Siły zbrojne Syrii
Świat czeka na wojnę. Tej siły nie można lekceważyć
Reżim Baszara al-Asada nie jest tak bezbronny, jak Libia w 2011 roku. Tej siły Zachód nie może tak łatwo zlekceważyć
Nad syryjskimi siłami zbrojnymi, które od ponad dwóch lat topią we krwi sunnickie powstanie, zawisła groźba zachodniej interwencji zbrojnej. Uderzenie na Syrię wydaje się być jedynie kwestią czasu, jednak należy pamiętać, że reżim Asada nie jest tak bezbronny jak Libia w 2011 roku.
Przed wybuchem rebelii Syria była militarną potęgą na Bliskim Wschodzie, przynajmniej na papierze. Prawie 300 tys. żołnierzy, ponad drugie tyle rezerwistów, kilkanaście tysięcy czołgów, dział samobieżnych i innych pojazdów opancerzonych, setki pocisków balistycznych, ok. 1000 samolotów i śmigłowców. Te liczby muszą robić wrażenie, pomijając już fakt, że Damaszek dysponuje największym arsenałem broni chemicznej w regionie.
Szkopuł w tym, że prawie całość tego sprzętu pochodzi jeszcze z radzieckich dostaw i pamięta czasy Leonida Breżniewa (a nawet wcześniejsze). Większość uzbrojenia jest przestarzała i nie przystaje do wymogów współczesnego pola walki. A program szeroko zakrojonej modernizacji sił zbrojnych przerwał wybuch rebelii.
Nie wiadomo dokładnie, jakie straty syryjskie wojsko poniosło z rąk rebeliantów, choć nie ulega wątpliwości, że są one znaczne. Niemniej armia Asada nadal pozostaje siłą, której Zachód nie może lekceważyć.
Na zdjęciu: syryjska artyleria w czasie pokazowych ćwiczeń wojskowych przeprowadzonych w trakcie trwania rebelii w lipcu 2012 roku.
(WP.PL/tbe)