"Samochody zalane krwią, obok prowizoryczne groby”. Relacja reporterów WP z Ukrainy
Po ponad dwóch miesiącach od rozpoczęcia wojny, reporterzy WP - Patryk Michalski i Tatiana Kolesnychenko - powrócili do Ukrainy, by relacjonować rozgrywający się tam dramat. - Ludzie, którzy tutaj są, zdążyli się przyzwyczaić do tej wojennej rzeczywistości. Kiedy pierwszego czy drugiego dnia wojny w Kijowie było słychać alarm przeciwlotniczy, to ludzie masowo udawali się do schronów (…). W tym momencie wygląda to inaczej. Po pierwsze dlatego, że mnóstwo ludzi opuściło Kijów, a po drugie dlatego, że człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego - mówił w programie "Newsroom" WP Patryk Michalski. Dodał, że uderzające wrażenie robi widok uzbrojonych ukraińskich żołnierzy tam, gdzie do ostatnich godzin przed wybuchem wojny tętniło życie towarzyskie. - Niemal na każdym kroku widać, że trwa wojna, choć Kijów nie został tak bardzo zniszczony, jak inne miasta w Ukrainie. Na każdym kroku są punkty kontrolne, na których są żołnierze z długą bronią. Sprawdzają dokumenty wszystkich przejeżdżających, czasami też bagaże. W całym mieście widać fortyfikacje stojące na drogach, które miały zatrzymać rosyjskie czołgi - relacjonowała Tatiana Kolesnychenko. Patryk Michalski dodał, że obecnie najgorsza sytuacja panuje na przedmieściach ukraińskiej stolicy. - Tam widać, jak wyglądała rosyjska okupacja. Widać pozostałości po rosyjskich czołgach i wozach opancerzonych i niestety widać też samochody ukraińskich cywili, którzy stracili życie w drodze do swoich miejscowości, takich jak m.in. Bucza. To naprawdę porażające, bo te samochody są zalane krwią. Obok znajdują się prowizoryczne groby, gdzie ludzie zakopywali zwłoki i zostawiali kartkę z napisem "trup" - opowiadał reporter WP.