Sławomir Broniarz dla WP: liczymy na to, że Andrzej Duda dotrzyma teraz słowa
- W maju ubiegłego roku wówczas jeszcze kandydat na prezydenta Andrzej Duda napisał do mnie obszerny list. Chwalił jakość polskiej szkoły i poziom nauczycieli. Zapewniał, że będzie strażnikiem tej jakości. Liczymy na to, że Andrzej Duda dotrzyma teraz słowa - mówi Wirtualnej Polsce Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Jak dodaje, demonstrujący nauczyciele czują się dotknięci materiałem "Wiadomości" TVP1 sugerującym, że znieważyli barwy narodowe. - Będziemy za ten materiał skarżyć TVP do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, bo to jest już mowa nienawiści - podkreśla.
Jacek Gądek: - Był pan na marszu Komitetu Obrony Demokracji, protestując tam przeciwko likwidacji gimnazjów. Teraz na demonstrację Związku Nauczycielstwa Polskiego przyszli politycy opozycji. ZNP idzie w politykę? Pan idzie w politykę?
Sławomir Broniarz: - Jeżeli politykę traktować jako służbę na rzecz dobra wspólnego, to tak. Podkreślam: ZNP nie ma żadnych ambicji, aby przejmować władzę w Polsce. Będąc prezesem ZNP nie kandydowałem nigdy do Sejmu.
Tylko?
ZNP rozmawia z każdym, kto chce mówić o edukacji. KOD działa legalnie, a skoro protestował przeciwko reformie edukacji, to skorzystałem z ich zaproszenia. A na sobotniej manifestacji ZNP w obecności polityków podkreślałem, że edukacja nie może zostać zawłaszczona przez żadną z partii.
Z Prawem i Sprawiedliwością pan rozmawia?
Jeśli PiS zaprosi mnie na jakiekolwiek spotkanie, to pójdę.
Czuje się pan osobiście dotknięty materiałem "Wiadomości" TVP1 o tym, że transparent w barwach biało-czerwonych rzucono na stos z kredy?
Czujemy się dotknięci.
Dlaczego?
Telewizja publiczna w jakiejś mierze podziela nasze stanowisko, że to nawet nie była flaga, ale i tak posłużyła się obraźliwymi tweetami, w tym pana Rafała Ziemkiewicza o "bydle" nauczycielskim. Będziemy za ten materiał skarżyć TVP do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, bo to jest już mowa nienawiści.
Telewizja publiczna powinna się trzymać pewnych wartości i najwyższych standardów. Tutaj nie było żadnych dowodów i argumentów przemawiających za tym, że nauczyciele rzucili flagę na stos, więc posłużono się czyimś tweetami. Gdyby to faktycznie była flaga, to fotoreporterzy i operatory kamer od razu dostarczyliby corpus delicti przeciwko nam.
Dam przykład: na trasie przemarszu znalazł się pijany przechodzień, który leżał na murku jednej z kamienic - obok niego szybko zgromadziło się chyba z 50 fotoreporterów. Gdyby na kopcu z kredy znalazła się flaga narodowa, to nikt by tego nie uwiecznił? Żaden z policjantów, których na miejscu było wielu? Żaden fotoreporter? Nikt? Odpowiedz jest prosta: wszyscy widzieli rzucony banner. Tymczasem w TVP strasznie nas sponiewierano, że niby jest to flaga.
Nadał pan sprawie tego biało-czerwonego banneru dalszy bieg?
Napisaliśmy już do Policji, do Straży Marszałkowskiej i do firmy sprzątającej miejsce demonstracji z prośbą o przedstawienie swojej wiedzy i opinii w tej sprawie - czy miały miejsce jakiekolwiek incydenty naruszające porządek publiczny i czy znieważono flagę. Apeluje: niech policja pokaże nam nagrania, niech komendant Straży Marszałkowej udostępni taśmy z sejmowego monitoringu.
Co ZNP zrobiło, aby na własną rękę wyjaśnić sprawę?
Przejrzeliśmy ponad trzy tysiące zdjęć i nigdzie nie ma rzuconej flagi narodowej, a jest jedynie nieszczęsny pomazany sprejem transparent, który może sprawiać wrażenie, że jest flagą. Pierwszy raz wżyciu słyszę, aby flaga miałaby też być niesiona na dwóch drzewcach. Staramy się wyjaśnić sprawę do końca.
Może nawet jeśli to był transparent - napis na barwach narodowych - to nie należało rzucać go na stertę kredy?
Wystąpiliśmy do firmy, która sprzątała miejsce demonstracji, żeby zwróciła nam ten transparent. Zakładam, że go nie spalili. Nie wiemy, czy były to barwy narodowe, bo równie dobrze mogło to być hasło wymalowane czerwoną farbą na białym płótnie.
