Bytom. Uliczny kosz to nie miejsce na domowe odpady. Płacą wszyscy
Wyrzucanie do koszy ulicznych odpadów z gospodarstw domowych to częsta praktyka w Bytomiu, ale nie tylko tam. Kamery miejskiego monitoringu oraz interwencje służb porządkowych wzywanych do opróżniania przepełnionych pojemników ukazują skalę problemu.
17.04.2021 22:37
Traktowanie ustawionych w przestrzeni publicznej koszy na odpady jak miejsc, do których można wyrzucić śmieci wytworzone w domu, to problem wielu miast.
- Widok przepełnionych koszy na śmieci to jedna z tych rzeczy, które irytują mieszkańców najbardziej. Takie sytuacje mają wpływ na wizerunek miasta, ale też - niesłusznie - na ocenę pracy wykonawcy wywozu odpadów, z którym współpracujemy - mówi Anna Bulanda, dyrektor Działu Zieleni Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów.
Zgodnie z obowiązującą umową na oczyszczanie miasta kosze w centrum opróżniane są nawet trzy razy dziennie, a poza pasem drogowym sześć razy w tygodniu.
Wobec zapełniania ich przez domowe śmieci wykonawcy pozostają bezsilni, a dodatkowe opróżnianie wiąże się z kosztami, które ponoszą sami mieszkańcy.
Bytom. Do czego służy miejski kosz? Służby interweniują
Kosze uliczne przy chodnikach, na placach zabaw czy przystankach ustawione są z myślą o pieszych, którzy przemieszczają się po mieście. Tymczasem głównie w Śródmieściu zdarza się że kosze wypełnione są po brzegi odpadami z gospodarstw domowych.
Miasto na sygnały o wysypujących się z kosza odpadach reaguje w trybie interwencyjnym, wysyłając na miejsce służby porządkowe.
- Dodatkowe angażowanie pracowników Zaplecza Technicznego MZDiM w oczyszczanie koszy, odbywa się kosztem czasu przeznaczonego na inne czynności np. związane z pielęgnacją zieleni – podkreślają urzędnicy bytomskiego magistratu.
Śląskie. Bytom walczy z odpadami wyrzucanymi do ulicznych koszy
Wyrzucanie do koszy ulicznych odpadów z gospodarstw domowych czy prowadzonej działalności gospodarczej jest zabronione i stanowi wykroczenie. Wynika to jasno z ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach.
Na sygnały o takich praktykach reaguje straż miejska, która traktuje je jak zanieczyszczanie miejsc publicznych.
- Apelujemy do mieszkańców o to, by reagowali na takie sytuacje i zgłaszali je odpowiednim służbom - mówi Anna Bulanda.