Śląsk. Zamiast zutylizować śmieci wywieźli je do lasu
Służby leśne i policja ustalają sprawców porzucenia ok. 90 metrów sześciennych śmieci na terenie Nadleśnictwa Siewierz. Wyrzuciła je prawdopodobnie firma zajmująca się odbiorem odpadów gabarytowych.
Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach (RDLP) Marek Mróz powiedział, że dwie pryzmy śmieci zostały odkryte przez straż leśną. Jedna, o objętości 30 m sześciennych, została porzucona na terenie Lasów Państwowych, a większa, która ma 60 m sześciennych, na gruntach PKP. Zdaniem strażników i policji to „systemowe” działanie jednej z firm odbierających śmieci gabarytowe na zlecenie samorządu.
- Ostatni raz przypadek wywożenia do lasu tak ogromnej ilości śmieci przez firmę zajmującą się ich odbiorem i utylizacją mieliśmy 20 lat temu. Winnych ustalono, a sprawa znalazła finał w sądzie. Dlatego zarówno policja, jak i nasze służby robią wszystko, aby i tym razem znaleźć sprawców – powiedział dyrektor RDLP Józef Kubica.
Śląsk. Zaniczyszczony las
Według wstępnych ustaleń odpady gabarytowe między Łosieniem a Błędowem zostały porzucone w poniedziałek lub we wtorek. - Pryzmy pełne są sprzętów domowych. Znaleźć można wersalki, fragmenty meblościanek czy materacy, a nawet zamrażarkę. Są tam także wózki dziecięce oraz ubrania – wylicza nadleśniczy Nadleśnictwa Siewierz Grzegorz Cekus.
Strażnicy leśni i policjanci badają zapis z kamer monitoringu zainstalowanych w pobliżu miejsca porzucenia śmieci. Krzysztof Seweryn, szef straży leśnej w Nadleśnictwie Siewierz mówi, że dużą pomocą byłoby rozpoznanie rzeczy wyrzuconych w lesie przez byłych właścicieli. Zaapelował o przeglądanie zdjęć i filmu zamieszczonych na Facebooku Nadleśnictwa Siewierz.
Leśnicy oceniają, że firma, która – zamiast zutylizować – wyrzuciła śmieci, "zarobiła” na tym co najmniej 15 tys. zł. Taką samą kwotę będzie kosztowało uprzątnięcie wysypiska. - Warto pamiętać, że mieszkańcy, od których odebrano sprzęty, już za ich wywóz i neutralizację raz zapłacili. Teraz my zapłacimy za tę samą usługę po raz drugi – powiedział nadleśniczy Cekus.