Sekrety papieża Franciszka
Nieznane fakty z życia Jorge Bergoglio...
Szczere wyznanie papieża: stara się na mnie wkurzyła
Kim jest papież Franciszek? Skąd pochodzi? Jak wyglądało jego życie zanim został najważniejszym człowiekiem w Kościele? Jakie są jego związki z Polską? Wierny portret nowego papieża odmalowuje pierwsza biografia Ojca Świętego, do której jeszcze przed premierą dotarła Wirtualna Polska. Nowy papież szczerze wyznaje w niej m.in., że kiedy postanowił zostać księdzem "stara się po prostu na niego wkurzyła". Książka "Franciszek. Papież wielkiej nadziei" autorstwa dziennikarza Grzegorza Polaka ukaże się 27 marca.
Franciszek ma w swoich żyłach włoską krew. Urodził się 17 grudnia 1936 r. w Buenos Aires, w rodzinie włoskich emigrantów, jako najstarsze z piątki dzieci. Dlatego mówi biegle po włosku, choć z lekkim hiszpańskim akcentem. Potrafi mówić nawet dialektem piemonckim, rodzina jego ojca pochodzi bowiem z Piemontu. Pradziadek papieża, który miał na imię Franciszek (Francesco), kupił w 1864 r. farmę w Bricco Marmorito, u stóp Alp, w Piemoncie, regionie produkującym słynne wina. W Portacomaro Stazione, będącym częścią miasteczka Asti, do dziś wiele osób nosi jego nazwisko.
(js)
Syn pobożnych rodziców
Mama papieża, Regina z domu Sivori, urodziła się już w Buenos Aires, ale miała krew piemoncką i genuańską. Była gospodynią domową, osobą niezwykle pobożną. Sama zajęła się początkową edukacją piątki dzieci. Ojciec Franciszka, Mario Bergoglio, był jak jego żona bardzo religijny. To po nim przyszły papież przejął kult św. Franciszka z Asyżu. Ojciec pracował na kolei, a w wolnych chwilach grał w koszykówkę.
Tuż przed konklawe, w wywiadzie dla radiostacji Radio Caacupe, opowiadał o trudnej sytuacji w rodzinie, kiedy trzynaście miesięcy po nim przyszedł na świat jego brat. "Mama nie radziła sobie z dwoma maluchami, ale niedaleko mieszkała babcia, która przychodziła co rano i zabierała mnie do siebie. Właśnie babcia nauczyła mnie modlić się" - dzielił się wspomnieniami z dzieciństwa. Na archiwalnym zdjęciu przyszły papież w otoczeniu rodziny.
Siostra martwi się, że Franciszek będzie w Rzymie samotny
Bracia papieża - Alberto Horacio i Oscar Adrian, a także siostra Marta Regina już nie żyją. Franciszek ma czwórkę siostrzeńców, z których jeden - Jose Luis, syn Marty, jest też, tak jak on, jezuitą. Z rodzeństwa żyje tylko siostra Maria Elena (na zdjęciu), która mieszka w Ituzaingo, małym miasteczku w prowincji Buenos Aires.
"Biedak, jakie emocje musiał przeżywać, gdy słyszał, jak wszyscy ludzie zebrani na placu krzyczą: 'Niech żyje papież'" - mówiła Maria Elena w argentyńskiej telewizji, a jej słowa przytacza autor biografii. Kobieta martwiła się, że brat będzie w Rzymie samotny, bo samotność wyczytała w oczach Jana Pawła II, którego widziała przed laty podczas audiencji.
"Jeśli się z tobą nie ożenię, zostanę księdzem"
W przystojnym Jorge podkochiwały się dziewczyny - ujawnia autor jego biografii. Jedną z nich była Amalia Damonte (na zdjęciu), sąsiadka z dzielnicy Flores. Kiedy mieli po 12 lat przyszły papież napisał do koleżanki list miłosny z rysunkiem białego domku, w którym chciałby z nią zamieszkać. Oświadczył: "Jeśli się z tobą nie ożenię, zostanę księdzem". Liścik miłosny przejął tata dziewczynki, a mama go podarła. "I tak się zakończyła miłość dwunastolatków, a Jorge Mario rzeczywiście został księdzem, ale nie z powodu małej Amalii" - stwierdza Grzegorz Polak.
