycznych szkód niż pożytku.
Nikomu nie przeszkadza, że Kościński na żadnym etapie nie odpowiadał za tworzenie Polskiego Ładu, nie wdrażał go ani nie komunikował społeczeństwu (poza jednorazowym występem przed kamerami, gdzie odczytał oświadczenie, że Polski Ład jest super). Bądź co bądź odchodzi minister finansów, czyli teoretycznie persona zacna.
Inna rzecz, że Kościńskiemu nie dzieje się krzywda. To osoba tak bardzo niezwiązana z polską polityką, że jest mu zapewne całkiem obojętne, jak jest postrzegany.
Kaczyński na saniach
Lada moment dymisję złoży jeszcze wiceminister finansów. On rzeczywiście nad Polskim Ładem pracował. Ale, dokładnie tak samo jak Kościński, chciał odejść z resortu już kilka miesięcy temu.
Rządzący i w tym wypadku wspaniałomyślnie pozwolą na rezygnację. A niewykluczone, że w podzięce za pracę być może nie najlepszą, ale wykonywaną w sposób lojalny, umoszczą upolitycznionemu urzędnikowi przyjemną posadkę w spółce Skarbu Państwa. Najlepiej mało znanej i spoza Warszawy, żeby obecność byłego wiceministra, bądź co bądź winnego chaosu podczas wprowadzania Polskiego Ładu, nie kłuła elektoratu zbytnio w oczy.
Jarosław Kaczyński z Mateuszem Morawieckim - osoby realnie odpowiedzialne za Polski Ład i kłopoty z jego rozsądnym wdrożeniem - zaś tylko myślą, kogo jeszcze zrzucić z sań. Zaczynają od tych, którzy sami chcieli z nich zejść. Jeśli obciążenie będzie za duże, spadną ci, którzy chcą się utrzymać, ale mają zbyt kiepską pozycję.
Istota jest bowiem prosta: główni macherzy muszą siedzieć aż do końca. Choćby mieli zostać sami, a wokół nich pustka.
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl