Najlepszy przyjaciel
Przyjaźń Janusza Palikota i Bronisława Komorowskiego zaczęła się w sylwestra 1996 r. w leśniczówce w miejscowości Władysławowo koło Janowa Lubelskiego, gdzie obecny prezydent wcześniej i później wielokrotnie polował. Od razu między nimi "zaiskrzyło".
"Napiliśmy się czegoś razem, pogadaliśmy, pochodziliśmy po lesie. To była sympatyczna, dobra rozmowa. Bronek dużo opowiadał o swoich litewskich korzeniach, o okresie walki w opozycji w latach 80., o internowaniu. Przytaczał masę anegdot, historii. I dodał, że bardzo mi kibicuje. I tak zawiązała się nić sympatii, która przetrwała chyba dlatego, że było między nami tak jak w starym dobrym małżeństwie - rzadko się widywaliśmy" - opowiada Palikot. Z prezydentem wspólnie polowali, brali udział w spływach pontonami.
Nietypowy sojusz wody z ogniem - konserwatywnego i stonowanego Komorowskiego z ekscentrycznym liberałem z Lublina przetrwała próbę czasu. W swojej książce "Ja, Palikot" polityk zdradza m.in., że prezydent interweniował w jego sprawie, kiedy Tusk chciał go wyrzucić partii po ataku na Jarosława Kaczyńskiego i Grażynę Gęsicką.
Komorowski ponoć powiedział: "Ja wiem, że uważacie działania Janusza za kontrowersyjne, ale jak go usuniecie z partii, ja też odchodzę. Znam go wiele lat i daję słowo honoru, że jestem w stanie nad nim zapanować, żeby nie było więcej takich wydarzeń. Jestem pewien, ręczę własnym słowem, że on jest lojalny wobec Platformy, możecie mnie osobiście uczynić odpowiedzialnym politycznie za niego". I wtedy atmosfera się zmieniła, Schetyna powiedział: "Ja też mam do niego zaufanie, może on jest trochę poj...any, ale to jest człowiek Platformy".