Sad Najwyższy wznowił proces autolustracyjny Moczulskiego
Od nowa ruszy autolustracja twórcy Konfederacji Polski Niepodległej Leszka Moczulskiego, uznanego za kłamcę lustracyjnego. Decyzję podjął Sąd Najwyższy po wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który stwierdził naruszenie prawa Moczulskiego do obrony.
W 2011 r. ETPC w Strasburgu uwzględnił skargę złożoną przez 82-letniego Moczulskiego. Trybunał stwierdził naruszenie jego prawa do rzetelnego procesu przez ograniczenie dostępu do tajnych akt sprawy. Lustrowany i jego adwokat dostali do nich dostęp w tajnej kancelarii sądu, gdzie mogli robić notatki, ale nie wolno im było wynosić ich poza kancelarię - musieli polegać tylko na swej pamięci. Według ETPC stawiało to lustrowanego "w sytuacji niekorzystnej w porównaniu z uprzywilejowaną pozycją Rzecznika". Trybunał wydał już kilka takich orzeczeń. Rzecznik Interesu Publicznego, ówczesny oskarżyciel w sprawach lustracyjnych, miał dostęp w swej kancelarii tajnej do akt.
Trzech sędziów SN, powołując się na wyrok ETPC, uchyliło orzeczenia wobec Moczulskiego, a jego sprawę przekazało Sądowi Okręgowemu w Warszawie jako sądowi I instancji. - Wskazane naruszenia niewątpliwie dotyczą "głównego nurtu procesu" i to w jego newralgicznej części, jaką stanowi prawo do obrony; w tej sytuacji potrzeba wznowienia procesu jawiła się jako oczywista - uznał SN.
Obowiązująca od 2007 r. nowa ustawa lustracyjna zlikwidowała Sąd Lustracyjny, przekazując sprawy lustracyjne sądom okręgowym właściwym dla miejsca zamieszkania osoby lustrowanej. Rzecznika zastąpił pion lustracyjny IPN; był on przeciwny wznowieniu procesu Moczulskiego.
W powtórnym procesie może zapaść zarówno wyrok o ponownym "kłamstwie lustracyjnym", jak i stwierdzający prawdziwość oświadczenia. Proces będzie się toczył według poprzednio obowiązującej procedury z 1997 r., a nie obecnej. Według ustawy z 1997 r. tajną współpracą nie było działanie, "którego obowiązek wynikał z obowiązującej ustawy". Dziś jest nią także działanie wynikające z obowiązku ustawowego lub służbowego - jeżeli przekazywało się służbom PRL informacje "w zamiarze naruszenia wolności i praw człowieka i obywatela". Dziś nie ma też już zapisu ustawy z 1997 r., że współpracą "nie jest współdziałanie pozorne lub uchylanie się od dostarczenia informacji, pomimo formalnego dopełnienia czynności lub procedur wymaganych przez organ bezpieczeństwa państwa".
Moczulski wystąpił o przewidywaną przez ustawę lustracyjną tzw. autolustrację w 1999 r. W 1992 r. ówczesny szef MSW Antoni Macierewicz umieścił go bowiem na liście domniemanych agentów UB i SB. Początkowo, w 2001 r. Sąd Lustracyjny I instancji uznał, że oświadczenie Moczulskiego o braku jego związków ze służbami specjalnymi PRL jest prawdziwe. Sąd przyjął, że nawet jeśli doszło do współpracy, to była ona pozorna. W 2002 r. sąd II instancji uchylił jednak ten wyrok i zwrócił sprawę I instancji.
W 2005 r. I instancja uznała b. lidera KPN za kłamcę lustracyjnego, przyjmując, że od 1969 do 1977 r. "metodycznie współpracował" on z SB. Jako tajny współpracownik "Lech" informował SB m.in. o kolegach z tygodnika "Stolica"; za przekazywane informacje był wynagradzany. Sąd orzekł też, że Moczulski "zdecydowanie przeszedł do opozycji" w 1977 r. W 2008 r. SN oddalił kasację adwokata Moczulskiego. Oznaczało to, że Moczulski nie może przez 10 lat pełnić funkcji publicznych.
Moczulski był współzałożycielem i od marca 1977 r. rzecznikiem Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Od tego czasu poddawano go licznym represjom; ok. 250 razy zatrzymywano. Od września 1979 r. był szefem KPN; w 1982 r. skazano go za to na 7 lat więzienia. Zwolniono go na mocy amnestii w 1984 r. W kolejnym procesie w 1985 r. skazano go na 4 lata, zwolniono w 1986 r. Kandydował w wyborach prezydenckich w 1990 r., w których zajął ostatnie 6. miejsce. Był posłem na Sejm w latach 1991-1997.