Przypomina także późniejszy związek Franciszka, który omal nie zakończył się małżeństwem. W książce "Jezuita" przyszły papież przyznał, że miał partnerkę, z którą uwielbiał tańczyć tango. Jorge uznawany był za znakomitego tancerza. "Tango to coś, co mam wpisane wewnątrz" - powiedział w wywiadzie Francesce Ambrogetti i Sergio Rubinowi. Dziś, jak wyznał, najbardziej lubi "Tango milonga" (znane także jako "Oh, donna clara"), światowy szlagier Jerzego Petersburskiego. Dziewczynę poznał dzięki grupie znajomych, z którymi chodzili na potańcówki. "A potem odkryłem moje powołanie" - powiedział kardynał Bergoglio. Nie ujawnił jednak imienia dziewczyny.
"Moja stara się wkurzyła, gdy to usłyszała"
"Jorge od dzieciństwa był pobożny. Jako uczeń szkoły salezjańskiej codziennie rano, gdy inni chłopcy w internacie jeszcze spali, szedł do kaplicy i służył do mszy sprawowanej przez greckokatolickiego kapłana, ks. Stefana Czmila, późniejszego biskupa, obecnie kandydata na ołtarze. Dzięki temu obecny papież poznał liturgię i tradycję bizantyjską. Ta wiedza przydała mu się po latach, gdy jako arcybiskup Buenos Aires został ordynariuszem dla wiernych katolickich Kościołów wschodnich, nie mających własnego biskupa" - czytamy w książce "Franciszek. Papież wielkiej nadziei".
Jako 17-letni uczeń technikum przyszły papież (na archiwalnym zdjęciu z kolegami ze szkoły) w kościele doznał religijnego objawienia. Natknął się wówczas na nieznanego księdza, z którego emanowała taka siła ducha, że Jorge postanowił się wyspowiadać. "Podczas tej spowiedzi coś się wydarzyło. Nie wiem co, ale to zmieniło moje życie. Zostałem złapany z opuszczoną gardą. Po pół wieku od tego wydarzenia tak to rozumiem. Była to niespodzianka, fascynacja Spotkaniem. Było to niewątpliwie przeżycie religijne, zaskoczenie, że ktoś na mnie czeka. Od tamtej chwili Bóg jest tym, który zajmuje pierwsze miejsce w moim życiu" - wyznał kardynał w książce "Jezuita".
Wtedy poczuł powołanie. Kiedy powiedział o tym swojemu ojcu, on przyjął to ze spokojem i zrozumieniem. Mama zareagowała inaczej. "Moja stara się po prostu wkurzyła, gdy to usłyszała" - cytuje słowa przyszłego papieża Grzegorz Polak.
Jest zapalonym kibicem, koszulka klubowa to jego "relikwia"
Jak pisze Grzegorz Polak, Jorge był chorowitym dzieckiem. Jako nastolatek miał usunięte z powodu infekcji płuco. "Nie przeszkadzało mu to jednak grać w koszykówkę i piłkę nożną, która jest drugą 'religią' Argentyńczyków. Do dziś kibicuje miejscowej drużynie San Lorenzo. Jako 10-letni chłopak był świadkiem, jak jego klub po raz trzeci zdobywał mistrzostwo Argentyny. Pamięta to do dziś. Na mecze chodzili całą rodziną, nawet mama zawzięcie kibicowała" - czytamy w biografii Franciszka.
San Lorenzo chlubi się tym, że papież jest honorowym członkiem klubu, jednego z pięciu największych w kraju. Numer jego legitymacji to 88235. Papież nie przywiązuje żadnej wagi do rzeczy materialnych, z jednym tylko wyjątkiem. Są to pamiątki związane z jego ukochanym San Lorenzo: koszulka klubowa, kawałek podłogi ze starej sportowej hali i fotografia stadionu "El Gasometro". Miał je na biurku. Te sportowe "relikwie" zapewne zostaną przesłane do Rzymu - mówią współpracownicy kardynała Bergoglio.
Ukochana drużyna papieża, zwraca uwagę autor książki, w pierwszym meczu po jego wyborze, 16 marca, który rozegrała z Colon Santa Fe, miała na sobie koszulki ozdobione podobizną Franciszka. Piłkarze posłali mu do Rzymu koszulkę zrobioną specjalnie dla niego z napisem "Francisco" i aureolą.
Przyjął nominację na kardynała, bo papieżowi się nie odmawia
Przez krótki czas, relacjonuje autor biografii, Franciszek był w seminarium diecezjalnym, potem wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Nowicjat odbył w Chile, gdzie studiował przedmioty humanistyczne, które bardzo lubił. W Kolegium św. Józefa w San Miguel pod Buenos Aires uzyskał licencjat z filozofii.
Następnie studiował literaturę i psychologię w Kolegium Maryi Niepokalanej w Santa Fe i w Kolegium Zbawiciela w Buenos Aires. Po święceniach kapłańskich, które przyjął w wieku 33 lat, kontynuował studia w Hiszpanii, gdzie w 1973 r. w zakonie jezuitów złożył śluby wieczyste. Po powrocie do kraju był mistrzem nowicjatu, wykładowcą na wydziale teologicznym w swym dawnym kolegium w San Miguel, a w latach 1973-1979 pełnił funkcję prowincjała jezuitów w Argentynie. Były to dramatyczne czasy dyktatury Vidala, która doprowadziła do śmierci kilku tysięcy osób.
Kiedy wydawało się, że chudy i wysoki ksiądz intelektualista spędzi resztę swoich dni, ucząc, pisząc książki i siedząc w konfesjonale, został 20 maja 1992 r. mianowany biskupem pomocniczym archidiecezji Buenos Aires. 27 czerwca 1992 r. otrzymał sakrę biskupią. Wreszcie 3 czerwca 1997 r. został nominowany na arcybiskupa koadiutora z prawem następstwa archidiecezji Buenos Aires, a niespełna rok później - 28 lutego 1998 r. mianowany arcybiskupem metropolitą archidiecezji Buenos Aires. 21 lutego 2000 r. został włączony do kolegium kardynalskiego. "Papieżowi, a był nim wówczas ukochany przez Latynosów Jan Paweł II, się nie odmawia i o. Jorge Maria biskupią nominację przyjął" - komentuje decyzję Franciszka Grzegorz Polak.
Nie ma prawa jazdy, poruszał się komunikacją miejską
Z książki dowiadujemy się, że nowy papież nigdy nie zrobił prawa jazdy i nie miał kierowcy. Po Buenos Aires przemieszczał się komunikacją miejską, chętniej autobusem niż metrem, bo jak tłumaczył, "z autobusu więcej widać". Kiedy jeden z księży zaproponował mu podwiezienie samochodem, grzecznie odmówił. "Pojadę autobusem" - oznajmił.
Dziennikarz "La Nacion" Luis Moreiro otrzymał podobną odpowiedź od kardynała, kiedy zapytał go, o której ma podstawić dla niego samochód. Kardynał miał bowiem udzielić ślubu córce dziennikarza Emilii w kościele oddalonym o 60 kilometrów od Buenos Aires. "Pojadę pociągiem" - oznajmił. Zgodził się tylko, aby podstawić samochód na dworzec, bo obawiał się, że pieszo może nie trafić. Po ślubie wycofał się, gdy go namawiano, aby wyszedł przed kościół razem z nowożeńcami. Zaprotestował: "Nie, to oni są gwiazdami dzisiejszego wieczoru" - i zniknął w drzwiach zakrystii. Również kiedy przyjeżdżał do Rzymu, poruszał się pieszo lub środkami transportu publicznego.
Wstawał przed piątą, nie używał komputera ani komórki, nie oglądał telewizji
Do 26 lutego 2013 r. zajmował mieszkanie na drugim piętrze w budynku należącym do Kurii, naprzeciwko Plaza de Mayo (przy tym samym placu znajduje się siedziba prezydenta - Casa Rosada). "Nie używał komputera ani telefonu komórkowego, a życie, które prowadził, przypominało stylem mnichów zamkniętych w klasztorach. Na biurku miał zawsze stos papierów, ale dokładnie wiedział, gdzie czego szukać" - pisze Grzegorz Polak.
Franciszek jest człowiekiem przyzwyczajonym do skromnego, prostego życia. "Z zasady nie oglądał telewizji. Kiedyś, gdy gościł w domu Opus Dei, zaproponowano mu wspólne obejrzenie jakiegoś ciekawego programu. Kardynał wykpił się żartem: 'Kiedyś oglądałem telewizję z jezuitami i puścili akurat coś nieprzyzwoitego. Obiecałem wówczas Matce Bożej, że nie będę oglądał telewizji, najwyżej programy informacyjne, i chciałbym dotrzymać słowa'" - czytamy w książce "Franciszek. Papież wielkiej nadziei".
Jak ujawnia autor biografii, przyszły papież miał zawsze podobny rozkład dnia: wstawał przed piątą, modlił się ponad godzinę, potem między siódmą a ósmą odprawiał mszę bez wiernych, na parterze budynku kurialnego. Między ósmą a osiemnastą przyjmował ludzi, z przerwą jedynie na obiad, który był między dwunastą a trzynastą. Jeśli nie musiał przewodniczyć jakimś uroczystościom, szedł do siebie. Odkąd został arcybiskupem, miał do pomocy trzy zakonnice, ale gdy przychodzili goście, sam robił herbatę czy kawę. Bywało, że sam gotował.
Czyta bezbożnika Jorge Louisa Borgesa, bo "przed śmiercią przyjął sakramenty"
Hobby papieża to nie tylko piłka nożna i tango, ale też literatura i film. W wolnych chwilach czyta książki, jego ulubione to "Narzeczeni" Alessandro Manzoniego oraz "Boska komedia" Dantego, do ulubionych pisarzy Franciszka należą: Fiodor Dostojewski, Jorge Louis Borges, Friedrich Hoelderlin. "Kiedy ktoś zarzucił mu, że czyta takiego bezbożnika jak Borges, odparł, że to nie ma nic do rzeczy, a poza tym pisarz, choć był agnostykiem, codziennie odmawiał 'Ojcze nasz', bo tak obiecał matce, a przed śmiercią przyjął sakramenty" - przytacza słowa Bergoglio Grzegorz Polak.
Ulubiony film papieża to "Uczta Babette" oraz filmy z Titą Merello. Jego ulubionymi reżyserami są Vittorio de Sica i Luchino Visconti. Ulubiony obraz: "Białe ukrzyżowanie" Marca Chagalla, a ulubiony kompozytor to Ludwig van Beethoven.
Z władzą miał zawsze "na pieńku"
"Z władzą miał zawsze 'na pieńku'" - stwierdza Grzegorz Polak. I wyjaśnia: "W Argentynie, gdzie kolejne rządy niewiele robią dla najbiedniejszych obywateli, konfrontacja 'ojca ubogich' z rządzącymi była nieuchronna. Tym bardziej że mniej więcej co siedem lat pojawiają się tam kryzysy, wyzwalające niezadowolenie społeczne".
