Sekssandal w brytyjskim parlamencie się nie kończy. Nie wszystko dotarło już do prasy
Rezygnacja ministra obrony i działania dyscyplinarne wobec posłów nie kończą seksafery w brytyjskim parlamencie. Premier Theresa May powiedziała, że nie wszystkie przypadki trafiły do prasy. Jednym z "bohaterów" skandalu jest Daniel Kawczynski, konserwatywny poseł polskiego pochodzenia.
Premier Theresa May apeluje do liderów pozostałych ugrupowań w brytyjskim parlamencie o podjęcie działań ponadpartyjnych i usprawnienie procedury składania skarg na nadużycia seksualne. Partia konserwatywna zaostrzyła już kodeks etyczny obowiązujący jej członków. W ostatnich dniach Londynem wstrząsnęła seria skandali, które doprowadziły już do rezygnacji ministra obrony Michaela Fallona, zawieszenia kilku parlamentarzystów i wszczęcia dochodzenia przeciwko sekretarzowi szefowej rządu.
- Oczywiście ludzie mogą się przyjaźnić, a związki za zgodą obu stron mogą powstawać w miejscu pracy – powiedziała Theresa May i podkreśliła, że nowe procedury nie mają naruszać niczyjej prywatności. – Mówimy jednak o wykorzystaniu i nadużywaniu władzy.
Brytyjska premier ujawniła, że poznała szczegóły nadużyć na tle seksualnym, które nie trafiły jeszcze do wiadomości publicznej. Zataczająca coraz szersze kręgi seksafera prawdopodobnie wymusi zmianę regulaminu pracy w parlamencie, dzięki czemu zatrudnieni tam ludzie będą mieli możliwość zgłaszania skarg bez obawy, że zostaną ukarani za dochodzenie swoich praw.
Do tej pory skandal objął pięciu deputowanych partii konserwatywnej, w tym torysa polskiego pochodzenia, Daniela Kawczyńskiego. Polityk odrzuca oskarżenia brytyjskiej telewizji, która zarzuca mu niewłaściwe zachowanie wobec pracownicy parlamentu. Z kolei Stephen Crabb przyznał się do wysyłania niewłaściwych wiadomości tekstowych do nastolatki.