Skandal w Korei. Sąsiedzi donieśli, że Polak zakażony koronawirusem chodził po ulicach Seulu
Polak z koronawirusem poddany leczeniu w Seulu stał się w poniedziałek bohaterem krytycznych tekstów w koreańskiej prasie. Do władz dzielnicy Yongsan w Seulu trafiły donosy od sąsiadów, że pomimo zdiagnozowanego zakażenia wyprowadzał psa w parku i spacerował ulicami.
30.03.2020 | aktual.: 31.03.2020 20:25
Dzięki dyscyplinie obywateli stale noszących maseczki ochronne, stosujących się do kwarantanny i zasad dystansu społecznego Korea Południowa dobrze radzi sobie z ograniczeniem epidemii koronawirusa. Za to skrajnie złe emocje wywołują przypadki niefrasobliwego naruszania tych reguł. Z tego powodu mieszkający w Seulu Polak stał się w poniedziałek bohaterem tekstu na pierwszej stronie gazety "Korea Joongang Daily".
Jak już pisaliśmy, u 30-latka potwierdzono zakażenie koronawiusem tuż po przylocie samolotem LOT do Seulu. Władze dzielnicy Yongsan w Seulu podały w informacji prasowej, że trwa domowe leczenie polskiego pacjenta. Tuż po komunikacie u urzędników rozdzwoniły się telefony od zaniepokojonych Koreańczyków. Sąsiedzi informowali, że Polak naruszał zasady obowiązkowej izolacji.
Koronawirus. Koreańscy sąsiedzi donieśli na Polaka
- Widziałem go w sklepie spożywczym, na placu zabaw dla dzieci, w parku, gdy wyprowadzał tam psa. Prosiliśmy o dezynfekowanie tych miejsc - poinformował jeden z sąsiadów Polaka. Podobnych sygnałów było jeszcze kilkadziesiąt.
Władze dzielnicy potraktowały sprawę poważnie i wszczęto dochodzenie epidemiologiczne. Urzędnicy sięgnęli po dane z monitoringu i znaleźli zdjęcia dokumentujące, że faktycznie Polak wychodził na ulicę.
- Trwa dochodzenie epidemiologiczne. Trudno nam się z nim komunikować, ponieważ osoba ta nie mówi po koreańsku - powiedział gazecie przedstawiciel koreańskiego sanepidu.
Za naruszenie przepisów o domowej izolacji mężczyźnie grozi grzywna w wysokości 3 tys. dolarów i deportacja z kraju. Obok Polaka napiętnowany został 30-letni Brytyjczyk. Podczas kwarantanny wybrał się do hali golfowej potrenować uderzenia.
Jak Korea zwalczyła epidemię. Dyscyplina i testy
Śledztwo i grzywna może być tylko początkiem problemów obu obcokrajowców. Koreańscy urzędnicy, zapowiadają pozywanie do sądu osób, które niefrasobliwym zachowaniem powodują straty finansowe. Po każdym takim incydencie do akcji wkraczają służby epidemiologiczne, a sklepy, restauracje i biura, które odwiedzają chorzy lub podejrzani o przenoszenie wirusa są zamykane na czas dezynfekcji. W jednym z takich przypadków rachunek za akcję służb wyniósł 81 tys. dolarów. Zapłacić ma student, który po przyjeździe z USA przez 5 dni roznosił wirusa.
Według danych Koreańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom liczba zakażeń w tym kraju wynosi 9661 osób, a 158 pacjentów zmarło po chorobie Covid-19. Korea Południowa była drugim krajem, w który uderzyła epidemia. Falę zachorowań udało się stłamsić dzięki masowym testom na obecność wirusa, narzędziom do śledzenia aktywności osób zarażonych i szybkiej ich izolacji.
Zobacz także
Koronawirus. Codzienny SMS od rządu
- Już w styczniu większość ludzi nosiła maseczki, a żele antybakteryjne były rozstawione na każdym kroku. Zamknięto obiekty religijne, rozrywkowe i hale sportowe, opustoszało metro, a szkoły zostały zamknięte 23 lutego. To była wielka mobilizacja w obliczu zagrożenia epidemią - mówi w rozmowie z WP Anna Pawełek, mieszkanka Daegu.
Podkreśla, że równocześnie uruchomiono aplikacje i mapy, pozwalające prześledzić miejsca, w których przebywały osoby zarażone. - Codziennie przychodzi sporo SMS, z powiadomieniami jak się zachowywać, oraz gdzie można kupić maseczki ochronne - relacjonuje.
Wirtualna Polska ruszyła z akcją wspierającą służbę zdrowia. Na wydarzeniu na FB Wirtualna Polska - Wspieram Szpitale - wymiana potrzeb, informacji i darów będziemy na bieżąco informować, który szpital potrzebuje wsparcia i w jakiej formie.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl