"Skandaliczna wypowiedź". Dworczyk się wyłamuje i uderza w Romanowskiego
– Skandaliczna wypowiedź – tak Michał Dworczyk w WP reaguje na kolejne taśmy Marcina Romanowskiego, w których określił Mateusza Morawieckiego niemieckim lub niemieckim i rosyjskim agentem. Ta reakcja to wyjątek. W Zjednoczonej Prawicy do wyborów europejskich obowiązuje zakaz publicznego prania brudów.
28.05.2024 18:51
Po ujawnieniu kolejnych taśm z udziałem Marcina Romanowskiego, większość polityków PiS uważała, że Mateusz Morawiecki musi zaciskać zęby. W partii Kaczyńskiego do wyborów miał obowiązywać bezwzględny zakaz prania brudów. Nawet po oskarżeniach na taśmach opublikowanych przez TVP, w których Romanowski mówi, że nieżyjący ojciec byłego premiera Kornel Morawiecki to "ruski agent", a sam Mateusz Morawiecki agent "niemiecki, albo jedno i drugie".
Do południa w obronę Mateusza Morawieckiego nie chcieli wziąć nawet jego bliscy współpracownicy, trzymając się wytycznych o zawieszeniu broni na czas kampanii. – Jeśli ktoś coś takiego powiedział, to jest to absolutna nieprawda i takie rzeczy nie powinny być mówione – przyznał w rozmowie z dziennikarzem WP - po minucie uników - Paweł Jabłoński. Wcześniej współpracownik premiera powtarzał, że nie chce komentować "pociętych nagrań" i nie odpowiedział na pytanie, czy w Zjednoczonej Prawicy można bezkarnie nazywać premiera "agentem".
Z zasady wyłamał się Michał Dworczyk. Były szef KPRM w rozmowie z Wirtualną Polską uderza w Marcina Romanowskiego. - O ile nagranie jest prawdziwe, to wypowiedź dotyczącą śp. Kornela Morawieckiego i premiera Mateusza Morawieckiego można uznać za skandaliczną – mówi WP Dworczyk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dworczyk wprost o "paranoi" i "napięciach"
Były szef KPRM ostro krytykuje Marcina Romanowskiego za jego wypowiedź. - Świadczy ona albo o paranoi osób, które formułują takie tezy, albo ich głębokiej, osobistej niechęci do premiera Morawieckiego. Ta druga, moim zdaniem bardziej prawdopodobna wersja, wyjaśniałaby wiele napięć istniejących w latach 2015-2023 w obozie Zjednoczonej Prawicy – dodaje w WP.
Dworczyk – podobnie jak inni politycy PiS - nie chce jednak przyznać, czego oczekuje po takich słowach: przeprosin, wyrzucenia z klubu czy jakiejkolwiek innej kary. Odpowiedź na to pytanie pada z ust Michała Wójcika, wiceszefa Suwerennej Polski.
- Nie będzie żadnych konsekwencji, bo to była niefortunna wypowiedź. Różne tego typu wypowiedzi padają w takich rozmowach – stwierdził Wójcik. Poseł Suwerennej Polski wcześniej w odpowiedzi na pytanie, czy był w rządzie "niemieckiego agenta" również podkreślał, że "to była niefortunna wypowiedź", a takie "w emocjach padają". Nie chciał jednak rozwijać tej myśli.
"Nie rozejdzie się po kościach"
W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS liczą jednak na to, że Marcin Romanowski poniesie konsekwencje. – Ta sprawa budzi potężne napięcia w Zjednoczonej Prawicy – mówi jeden z naszych rozmówców. – Myślę, że to już nie rozejdzie się po kościach. Nagrania jasno pokazują, jak ludzie Ziobry próbowali rozsadzić nasz obóz i będą musieli za to zapłacić – twierdzi inny polityk PiS.
- Już samo uchylenie immunitetów będzie dla nich dotkliwe – dodaje kolejny rozmówca. We wtorek po południu Prokurator Generalny Adam Bodnar poinformował, że przesłał do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Michałowi Wosiowi.
Sam Marcin Romanowski nie pojawił się na konferencji prasowej posłów Suwerennej Polski. Politycy PiS zamiast o aferze Funduszu Sprawiedliwości poinformowali, że powołują "Parlamentarny Zespół ds. afer osób związanych z Donaldem Tuskiem". Posłowie na pytania o aferę Funduszu Sprawiedliwości, spodziewane zarzuty wobec swoich przedstawicieli oraz kolejne taśmy, odpowiadali pytaniami o uchylenie immunitetu byłemu marszałkowi Sejmu Tomaszowi Grodzkiemu czy szefowi NIK Marianowi Banasiowi.
Ziobryści dopytywali, czy wnioski już wpłynęły
Z nieoficjalnych informacji WP wynika, że w ostatnich dniach posłowie Suwerennej Polski dopytywali m.in. w Kancelarii Sejmu o to, gdzie dokładnie trafiają wnioski o uchylenie immunitetu. Rozpytywali m.in. o możliwość błyskawicznego przekazania im informacji o tym, czy wnioski z prokuratury już wpłynęły i kogo dotyczą. – Najbardziej boją się, że procedura zacznie się jeszcze w kampanii wyborczej – mówił przed południem jeden z naszych rozmówców, zanim wniosek w sprawie Michała Wosia trafił do Sejmu.
Jak pisaliśmy w poniedziałek, w PiS coraz powszechniejsza jest amnezja. Im poważniejsza staje się afera Funduszu Sprawiedliwości, tym bardziej politycy PiS przekonują, że nie mają z nią nic wspólnego. Strategię wdraża nawet Mateusz Morawiecki, który dysponował raportem NIK z nieprawidłowościami, a jako premier kontrolował ministra sprawiedliwości.
Nieoficjalnie politycy PiS przyznawali, że taśmy ziobrystów to poważny problem. We wtorek po ujawnieniu słów wymierzonych w Mateusza Morawieckiego rozmówcy WP są przekonani, że środowisko premiera prędzej czy później odpowie ziobrystom i będzie próbowało ich zwalczać.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski