Sejm przykleja do foteli
Wynik wyborów jest łatwy do przewidzenia.
Większość posłów i działaczy lewicy straci za kilka miesięcy pracę
w instytucjach i firmach związanych z państwem - przewiduje
"Rzeczpospolita".
04.07.2005 | aktual.: 04.07.2005 09:39
Już dziś starają się stworzyć "bezpieczne miejsca pracy", na których obsadę przyszły rząd nie będzie miał wpływu. Nieźle chronieni będą szefowie 34 urzędów centralnych, funduszy i agencji dysponujących kilkudziesięcioma miliardami złotych publicznych pieniędzy. Przez kilka miesięcy po wyborach, będą mogli spać spokojnie - dodaje gazeta.
Nietykalność zapewni większości wymyślona przez rząd ustawa o przeprowadzeniu konkursów. Szefowie dziesięciu urzędów przetrwają do końca swojej kadencji (m.in. Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego czy Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty).
Cel jest szczytny: jak uzasadniał Marek Belka, odpolitycznić kluczowe instytucje w państwie. Opozycja (PO i PiS) oskarża jednak lewicę o chęć uchronienia swoich działaczy, których nowy rząd nie będzie mógł długo się pozbyć.
Na takie niebezpieczeństwo pośrednio wskazała opinia sejmowego Biura Studiów i Ekspertyz. Według ustawy 6 miesięcy po jej wejściu w życie (czyli po 1 września) mają zostać przeprowadzone konkursy na stanowiska szefów 24 instytucji. W pierwotnym projekcie rządu, jak oceniło Biuro Studiów i Ekspertyz, znalazł się zapis, który wymagałby nowelizacji kilkudziesięciu ustaw powołujących urzędy, by określić szczegółowe wymagania stawiane kandydatom na ich szefów. To (...) sprawia, że nominowani bez konkursu z partyjnego klucza szefowie agencji, funduszy celowych jeszcze kilka miesięcy nie będą bać się utraty pracy - informuje "Rzeczpospolita". (PAP)