Show starego rzeźnika
Salem należy do starego klanu arabskiego, walecznego i wiernego tradycji. Kiedy jego lud zaatakuje Ezechiel, dawny wróg, wcielenie diabła na usługach chrześcijan i żydów, Salem zjednoczy skłócone klany, najedzie ziemie nieprzyjaciela i niczym podczas ataków 11 września zburzy wieżę - chlubę wroga. To fabuła opowiadania Saddama Husajna zatytułowanego "Wynoś się stąd, przeklinam cię". Raghad, córka Saddama, twierdzi, że ojciec skończył je pisać 18 marca 2003 r., czyli dzień przed inwazją na Irak. Rękopis już po wojnie odnaleziono w ministerstwie kultury w Bagdadzie, a dostarczył go wydawcom w Ammanie Alla Bashir, lekarz Saddama, który zaraz po wojnie uciekł do Kuwejtu.
Publikację opowiadania zapowiedzieli jordańscy wydawcy. Tymczasem Saddam pod okiem Amerykanów czeka na proces, którego data rozpoczęcia nie jest pewna. Oczywista jest natomiast taktyka Saddama - z pewnością, jak jego bohater Salem, będzie chciał zjednoczyć poddanych, skłócić wrogów i zwyciężyć.
Ósmego lipca 1982 r. w Dudzail, 40 km na północ od Bagdadu, doszło do próby zamachu na Husajna. Dyktator wyszedł z ostrzału cało w przeciwieństwie do 50 mieszkańców miasta. W 2003 r. Amerykanie znaleźli rozkaz podpisany przez Saddama, który nakazywał egzekucję pojmanych. Pierwszego lipca 2004 r. Saddam, ubrany w czarny garnitur, wysłuchał przed sądem oskarżenia w tej sprawie. "Jestem prezydentem Iraku" - oświadczył. "Byłym prezydentem" - poprawił go sędzia. "Nie, obecnym! Wybranym przez lud! I kiedy przyprowadzicie mnie tu następnym razem, pamiętajcie, by byli ze mną prawnicy. W przeciwnym razie niczego nie podpiszę" - zagroził. Na koniec rzucił do odprowadzającego go strażnika: "Ostrożnie! Jestem już stary!".
Marines w Tygrysie
Dwadzieścia cztery lata rządów, 280 tys. zabitych Irakijczyków, co najmniej dwa razy tyle uznanych za zaginionych, 8 mln stron dokumentacji i 500 prawdopodobnych zarzutów. Z tego wybrano tylko 14 najlepiej udokumentowanych i najłatwiejszych do udowodnienia zbrodni. Nie wiadomo jednak, kiedy zacznie się proces "rzeźnika z Bagdadu" i jego najbliższych 11 współpracowników. Na początku czerwca irackie władze zapowiadały, że pierwsza rozprawa odbędzie się w ciągu dwóch miesięcy. Teraz nie jest nawet pewne, czy uda się ją rozpocząć przed końcem roku.
Dyktatora będzie oskarżać i sądzić 40 prokuratorów i sędziów. W zbieraniu dowodów pomaga im zespół 75 prawników, archeologów, antropologów i ekspertów sądowych. Ich nazwiska są trzymane w tajemnicy. Ich ochrona pochłania prawie połowę budżetu trybunału. Mimo to kilku sędziów, którzy mieli się zajmować sprawą, zginęło w zamachach.
Bronić Saddama będzie międzynarodowy zespół 1500 prawników. Większość tylko udziela konsultacji. W grupie znaleźli się m.in. dr Curtis Doebbler, waszyngtoński prawnik i były doradca Autonomii Palestyńskiej, Giovanni di Stefano, prawnik doradzający Slobodanowi Miloąeviciowi, Brytyjczyk Tim Hughes i Francuz Emmanuel Ludot. Współpracuje z nimi Aisza Kaddafi, córka libijskiego dyktatora. W prace włączyły się też żona Saddama Sajida Khairallah Telfah oraz córki Hala, Raghad i Rana. Hala dysponuje funduszami, Raghad występuje publicznie w obronie ojca.
