Ścisk, strach, syreny. Jak wygląda dziś Kijów? Relacja reportera WP
Od rana sytuacja w stolicy Ukrainy staje się coraz bardziej napięta. Służby ostrzegają przed możliwością przeprowadzenia nalotów, syreny alarmowe rozbrzmiewają co kilka godzin, nakazując mieszkańcom udać się do schronów. Ze względów bezpieczeństwa reporter WP z Kijowa przedostał się do oddalonego o 70 kilometrów na południe miasta Fastów. Nad ranem do hotelu Ukraina przy Majdanie Niezależności nie przyszedł żaden pracownik. To tam przebywała większość dziennikarzy relacjonujących konflikt na wschodzie. Według pojawiających się informacji hotel ma zostać zaatakowany, dlatego został całkowicie opuszczony. Jak relacjonuje reporter WP Patryk Michalski, tysiące mieszkańców Kijowa próbuje wydostać się z miasta. Jest problem z dostępnością biletów, a w mieście co kilka godzin rozlega się alarm. - Kiedy zawyły syreny, ludzie ruszyli do stacji metra, by się schronić. Wybuchła panika, bo ludzie bali się, że nie starczy dla nich miejsca — relacjonuje Patryk Michalski. Mężczyźni sami zgłaszają się do obrony swojej ojczyzny. Wjazd do miast i miasteczek jest kontrolowany przez ukraińskich ochotników i żołnierzy. Wszystko ze względów bezpieczeństwa, aby nie dopuścić do przedostania się rosyjskich prowokatorów. Żeby zatankować samochód, trzeba czekać w kolejce kilka godzin. Samochody po brzegi wypełnione są najpotrzebniejszymi rzeczami oraz ludźmi. Ze względu na problem z dostępnością miejsc małymi samochodami podróżuje nawet sześć osób.
Dobry wieczór swatowa to miasto od… Rozwiń
Transkrypcja: