Sąd ws. 37‑letniego kierowcy ciężarówki: nie ma obawy ucieczki
Wobec 37-latka, który spowodował w piątek wypadek na S7, nie został zastosowany środek zapobiegawczy polegający na aresztowaniu na trzy miesiące. Sąd uznał, że kierowca winny karambolu, w którym uczestniczyło 21 aut, a cztery osoby straciły życie, nie będzie próbował uciec lub się ukrywać.
Mężczyzna oskarżony o bycie sprawcą tragicznego wypadku na drodze S7 w okolicach Pruszcza Gdańskiego pozostanie na wolności. Będzie odpowiadał z wolnej stopy, ale został zobowiązany do meldowania się codziennie w komisariacie policji.
Sąd uznał w poniedziałek, że nie ma ryzyka jego ucieczki lub próby ukrywania się. O decyzji poinformował Polską Agencję Prasową rzecznik sądu w Gdańsku.
Wypadek na S7. Sprawca będzie odpowiadał z wolnej stopy
Sędzia ds. karnych z gdańskiego Sądu Okręgowego, Mariusz Kaźmierczak, w poniedziałek przekazał, że sąd odrzucił tym samym wniosek prokuratury. Domagała się ona tymczasowego aresztu z uwagi na obawę ucieczki, możliwe próby wpłynięcia na śledztwo oraz ryzyko poniesienia wysokiej kary w przypadku skazania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- W niedzielę Sąd Rejonowy w Gdańsku-Południe podjął decyzję o nieuwzględnieniu wniosku prokuratora, stosując wobec podejrzanego środek zapobiegawczy nie polegający na izolacji, a mianowicie dozór policyjny. Oznacza to konieczność meldowania się przez podejrzanego siedem razy w tygodniu w odpowiedniej jednostce policji - wyjaśnił sędzia.
Sąd Rejonowy wyjaśnił, że nie widzi powodów do tymczasowego aresztowania. W uzasadnieniu swojej decyzji sędziowie zaznaczyli, iż cel tymczasowego aresztowania ogranicza się tylko do zapewnienia prawidłowego przebiegu postępowania.
37-latek w piątek wieczorem prowadził samochód ciężarowy na drodze S7 w okolicach miejscowości Borkowo koło Pruszcza Gdańskiego. Wjechał w pojazdy, które stały w korku.
Zobacz także: Oficer alarmuje. "Zarzewie III wojny światowej"
W karambolu, jaki powstał po tym zdarzeniu, uczestniczyło 21 pojazdów. Cztery osoby straciły życie.
Ofiary to dwóch chłopców w wieku 7 i 10 lat. Dwóch kolejnych osób jeszcze nie zidentyfikowano. Trwa sekcja zwłok i badanie DNA, które ma doprowadzić do ustalenia tożsamości.
Źródło: PAP