Kontrowersyjna decyzja w Afryce. Słonie i inne zwierzęta idą na rzeź
Ponad 700 dzikich zwierząt zostanie odstrzelonych, a ich mięso otrzymają osoby odczuwające bolesne konsekwencje suszy. Czy decyzja rządu Namibii pokazuje, jak będzie wyglądać przyszłość? - pyta Szymon Bujalski z "Ziemia na Rozdrożu".
Władze Namibii planują zabicie ponad 700 dzikich zwierząt. Wśród nich znajdą się m.in. 83 słonie, 30 hipopotamów, 60 bawołów, 300 zebr, 100 gnu pręgowanych i 150 antylop. Większości odstrzałów dokonają myśliwi, a mięso zwierząt zostanie przekazane ludziom. Dlaczego kraj zdecydował się na tak kontrowersyjny krok?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Lew kontra stado 50 bawołów. Takiego finału nikt się nie spodziewał
Namibia i wielka susza
Namibię, podobnie jak większość południowej Afryki, nęka od października ubiegłego roku największa od 100 lat susza. W lutym, kiedy pora deszczowa normalnie osiąga szczyt, w regionie spadło mniej niż 20 proc. potrzebnych opadów.
Z powodu suszy w maju ogłoszono stan wyjątkowy. W sierpniu ONZ ogłosiła zaś, że 84 proc. rezerw żywności w kraju zostało już wyczerpane. Głód w dalszej części roku zagrażać ma życiu ok. 1,4 mln ludzi, czyli mniej więcej połowie populacji.
Pod koniec sierpnia w namibijskiej telewizji opublikowano reportaż z życia mieszkańców w wiosce Omulanga. "Grupy niedożywionych mieszkańców brnęły przez nierówny teren, rozpaczliwie szukając jedzenia i wody. Krajobraz, kiedyś tętniący życiem, jest teraz usiany padliną bydła, dowodem cierpienia spowodowanego suszą" - relacjonuje portal Down To Earth.
- Nie mamy już nic. Nasze uprawy wyschły, a nasze bydło umiera - mówiła zmartwiona Maria Nangolo, 38-letnia matka czwórki dzieci, dla której perspektywa otrzymania darmowego mięsa dzikich zwierząt jest błogosławieństwem. - Kochamy dziką przyrodę, ale nasze dzieci muszą jeść - wyjaśniała kobieta.
Szczęśliwi, że mogą pomóc
Ponieważ susza niszczy główne uprawy i zabija zwierzęta gospodarskie w regionie, Namibia nie skupia się na rolnictwie, lecz właśnie na dzikich zwierzętach.
- To nie jest decyzja, którą podjęliśmy lekkomyślnie. Jest ona podyktowana koniecznością. Nasz kraj doświadcza poważnej suszy. Naszym priorytetem jest pomoc tym, którzy zmagają się z niedoborami żywności - wyjaśnia Romeo Muyunda, rzecznik ministerstwa środowiska i turystyki Namibii, w rozmowie z Down To Earth.
"To działanie jest konieczne i zgodne z naszym konstytucyjnym nakazem, zgodnie z którym nasze zasoby naturalne mają być wykorzystywane z korzyścią dla obywateli Namibii" - stwierdza w oświadczeniu namibijskie ministerstwo środowiska. "Jesteśmy szczęśliwi, że możemy pomóc krajowi w tym bardzo trudnym czasie i wtedy, gdy jest to absolutnie potrzebne" - dodają urzędnicy.
Ministerstwo informuje, że zabijane zwierzęta będą pochodzić z parków narodowych i obszarów wspólnych, w których "liczba zwierzyny łownej jest zrównoważona". Ostatni komunikat ze strony rządu informował o tym, że zabito już ponad 150 zwierząt, co pozwoliło uzyskać około 60 ton mięsa.
Wszyscy chcą wody, której nie ma
"Zwierzęta nie są zabijane tylko dla mięsa. Namibia stara się również minimalizować niebezpieczne spotkania z ludźmi" - odnotowuje "The New York Times".
Susza doskwiera w Namibii wszystkim. Zagraża nie tylko ludziom, ale i zwierzętom gospodarskim oraz tym, które żyją dziko. W takich okolicznościach dzikie ssaki w starciu z człowiekiem nie mają szans.
"Poprzez zmniejszenie populacji dzikich zwierząt w niektórych parkach i obszarach wspólnych, gdzie naszym zdaniem populacja przekracza dostępne zasoby pastwisk i wody, możemy lepiej zarządzać obecną presją wypasu i dostępnością wody" - stwierdza dalej w oświadczeniu ministerstwo środowiska.
Przedstawiciele rządu na obronę swojej decyzji przekonują nawet, że odstrzeliwanie zwierząt może być dla nich lepszą śmiercią niż powolna i bolesna śmierć z powodu braku jedzenia i wody.
Władze Namibii podkreślają przy tym, że z powodu braku wody rosną konflikty na linii człowiek-zwierzę. Jest to jedną z przyczyn podjęcia decyzji o odstrzeleniu 83 słoni, które podobno coraz częściej zapuszczają się tam, gdzie żyje człowiek. A jako że słonie są potężnymi zwierzętami, wyrządzone przez nie szkody mogą być ogromne - włącznie z zabiciem człowieka.
Mięso wyborcze?
Zdaniem organizacji non-profit Elephant-Human Relations Aid (EHRA), która prowadzi kampanię na rzecz pokojowego współistnienia słoni i ludzi, posunięcie władz Namibii stanowi "największy masowy odstrzał dzikich zwierząt w historii Namibii". Według EHRA dzikie zwierzęta, takie jak słonie i żyrafy, wcale nie konkurują o wodę z bydłem i kozami trzymanymi przez Namibijczyków. A wyjaśnienie jest proste: bydło i kozy nie mogą być trzymane w parkach narodowych, więc dzikie i hodowlane zwierzęta nie konkurują o zasoby.
- Słonie, w przeciwieństwie do zwierząt gospodarskich, są przystosowane do przetrwania suszy. Gdyby rząd poważnie myślał o pomocy rolnikom, wdrożyłby program skupu zwierząt gospodarskich, a nie odstrzału dzikich zwierząt - komentuje Justin Ndlovu, ekspert ds. rolnictwa z Namibii.
Dlatego nie brak głosów, że w działaniach władz Namibii chodzi o coś innego. W listopadzie w kraju odbędą się wybory, a większość zwolenników rządzącej partii SWAPO mieszka na terenach wiejskich. I to właśnie tym obywatelom jest przekazywane mięso - zwłaszcza w regionach, w których walka o głosy zapowiada się na najbardziej zaciętą.
- Nie chodzi o wyżywienie ludzi, chodzi o zdobycie głosów. Skupienie się rządu na tych kluczowych regionach, znanych ze swojego znaczenia na mapie wyborczej, budzi obawy co do prawdziwego motywu stojącej za tą represją - uważa Edgar Toivo, działacz na rzecz ochrony środowiska.
Przyczyny suszy
W ciągu ostatniej dekady w Namibii trzykrotnie ogłaszano stan wyjątkowy z powodu suszy. Ta ostatnia jest jednak najpoważniejsza.
Jak wyjaśniają naukowcy, za niszczycielską suszą w regionie odpowiada zjawisko zwane El Niño, które dodatkowo zostało wzmocnione przez rozpędzającą się zmianę klimatu. El Niño polega na zmianie kierunku wiatrów i ogrzaniu wód oceanicznych, co w rezultacie prowadzi do zmiany wzorców pogodowych na całej planecie.
Gdyby nie zmiana klimatu, tegoroczne konsekwencje El Niño nie byłyby jednak tak poważne. Im bardziej ogrzejemy więc naszą planetę, tym większe ryzyko, że decyzje podobne do tej podjętej przez władze Namibii będą się powtarzać.
Szymon Bujalski, "Ziemia na Rozdrożu"