Burza po zatrzymaniu żołnierzy. PiS chce dymisji, trwają narady
PiS rozważa złożenie wniosku o wotum nieufności wobec ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza - dowiaduje się Wirtualna Polska. Politycy PiS uderzają też w premiera Donalda Tuska i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. - Wiemy, że Kosiniak może być kozłem ofiarnym tej sytuacji. Prawdziwą odpowiedzialność ponosi Tusk - przyznaje jeden z polityków PiS.
Powodem są informacje ujawnione przez Onet o zatrzymaniu polskich żołnierzy przez Żandarmerię Wojskową i oskarżenie ich przez prokuraturę. Do zdarzenia doszło dwa miesiące temu, a opinia publiczna dowiedziała się o tym dopiero teraz. Również rządzący przyznają, że o sprawie dowiedzieli się z mediów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przypomnijmy: w środę 5 czerwca późnym wieczorem Onet ujawnił, że na przełomie marca i kwietnia Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających uchodźców. Prokuratura oskarżyła dwóch o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. "W wojsku wrze. Oficerowie mówią o zhańbieniu munduru i poniżeniu godności żołnierskiej" - napisali dziennikarze portalu.
PiS chce dymisji, trwają narady
Po publikacji artykułu rozpętała się burza w mediach. Politycy opozycji sprawę nazywają "skandalem". Oskarżają ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara oraz szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza. Tego ostatniego wzywają do podania się do dymisji.
Minister po ujawnieniu sprawy przez Onet odniósł się do niej na portalu X. Sprawiał wrażenie zaskoczonego: "Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru żołnierzy" - napisał.
To nie przekonuje polityków PiS. Według informacji Wirtualnej Polski partia rozważa złożenie w Sejmie wniosku o wotum nieufności wobec ministra obrony narodowej. Wniosek - gdyby został złożony - byłby rozpatrzony po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jak się dowiadujemy, w tej sprawie w czwartek od rana władze PiS - razem ze sztabem wyborczym - prowadzą narady.
- Wiemy, że Kosiniak może być kozłem ofiarnym całej sytuacji. Prawdziwą odpowiedzialność ponosi Tusk - przyznaje jeden z polityków PiS.
Posłowie zapowiadają kontrole w rządzie. - Będą dzisiaj kontrole poselskie naszych parlamentarzystów w Ministerstwie Sprawiedliwości, również prawdopodobnie w Ministerstwie Obrony, chcemy się dowiedzieć, co się działo - przyznał Radosław Fogiel w RMF FM.
Przedstawiciele opozycji bezpośrednio zwracają się w mediach do szefa MON: "Teraz się pali pod stołkiem, bo sprawa wyszła na jaw i udaje Pan zatroskanego. Dymisja" - napisał m.in. poseł Sebastian Kaleta.
Wiceszef MON Paweł Zalewski przekonywał w czwartek w programie "Tłit" WP, że reakcja ministra obrony "była adekwatna". - Granica jest bezpieczna - powtarzał polityk.
Dodał przy tym, że sytuacja z zatrzymaniem żołnierzy powinna zostać "do spodu wyjaśniona".
"Potraktowano ich jak bandytów"
Do zdarzenia doszło na przełomie marca i kwietnia w okolicy Dubicz Cerkiewnych, gdzie później, pod koniec maja, żołnierz został ciężko raniony w brzuch.
Onet cytował relację żołnierza, według którego "trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów", wobec dwóch wszczęto postępowanie, a z aresztu wyszli dzięki zbiórce kolegów z batalionu na opłacenie prawnika. Rozmówca portalu zarzucał dowódcom, że nie są zainteresowani, aby pomóc żołnierzom.
Jak poinformowało MON, żołnierze przebywają na wolności, postawiono im zarzuty z art. 231 Kodeksu karnego, który za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przewiduje karę do trzech lat więzienia. Prokurator zawiesił żołnierzy w czynnościach służbowych do 27 czerwca.
Sytuacja oburzyła polskich wojskowych.
- Nie skuwa się polskiego żołnierza w mundurze w kajdany. Uważam, że nadszedł czas, by minister Adam Bodnar się temu przyjrzał i odpowiedział, dlaczego żołnierzy, którzy nikomu krzywdy nie zrobili, w tak haniebny sposób się traktuje - komentował gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
- Dostali zadanie, by strzec naszej granicy. Wykonali je, a teraz państwo traktuje ich jak bandytów. Za to powinny polecieć głowy dowódców - powiedział Onetowi inny dowódca.
Według ustawy o środkach przymusu bezpośredniego, uprawniony może użyć broni w konieczności "oparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu" na: "życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby", "ważne obiekty, urządzenia lub obszary", a także "nienaruszalność granicy państwowej przez osobę, która wymusza przekroczenie granicy państwowej przy użyciu pojazdu, broni palnej lub innego niebezpiecznego przedmiotu".
Czytaj także:
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl