Nie można żądać zdrowia od Boga
Wszelako już w grudniu nabrałem większej pewności po obejrzeniu transmisji z ceremonii bożonarodzeniowych, którym przewodził ewidentnie słabnący Benedykt XVI. Sprawdziłem jego plany na 2013 rok i przekonałem się, że praktycznie nie ma żadnych, jeśli nie liczyć obowiązkowych ceremonii wielkanocnych, które mógł odprawić jaki bądź papież. Z wywiadu rzeki opublikowanego dwa lata wcześniej wiedziałem, że zdaniem Benedykta XVI abdykacja jest nie tylko prawem, ale wręcz obowiązkiem papieża, który fizycznie, psychicznie i duchowo nie radzi sobie z urzędem.
Nie miałem wątpliwości, że niemiecki papież nie rzucał słów na wiatr. Uprzednio przyglądał się postępującej chorobie Jana Pawła II z niejakim zaniepokojeniem. Można było to postrzegać w kategoriach łaski dla Kościoła - albo zagrożenia. Co by było, gdyby papież pozostawał przy życiu długie tygodnie lub miesiące nieprzytomny, lecz utrzymywany przy życiu za pomocą osiągnięć współczesnej medycyny?
W dzisiejszej dobie ojciec święty nie mógł, ot tak, po prostu zniknąć. Jako rozsądnie myślący człowiek, Benedykt XVI zdawał sobie sprawę, że można się modlić o dobre zdrowie dla papieża, lecz nie można go żądać od Boga. Dlatego postanowił postąpić inaczej. A ja - natychmiast po jego wyborze na Tron Piotrowy, kiedy ogłosił, że jego pontyfikat będzie krótki - pomyślałem: 'Oho, ten papież poważnie bierze pod uwagę abdykację'" - czytamy w książce.