Zwraca uwagę, że obecny papież przypominał władzy nieustannie o tym, by nie zapominała o najuboższych i wchodził z nią w ideologiczny spór, np. gdy w Argentynie toczyła się debata o legalizacji aborcji albo małżeństw homoseksualnych. W 2005 r. ministra zdrowia Ginesa Gonzalesa Garcię i media oskarżył o brak szacunku dla wartości ważnych dla większości Argentyńczyków oraz o próbę wpłynięcia na Kościół katolicki, aby zachwiał się w obronie ludzkiej godności. "Nie oszukujmy się, nie chodzi w tej sprawie o zwykłą walkę polityczną. To próba zniszczenia planu Boga. To staranie szatana, aby zniszczyć obraz Boga" - tak z kolei przestrzegał przed małżeństwami homoseksualnymi, a prezydent Cristina Fernandez de Kirchner uznała tę wypowiedź za powrót do czasów inkwizycji. W lipcu 2010 r. Zgromadzenie Narodowe Argentyny, jako pierwszego kraju Ameryki Południowej, przyjęło jednak ustawę o legalizacji małżeństw osób tej samej płci.
Prezydent Nestor Kirchner postrzegał Bergoglio jako politycznego adwersarza. Relacje Bergoglio z żoną prezydenta, Cristiną Fernandez de Kirchner, która zastąpiła go w 2007 r. na urzędzie były tak samo napięte. Gdy arcybiskup Buenos Aires został papieżem, dawne urazy poszły w kąt. Kirchner jako pierwsza z przywódców państw została przyjęta na audiencji przez papieża (na zdjęciu).
"Trzeba wyjść na ulice i spotykać się z ludźmi"
Papież Franciszek od dawna wychodził z założenia, że duchowni muszą wyjść naprzeciw ludziom, którzy odeszli od Kościoła. I to w znaczeniu dosłownym - wyjść na ulice i spotykać się z ludźmi. Kościół nie może się zamykać, bo stanie się "paranoiczny, autystyczny". Sam także chodził: po ulicach, po domach. Docierał do najbiedniejszych dzielnic, po to, aby poświęcić nową szkołę czy odwiedzić dom starców. O. Jorge był też często widziany w więzieniach, sierocińcach, bo wiedział, że jego miejsce jest wśród najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących duchowego wsparcia. W Wielki Czwartek całował i umywał nogi chorym na AIDS (na zdjęciu) albo kobietom na oddziale położniczym.
Przestrzegał przy tym, że ewangelizacja Kościoła nie przyniesie efektów, gdy księża i wierni będą głosić piękne słowa, zajmować się "wysoką teologią", a zapomną być po prostu dobrymi chrześcijanami. Przestrzegał też przed pokusą, która dotyka biskupów, księży i świeckich zaangażowanych w pracę Kościoła, kiedy im się wydaje, że są kimś wyjątkowym.
W pracy duszpasterskiej stosował niekonwencjonalne metody, które miały wymiar misyjny i dlatego były realizowane w przestrzeni publicznej. "On zrobił na terenie czteromilionowego miasta Buenos Aires ewangelizację trwającą trzy miesiące. Ewangelizatorzy szli ulicami, rozmawiali z ludźmi. Jak była restauracja, wchodzili do niej i tam ewangelizowali. I tak 'przeorał' Buenos Aires, że wszyscy się zdziwili" - cytuje wypowiedź ks. Kazimierza Presa z diecezji tarnowskiej, który przez 30 lat pracował w Argentynie autor pierwszej polskiej biografii papieża Franciszka.
"Ojciec Jorge" podbija serca
Socjolog Agnieszka Małek w książce "Franciszek. Papież wielkiej nadziei" wspomina odprawioną przez papieża mszę świętą, w której uczestniczyła: "Mówił cicho, ale bardzo naturalnie, od serca. Sprawiał wrażenie bardzo skromnego". I prosił, aby się za niego modlić. Zawsze tak robił, kiedy spotykał się z ludźmi i powtórzył tę prośbę, kiedy po raz pierwszy przemówił do wiernych jako papież - zwraca uwagę Grzegorz Polak.
