Słowa Waszczykowskiego podzieliły niemieckich dziennikarzy
Wciąż nie milkną echa słów szefa polskiego MSZ Witolda Waszczykowskiego, który zaproponował, by z tysięcy młodych Syryjczyków napływających do Europy utworzyć wojsko. Sprawa podzieliła nawet niemieckich dziennikarzy, którzy spierają się na temat słuszności słów wypowiedzianych przez przedstawiciela polskiego rządu.
Po zamachach w Paryżu przez całą Europę przetoczyła się fala dyskusji na temat uchodźców oraz walki z terroryzmem. Głos w sprawie zabrał również podczas rozmowy w programie "Dziś Wieczorem" w TVP Info szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski.
- Jeśli do Europy wjechało kilkaset tysięcy młodych Syryjczyków, to z nich można stworzyć wojsko. Z nas też kiedyś tworzono legiony. Biliśmy się o naszą wolność. Czy wyobrażamy sobie sytuację, że wyślemy nasze wojsko, aby biło się za Syrię, a kilkaset tysięcy Syryjczyków na Unter den Linden w Berlinie czy na rynku Starego Miasta będzie piło kawę i obserwowało, jak my walczymy o ich bezpieczeństwo? - stwierdził minister spraw zagranicznych.
Jego słowa nie przeszły bez echa w Polsce, ale także w Europie. Najwięcej emocji wypowiedź szefa polskiego MSZ wzbudziła w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi na łamach mediów głównie krytykują Waszczykowskiego, ale zdarzają się również głosy obrony.
Komentator dziennika "Sueddeutsche Zeitung" Hubert Wetzel przekonuje w swoim felietonie, że w ostatnich dniach wypowiedzi polskich polityków nie można brać na poważnie.
"Irytacja skłania niektórych ludzi do nieprzemyślanych czy wręcz bełkotliwych wypowiedzi" - przekonuje dziennikarz i podkreśla, że Waszczykowski piastuje stanowisko, "na którym nawet pod wpływem stresu nie można pleść bzdur".
W podobnym tonie wypowiadał się korespondent publicznej stacji radiowo-telewizyjnej ARD, który stwierdził że nowo zaprzysiężony minister spraw zagranicznych już "dba o sensacje". W relacji tej stacji pojawił się również zarzut pod adresem PiS, któremu według niemieckich mediów brak wyobraźni na temat odbioru pewnych słów na arenie międzynarodowej.
Wśród głosów krytyki pojawiły się także słowa zrozumienia i obrony szefa polskiego MSZ. W takim tonie wypowiada się m.in. Konrad Schuller - dziennikarz "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
W swoim felietonie zwraca on uwagę, że po zamachach w Paryżu każde społeczeństwo dyskutuje na temat terroryzmu i uchodźców "na swój sposób". Schuller odkreśla, iż w polskiej świadomości "głęboko zakotwiczona jest myśl, że emigracja jest po to, aby tworzyć armię na obczyźnie". Dziennikarz przypomina również, że przez bardzo długi okres Polska była okupowana, a całe pokolenia Polaków musiały emigrować z kraju.
Zdaniem ekspertów różnice zdań wśród niemieckich dziennikarzy świadczą o tym, że w tamtejszym społeczeństwie trwa obecnie proces przewartościowania poglądów dotyczących polityki wielokulturowości.
- Wcale nie jestem pewien, że w tej sprawie (uchodźców - dop. WP) poglądy przeciętnego Niemca są tożsame z tym, co wypisują niemieckie gazety. Jest pewnie grupa ludzi, która się z tym identyfikuje. Wydaje mnie się jednak, że jest i taka, która życzyłaby sobie by politycy w Niemczech byli tak zdecydowani jak polscy w sprawie uchodźców - przyznał w rozmowie z WP dr hab. prof. Cezarego Żołędowskiego, dyrektor Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego oraz przewodniczący Rady Naukowej Ośrodka Badań nad Migracjami.