Katowice. Kobieta z zawałem odesłana do innego szpitala. Tak zdecydował ochroniarz
Kobieta z zawałem została odprawiona sprzed Okręgowego Szpitala Kolejowego w Katowicach przez portiera. Dyrekcja placówki tłumaczy, że ochroniarz nie wiedział, że kobieta ma zawał.
03.03.2021 21:40
We wtorek wieczorem żona pana Romualda z Katowic źle się poczuła. Jak tłumaczył w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim miała duszności i nie mogła chodzić. Samochodem zawiózł ją więc do najbliższego szpitala, dysponującego izbą przyjęć, był nim Okręgowy Szpital Kolejowy w Katowicach.
Katowice. Miała zawał, ale ochroniarz skierował ją do innego szpitala
Mąż próbował zaprowadzić chorą do szpitala pod rękę, ale kobieta nie była w stanie pokonać nawet krótkiego dystansu z parkingu. Sam więc poszedł poprosić o pomoc. - Drzwi otworzył ochroniarz poruszający się o lasce. Poprosiłem, żeby mnie wpuścił na izbę przyjęć, która wiedziałem, że tutaj działa. Mówiłem, że ta kobieta, która tam stoi, za chwilę się przewróci i dojdzie do tragedii. Pan oświadczył mi, że tu już nie ma oddziału internistycznego, tu jest kartka, ja tego nawet nie czytałem, bo byłem w szoku. Powiedział, że tu jest tylko okulistyka i żeby udać się do szpitala w Murckach – relacjonował pan Romuald.
Mężczyzna zawiózł więc żonę do odległego o kilka kilometrów szpitala w dzielnicy Murcki. Lekarze stwierdzili, że kobieta właśnie przeszła zawał ściany przedniej serca. Tamtejsza lekarka wezwała karetkę, która przetransportowała kobietę do Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach-Ochojcu. W tamtejszej izbie przyjęć musiała być reanimowana. Po zaopatrzeniu trafiła na oddział intensywnej opieki medycznej.
- Jestem oburzony tą sytuacją. 30 lat pracowałem w służbie zdrowia i nie zetknąłem się z taką sytuacją. Nie może tak być, żeby placówka służby zdrowia to był tylko ochroniarz. Ten pan z nikim się nie konsultował, tylko zamknął drzwi. Ktoś te kontrakty z NFZ wygrywa, a nie panuje nad tym - denerwował się mężczyzna, który nie wyklucza złożenia skargi w tej sprawie.
Katowice. Szpital się tłumaczy
Dyrektor Okręgowego Szpitala Kolejowego w Katowicach Bohdan Kozak poinformował dziennikarzy, że zasięgnął już informacji w tej sprawie. Wynika z nich, że ochroniarz nie wiedział, że chora kobieta jest w tak poważnym stanie, bo jej mąż o tym nie mówił. - Osoba, która pełniła tu swoje obowiązki, przekazała nam, że podjechał tu samochód i pan poprosił o poradę medyczną dla żony. Zgodnie z procedurami poinformował, że nasza placówka nie prowadzi już nocnej i świątecznej opieki medycznej, od 1 stycznia robi to szpital w Murckach. Udzielił informacji, żeby tam jechać, podał numer telefonu - powiedział dyrektor i zapowiedział dalsze szkolenia dla pracowników ochrony.