"Urzekła mnie atmosfera tej wspólnoty, bliskość księży i wiernych, brak dystansu. Chrześcijaństwo ciepłe, radosne, ale stawiające wymagania. Ówczesny rektor kościoła o. Jose Maria Recondo powiedział mi, że to styl przejęty od kardynała Bergoglio, a właściwie od 'ojca Jorge', bo tak prosił, aby do niego się zwracano, nie - eminencjo" - tak Małek mówi z kolei o spotkaniu, które odbyło się po wspomnianej mszy.
"Jego kazania były zwykle bardzo krótkie, niekiedy składały się dosłownie z pięciu, sześciu zdań, ale potrafił wyrazić w nich tak wiele, że po jego krótkim słowie zawsze trwała kilkusekundowa cisza, aby można było głęboko się zastanowić nad tym, co powiedział" - wspomina z kolei w książce arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław (Szewczuk), obecnie zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, który słuchał kazań obecnego papieża w Argentynie. Kardynał Bergoglio często w swoich kazaniach i wystąpieniach używał wyrażeń z mowy potocznej i neologizmów.
Tego nauczył go Jan Paweł II
Po śmierci Jana Pawła II obecny papież napisał o nim wzruszające świadectwo. Wyznał, że to dzięki niemu zaczął codziennie odmawiać cały różaniec.
"Było to w 1985 r. Ks. Bergoglio poszedł na modlitwę różańcową z udziałem Papieża. Wszyscy klęczeli i modlili się, lecz on był rozproszony i mimo wysiłku nie mógł się skupić. Nagle przyszło olśnienie. 'Zacząłem sobie wyobrażać młodego kapłana, kleryka, poetę, robotnika, dziecko w Wadowicach, w takiej samej postawie jak w tej chwili, gdy odmawia 'zdrowaśkę' za 'zdrowaśką'. Jego świadectwo uderzyło mnie mocno. Odczułem, że ten człowiek, wybrany, aby kierować Kościołem, szedł drogą do swej Matki w niebie. Drogą, którą zaczął w dzieciństwie. I wtedy zrozumiałem wymowę słów Matki Bożej skierowanych do św. Juana Diego: 'Nie bój się, czyż nie jestem przy Tobie ja, Twoja Matka?'. Wtedy zrozumiałem obecność Najświętszej Maryi Panny w życiu Papieża. To świadectwo, którego nigdy nie zapomniałem. Od tej chwili codziennie odmawiam trzy tajemnice różańca" (czwartą tajemnicę wprowadził do różańca Jan Paweł II w 2002 r. - przyp.red) - czytamy w książce "Franciszek. Papież wielkiej nadziei".
Zmienił się tylko kolor szat? "Nawet buty ma te same"
Dla tych, którzy znali go na co dzień, jedyna zmiana jaką zauważyli w transmisji telewizyjnej z Watykanu, kiedy został już papieżem, to kolor szat. Jest teraz ubrany na biało, ale nawet buty nosi te same co w Buenos Aires. Zresztą są to buty, które dała mu wdowa po zmarłym związkowcu. "W swoim mieście chodził w czarnej sutannie, nigdy się nie wywyższał, choć był przecież kardynałem" - mówią współpracownicy kardynała Bergoglio.
Kiedy został kardynałem, odradził wiernym, którzy chcieli towarzyszyć mu w tym wydarzeniu, aby lecieli do Rzymu. Prosił, aby zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczyć dla biednych. Sam zaoszczędził wtedy wydatków, bo polecił, by nie kupować mu nowych szat kardynalskich, ale przerobić te, które nosił jego poprzednik kardynał Quarracino.
"Zawsze był bardzo miły i przystępny" - mówi 65-letni Roberto Crubellier, pracownik jednego z kościołów w centrum Buenos Aires, do którego Bergoglio chodził się modlić. "Przychodził do naszego kościoła od strony katedry, jakieś dziesięć przecznic stąd, i modlił się, zajmując jedną z ławek w ostatnich rzędach, tak jakby był zwykłym wiernym" - wspomina Crubellier.
(js)