Sprawa tego transparentu jest w istocie nieważna w porównaniu do reformy edukacji...
...ale niestety zabiera nam z życiorysów trzy dni. Skala niechęci w internecie i e-maili, które nas zalewają, przekracza już tysiąc.
Reforma edukacji może z kolei zdeterminować całe życie zawodowe. Czy istnieje ryzyko, że od 1 września nauczyciele będą strajkować i nie będą prowadzić lekcji?
Gdybyśmy się kierowali tylko emocjami, które są wyrażane podczas demonstracji, to data 1 września jest zbyt odległa. Ten temat będzie dyskutowany na najbliższym posiedzeniu zarządu głównego ZNP. Oczekiwania nauczycieli są bowiem zróżnicowane. Jedni chcą niezwłocznego przygotowania strajku, ale my zwracamy uwagę na to, że ponad emocjami jest prawo. A ono wyraźnie określa procedury ws. strajku. Tu i teraz strajku nie można zorganizować, ale wcale to nie znaczy, że chcemy to odkładać ad Kalendas Graecas (na święty nigdy).
Będziemy analizować sytuację i działania Sejmu. To dlatego, że skala mobilizacji rodziców i nauczycieli jest bardzo duża, tyle tylko, że - mówię to z pewnym żalem - pani minister podzieliła środowisko.
Jak?
Teraz część nauczycieli myśli - w sposób zupełnie bezpodstawny - że pożywi się na likwidacji gimnazjów. Otóż nie.
Pani minister zaprasza ZNP, albo pan zaprasza panią minister na rozmowę o edukacji?
Jestem członkiem Rady Dialogu Społecznego, a zarazem szefem jednego z jego zespołów. Zaproponowałem pani minister Zalewskiej odbycie spotkania w ramach zespołu ds. usług RDS. Zaprosiłem, abyśmy mogli w niewielkim gronie porozmawiać o proponowanych zmianach. Zaproponowałem termin 2 listopada. Pani minister odpowiedziała "nie" i wskazała 3 listopada godz. 12. Zaakceptowaliśmy termin i wpisaliśmy do kalendarza. Odwołałem własne spotkanie w Gdańsku, aby przygotować się do rozmowy z panią minister, ale pani minister nawet nie przyszła. Od początku byłem przekonany, że się nie pojawi, więc się nie zawiodłem. Przysłała wiceministra.
Pani minister wciąż tylko mówi o konsultacjach, ale kieruje swoje słowa do laików, do mediów, do posłów, do pani premier i pana prezydenta, bo oni nie są w stanie zweryfikować jej zapewnień. Rozmowy o konkretach z nauczycielami już się bała, więc po prostu nie przyszła.
Ja już na zaproszenie od pani minister nie liczę. ZNP z panią minister rozmawiać jednak może i jesteśmy na to gotowi, ale pani minister rozmówców wybiera sama sobie, a my do grona wybranych nie należymy.
Prezydent Andrzej Duda zasugerował, że będzie się zastanawiał, czy podpisać ustawę o reformie edukacji. Po takiej sugestii prezydenta, że ma wątpliwości co do likwidacji gimnazjów, liczy pan na Andrzeja Dudę?
W maju ubiegłego roku wówczas jeszcze kandydat na prezydenta Andrzej Duda napisał do mnie obszerny list. Chwalił jakość polskiej szkoły i poziom nauczycieli. Zapewniał, że będzie strażnikiem tej jakości. Liczymy na to, że Andrzej Duda dotrzyma teraz słowa.
Pierwsza Dama Agata Duda z zawodu jest nauczycielką z długim stażem. To pana nadzieja?
Pani Agata Duda nie jest urzędnikiem i trudno, abym znał jej poglądy nt. edukacji.
Wyniki sondażu IPSOS dla OKO.press pokazują, że likwidację gimnazjów popiera połowa badanych (50 proc.), a krytykuje ten pomysł 38 proc. Co pan na to?
W sprawie gimnazjów najczęściej wypowiadają się ci, którzy nie są ich absolwentami. Wypowiada się też twardy elektorat PiS, który karnie podąża za swoim prezesem. A ja niedawno spotkałem się z dziećmi z jednej z podwarszawskich szkół. Na pytanie "chcecie iść do gimnazjum?" odpowiedziały "chcemy". Ale rodzice nie chcą. Rodzice mówią: ja chcę, żeby dziecko było bliżej; chcę, żeby wróciło o 14, bo mi pomoże w gospodarstwie.
Wydaje mi się, że nie sondaże powinny decydować o tak wrażliwej i wysublimowanej sprawie jak edukacja. Bo jeśli zapytam o zniesieniem obowiązku szkolnego, to nie zdziwiłbym się, gdyby większość zagłosowała przeciwko temu obowiązkowi.