SLD chce, by premier spotkał się z pielęgniarkami
SLD apeluje do premiera Jarosława
Kaczyńskiego, aby spotkał się z protestującymi pielęgniarkami, bez
żadnych warunków wstępnych. Sojusz domaga się także debaty w
Sejmie na temat sytuacji w służbie zdrowia.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/lekarze-walcza-o-podwyzki-6038682820191361g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/pikieta-pielegniarek-6038716305552513g )
Pikieta pielęgniarek
Apelujemy do premiera, aby nie stawiał warunków wstępnych i wreszcie, po czterech dobach dramatycznego protestu pielęgniarek, spotkał się z nimi i nie okazywał małostkowości - apelowała wiceszefowa klubu SLD Izabela Jaruga-Nowacka.
Posłanka Sojuszu pytała również, dlaczego J. Kaczyński nie zgodził się na zorganizowanie zaproponowanego we wtorek przez szefa SLD Wojciecha Olejniczaka "okrągłego stołu" z udziałem szefa rządu, prezydenta, przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych oraz lekarzy i pielęgniarek.
Proponujemy raz jeszcze, żeby rządząca koalicja wraz z liczącą się opozycją, a przede wszystkim ze związkami zawodowymi działającymi w obszarze zdrowia, wspólnie wypracowały strategię naprawy służby zdrowia i zreformowania tego obszaru - mówiła Jaruga-Nowacka.
Jak zaznaczyła, SLD nie chce zrzucać całej odpowiedzialności i ciężaru reformy służby zdrowia na rząd. Niech wszystkie siły polityczne zobowiążą się do kontynuowania wypracowanej linii. Także my tutaj w parlamencie, podejmując decyzje budżetowe, chcemy takie decyzje, wspólnie wypracowane, wspierać - zadeklarowała wiceszefowa klubu Sojuszu.
Jaruga-Nowacka skrytykowała rząd za argumentację, iż na podwyżki dla pracowników służby zdrowia nie ma pieniędzy. To jest spór polityczny o to, jak będą dzielone pieniądze z budżetu - podkreśliła. Zwróciła uwagę, że rząd nie może znaleźć pieniędzy na podwyżki dla lekarzy i pielęgniarek, a działalność choćby Instytutu Pamięci Narodowej kosztuje rocznie budżet państwa 200 milionów złotych.
Wiceszef klubu Sojuszu Ryszard Kalisz dodał, że w Narodowym Funduszu Zdrowia jest obecnie nadwyżka w wysokości 1 miliarda złotych, którą - według niego - można przeznaczyć na podwyżki dla lekarzy i pielęgniarek.
Wiceszefową klubu SLD oburzyły także sugestie J. Kaczyńskiego, jakoby opozycja manipulowała protestującymi pielęgniarkami i upolityczniała strajk w służbie zdrowia. Premier w środę po spotkaniu ze związkowcami służby zdrowia powiedział, że mamy do czynienia "z akcją polityczną w najgorszym stylu, stylu, który trzeba określić jako szkodliwy i haniebny dla Polski". Jak dodał, w jego przekonaniu, związkowcy mają wolę zakończenia protestów, ale blokują to politycy, którzy za nimi stoją.
Jaruga-Nowacka tłumaczyła, że politycy Sojuszu, którzy od kilku dni odwiedzają protestujące przed kancelarią premiera pielęgniarki, chcieli jedynie pomóc i wesprzeć pikietujące kobiety. Niech premier rządu nie liczy, że opozycja, zwłaszcza lewica pozostanie niema, ślepa i głucha (...), że nie będziemy reagować, kiedy dzieje się krzywda ludziom pracy - powiedziała posłanka SLD.
Kalisz poinformował, że klub SLD złożył do marszałka Sejmu wniosek o uzupełnienie porządku najbliższego posiedzenia Izby o informację rządu na temat sytuacji w służbie zdrowia, protestów pielęgniarek i lekarzy, a także możliwości rozwiązania narastającego konfliktu.
Jesteśmy przekonani, że tym razem pan marszałek Ludwik Dorn tego rodzaju punkt umieści, dlatego że jest to sprawa dziś najważniejsza dla Polaków - powiedział.
Manifestacja pielęgniarek pod kancelarią premiera trwa od wtorku. Kobiety domagają się podwyżek płac. W piątek o godz. 12 miało dojść do rozmów pomiędzy premierem a delegacją demonstrujących pielęgniarek i przedstawicielami Komisji Trójstronnej. Warunkiem premiera było zaprzestanie okupacji jednej z sal kancelarii przez cztery pielęgniarki. Kobiety chciały jednak, by w tym spotkaniu uczestniczyła tylko jedna z pielęgniarek, które przebywają w budynku.
Rzecznik rządu Jan Dziedziczak powtórzył, że premier nadal jest otwarty na spotkanie z pielęgniarkami, ale warunkiem jest zaprzestanie okupacji kancelarii. Efektów nie przyniosło też spotkanie przedstawicieli Komisji Trójstronnej z minister pracy Anna Kalatą. Porozumienie się oddala - mówili po nim członkowie komisji.