Sejm niedługo o bezpośrednich wyborach wójtów
Według szefa klubu PSL Zbigniewa Kuźmiuka, 25
lub 26 kwietnia Sejm zajmie się ustawami wprowadzającymi
bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Opozycja zarzuca SLD opóźnianie prac nad tymi ustawami.
08.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
10 kwietnia jest w Sejmie wielka konferencja pod patronatem marszałka Marka Borowskiego na temat nie tylko idei bezpośrednich wyborów, ale również projektu ustawy przygotowanego przez podkomisję - poinformował w poniedziałek Kuźmiuk. Szef komisji i klubu PSL spodziewa się, że w porządku obrad posiedzenia Sejmu planowanego na 25 i 26 kwietnia znajdzie się drugie, a być może nawet i trzecie czytanie projektu.
Tymczasem Śląska Rada Wojewódzka SLD poinformowała w niedzielę, że opowiada się za przesunięciem wprowadzenia bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów na kolejną kadencję samorządu. Według śląskich działaczy Sojuszu pozwoli to na lepsze przygotowanie prawa, regulującego kompetencje i wzajemne relacje organów samorządu.
Opozycja zarzuca SLD opóźnianie parlamentarnych prac nad propozycjami zmian w tych ustawach z obawy, że kandydaci Sojuszu przegrają w bezpośrednich wyborach z lokalnymi liderami innych ugrupowań.
Lider PiS Lech Kaczyński nazwał stanowisko śląskiego SLD typowym przykładem tego, że SLD kieruje się wyłącznie partykularnym interesem.
Wiceszef Platformy Obywatelskiej Jan Rokita powiedział w poniedziałek, że sejmowa podkomisja skończyła prace nad projektami zmian w ustawach samorządowych autorstwa SLD i PO już miesiąc temu, a komisje samorządu i ustawodawcza do tej pory nie zajęły się gotowym projektem.
Według Rokity, jest oczywiste, że to SLD opóźnia prace nad projektami. Jego zdaniem, stanowisko SLD w sprawie bezpośrednich wyborów wójtów, prezydentów i burmistrzów wielokrotnie się zmieniało. Poseł Platformy przypomniał, że w lutym Sojusz chciał, by jak najbardziej przyspieszyć prace nad ustawami w tej sprawie, a potem coś pękło bardzo gwałtownie.
Najpierw na komisję przestali przychodzić posłowie i posiedzenia się nie odbywały. Na początku marca podkomisja skończyła prace, przedłożyła sprawozdanie. I cisza - powiedział Rokita.
Jeśli ustawa telewizyjna (nowelizacja ustawy o RTV) jest zdolna trafić na posiedzenie Sejmu trzy dni po uchwaleniu jej przez rząd, to widać bardzo wyraźną polityczną dysproporcję - jest coś, co ma iść szybko i jest coś co nie ma - powiedział Rokita.
W tej sprawie opinia Sojuszu była zawsze chwiejna - podkreśla Rokita. Jego zdaniem, chwiejność ta wynika z nacisków płynących z różnych regionów kraju. Tam, gdzie SLD ma duże prawdopodobieństwo zwycięstwa, tam się nie boją tych bezpośrednich wyborów, ale to jest mniejszość Polski. W większości Polski wydaje się, że centroprawica dysponuje jednak kandydatami z większym autorytetem społecznym, niż ewentualni kandydaci SLD - ocenił Rokita.
Według wiceszefa PO, przygotowany przez Sojusz projekt nowelizacji ustawy w tej sprawie był przygotowany na kolanie i złożony tylko dla celów propagandowych.
W ocenie rzecznika klubu LPR Antoniego Macierewicza, SLD jest w tej sprawie pozornie tylko w dobrej sytuacji. Oni ufundowali całą swoją siłę na dwudziestu, trzydziestu liderach ogólnokrajowych. Wszyscy są zaangażowani w pracę rządu albo w najwyższe funkcje w parlamencie i nie mogliby sobie pozwolić na zrezygnowanie z tych funkcji na rzecz samorządów - powiedział.
Podobnego zdania jest Kaczyński. Kiedy się Sojusz zorientował, że w dużych miastach nie ma szans na przeforsowanie swoich kandydatów i lewica przegra, to natychmiast zaczęto się wycofywać ze swojego wcześniejszego pomysłu. To bardzo charakterystyczne dla SLD. Zorientowano się, że coś nie leży w jego interesie, więc natychmiast trąbi się do odwrotu - podkreślił. (and)