Sesja ONZ: dzieci żądają czynów, a nie słów
Prezydent Ugandy w otoczeniu delegacji dzieci z jego kraju (AFP)
Wysłuchawszy mnóstwa obietnic z ust polityków, dzieci uczestniczące w specjalnej sesji Zgromadzenia Ogólnego NZ w Nowym Jorku zgodnie zażądały jednego - czynów zamiast słów.
Na finiszu trzydniowej konferencji, obradującej od środy, dzieci z całego świata mówiły o AIDS i innych chorobach, o 120 milionach dzieci, które nie chodzą do szkoły, i o rządach, które nie szanują praw dziecka.
Większość przywódców poprzestaje na słownych deklaracjach - powiedziała 15-letnia Bernice Akuamoah z Ghany. Przychodzą i mówią same przyjemne rzeczy, i my myślimy, że one się spełnią, a potem okazuje się, że to zupełnie inna sprawa.
W trakcie dyskusji z szefami państw i rządów państw afrykańskich 17-letnia Lipsy Ndwandwe z Suazi wytknęła politykom, że podczas gdy między dziećmi nie ma rozbieżności co do tego, jak poprawić sytuację najmłodszego pokolenia, wy, przywódcy, których mamy szanować, nie potraficie dojść do porozumienia.
Delegaci przeszło 180 krajów obradowali przez noc z czwartku do piątku, spierając się o sformułowania końcowego dokumentu dotyczące edukacji seksualnej i "zdrowia reprodukcyjnego". Przedmiotem kontrowersji stała się też sytuacja dzieci palestyńskich.
Grupa konserwatywna, obejmująca USA, kraje muzułmańskie i Watykan, jest przeciwna wspominaniu w dokumencie o pomocy w zakresie świadomego macierzyństwa, bo obawia się, iż będzie to równoznaczne z popieraniem aborcji. Konserwatyści nie chcą także zapisu o stosowaniu prezerwatyw.
Grupę liberalną stanowią kraje Ameryki Łacińskiej, Europy i większość państw afrykańskich.(aka)