W zespole doszło już do pierwszych utarczek. Raghad oskarżyła Mohammeda Rashdana, szefa adwokatów, o przywłaszczenie 270 tys. dolarów. Jego następcą został Ziad al-Khasawneh, dotychczasowy rzecznik grupy. - Ten proces będzie największym oszustwem Amerykanów - stwierdził dla "Wprost" Ziad. Jego poglądy mogą być wskazówką, w którym kierunku potoczy się proces. W rozmowie z "The Atlantic Monthly" Ziad oświadczył, że Saddama złapano rok wcześniej, niż to pokazano światu, CIA podaje mu narkotyki, a codziennie w Iraku ginie kilka razy więcej żołnierzy, niż się podaje oficjalnie. "Ich ciała są nocą zrzucane do Tygrysu i Eufratu. Podczas pełni można zobaczyć spadające czarne worki" - mówił Ziad. Saddam w gaciach
Rządy w Bagdadzie i Waszyngtonie zgodnie twierdzą, że zależy im na jak najszybszym rozpoczęciu procesu. Na tym jednak zgoda się kończy. W ubiegłym tygodniu Abdel Hussein Shandal, iracki minister sprawiedliwości, powtórzył, że rozpoczęcie procesu spowalniają Amerykanie, bo "mają za dużo do ukrycia". Odpowiedział mu Adam Ereli, rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu, twierdząc, że osądzenie irackich zbrodniarzy to suwerenna decyzja Irakijczyków. Abdel, podobnie jak premier Ibrahim Dżafari, twierdzi, że proces powinien się zacząć nie później niż jesienią. Z kolei biuro prasowe irackiego trybunału, który będzie sądził zbrodniarzy, podało w ubiegłym tygodniu, że jest niezależne nie tylko od amerykańskich nacisków, ale też od irackiego rządu, a daty rozpoczęcia procesu nie można podać, bo rozpoczęto przesłuchania zaledwie czterech z jedenastu oskarżonych.
Iraccy prawnicy muszą mieć świadomość jeszcze co najmniej jednej przeszkody uniemożliwiającej wyznaczanie daty rozpoczęcia procesu. Do połowy sierpnia powinien być gotowy projekt nowej irackiej konstytucji. Jeśli zostanie zatwierdzona w referendum, odbędą się wybory parlamentarne i dopiero nowy, (wybrany według tej konstytucji) rząd ma prawo powołać trybunał do osądzenia zbrodni byłego reżimu. Jeśli proces rozpocznie się wcześniej z pominięciem tej procedury, adwokaci Saddama nie będą mieli problemów z podważeniem wiarygodności trybunału. A to i tak zaledwie wierzchołek góry argumentów, za pomocą których bez wątpienia będą się starali zdyskredytować proces.
- Ten proces będzie farsą. Nasi prawnicy nie mają dostępu do prezydenta. O jego winie będzie orzekać sąd kapturowy - sędziowie, których nikt nigdy nie widział. To nie jest sprawiedliwość - mówi dla "Wprost" Curtis Doebbler. Obrona zapewne będzie chciała wykorzystać każdy fakt potwierdzający złamanie praw oskarżonego. To dlatego Amerykanie tak ostro zareagowali, kiedy brytyjski tabloid "The Sun" opublikował zdjęcia byłego dyktatora w slipach. Prawnicy Saddama będą wykazywać również to, że interwencja USA w Iraku nie była zatwierdzona przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, co czyni ją bezprawną. Doebbler powołuje się przy tym na casus amerykańskich dezerterów, którzy na tej podstawie starali się o azyl w Kanadzie. Argumentowali, że skoro interwencja nie była legalna, więc ich służba w wojsku również. Jeżeli uda się poprowadzić sprawę w tym kierunku, iracki trybunał będzie musiał orzec, czy Saddam wciąż nie jest prezydentem.
Adwokaci będą próbowali dowieść też tego, że trybunał nie ma technicznych możliwości, by przeprowadzić proces i należy go przenieść do któregoś z państw europejskich, najlepiej neutralnego. Na to są jednak niewielkie szanse - proces przeprowadzony w oddali, w dodatku w obcym języku, nie będzie miał spodziewanego efektu medialnego. Kontrowersje budzi też statut trybunału. Zwykle o winie orzeka się na podstawie dowodów "będących poza wszelkimi wątpliwościami". Trybunał ma orzekać na podstawie dowodów "satysfakcjonujących". Human Rights Watch, międzynarodowa organizacja zajmująca się ochroną praw człowieka, zwróciła uwagę na ten zapis jako niezgodny z międzynarodową praktyką.
Grzegorz Sadowski
Współpraca: Agata Jabłońska
Marcin Źrałek