PolitykaSLD odbija się od dna - najnowszy sondaż

SLD odbija się od dna - najnowszy sondaż

Przyznać muszę, że żyjemy w zadziwiających czasach. Szczególnie my - jeszcze niedawno mieszkańcy samotnej, zielonej wyspy. A dzisiaj nieomal rozbitkowie, z trudem łapiący oddech na wzburzonych falach kryzysu - pisze specjalnie dla Wirtualnej Polski Wiesław Dębski.

Przeczytaj też: Omówienie wyników sondażu - Mocno spada poparcie dla Platformy Komentarz Piotra Gabryela - Zmiecie nas gospodarcze tsunami?

Na zielonej wyspie byliśmy oczywiście przed wyborami parlamentarnymi. Pan premier z panem ministrem od finansów chętnie wychodzili do dziennikarzy, by przekazać szerokiej publiczności obowiązujące wówczas hasło: "Ja wam mówię jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze, ale nie najgorzej jest" (Pamiętacie, kto to śpiewał?).

Po wyborach z zielonej wyspy ściągnięto nas brutalnie w szarą codzienność. Usłyszeliśmy, że kryzysu wprawdzie nie ma, ale jednak jakby był. Zapowiadano cięcia, oszczędności i wyrzeczenia. Opozycja dodawała: krew, pot i łzy. A my chyba w to uwierzyliśmy.

Sądzę tak po analizie wyników najnowszego sondażu Homo Homini dla Wirtualnej Polski. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Ale jeśli porównamy sondaż obecny z tym sprzed miesiąca, to zobaczymy niewielkie, ale jednak zjazdy wszystkich prawie partii (z premierem na dodatek). Spójrzmy na liczby: PO - spadek o 2 punkty procentowe (dzisiaj 37% poparcia), PiS - o 3 punkty (23%), Ruch Palikota - o 1 punkt (10%). PSL - bez zmian (7%). Niby nic, niby tylko pojedyncze punkty procentowe, ale jednak coś się dzieje. Być może jest to obraz pesymizmu ogarniającego wielu z nas. Mamieni urzędowym optymizmem nagle zderzyliśmy się ze ścianą. Nastraszono nas i... porzucono na dość długo.

Bo niby Donald Tusk zapowiedział, co nas czeka, przedstawił skalę koniecznych - zdaniem rządu - oszczędności, w sumie wygłosił dobre expose. Ale później on i jego ministrowie zostawili nas samych z posianymi przez nich obawami. Opozycja zaś hulała sobie do woli. Część stawiała szefa dyplomacji przed Trybunałem Stanu bądź zapowiadała, że grozi nam los Indian z rezerwatu. Druga część tak zajęła się problemami krzyża, marihuany i delegalizacji PZPN, że zupełnie zapomniała co nas naprawdę boli (właśnie widziałem na stacji ORLEN - benzyna 95 po 5,52 zł). Podobnie, jak i inny odcień tej części sceny politycznej skupiony na tym, czy wódz odejdzie, czy jednak nie. A jeśli odejdzie, to kto go zastąpi. W końcu Mały Koalicjant każdego dnia podważał to, co nam powiedział Duży Koalicjant. I jak tu żyć, panie premierze, jak żyć? Na to pytanie odpowiedzi nie dostaliśmy.

Ministrowie - zamiast ruszyć do boju i pokazać, że to oni mają rację - milczą. Nikt nie próbuje nas przekonać, nikt nie chce chwycić nas za serce. Przeciwnie - gdy niepewni jesteśmy, czy po nowym roku będziemy mogli korzystać z leków refundowanych, żadnej reakcji rządu się nie doczekaliśmy, zero wyjaśnienia, zero troski o pacjenta. Nie przypadkiem pytano we wtorek pana premiera, gdzie są jego ministrowie, bo zaproszenie ich do audycji telewizyjnej graniczy z cudem (co tam graniczy - jest cudem).

Więc my, biedne żuczki, porzucone na pastwę losu, stajemy się coraz większymi pesymistami. I obawiam się, że ten proces będzie postępował. Jak szybko, przekonamy się przy okazji następnego sondażu.

Uważny czytelnik odnotował zapewne, że w powyższej wyliczance notowań partyjnych zabrakło SLD. Sojusz po prostu nie pasuje do tego, co tu napisałem. Jako jedyny odnotował w ciągu miesiąca wzrost notowań - i to od razu o 5 punktów! To wzrost znaczący, może oznaczać, że partia osiągnęła już dno, poleżała na nim chwilę, odbiła się i zaczyna zmierzać ku powierzchni. Jeśli jest to prawdą, jeśli te notowania potwierdzą inne badania, to laury należą się dwóm osobom: Grzegorzowi Napieralskiemu i Leszkowi Millerowi. Ten pierwszy był tak nieudolny, tak małostkowy, tak nieskuteczny, że zaprowadził Sojusz na samo dno. Jest więc od czego się odbić. Drugi zaś odbierany jest chyba jako ten, który może partię z dna podnieść i przywrócić do życia. Jak będzie zobaczymy niebawem. Tak, jak i przekonamy się do kogo tym razem przyleci Anioł, by szepnąć: ty, tylko ty, możesz zostać szefem Sojuszu. U Millera już był, czy wróci w znane sobie miejsce?

Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
grzegorz napieralskikryzyssondaż
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)