Efekt Trumpa. Zawieszenie broni w Strefie Gazy

Po 15 miesiącach krwawych walk o Strefę Gazy Izrael i Hamas osiągnęli porozumienie w sprawie zawieszenia broni. Udało się to dzięki wspólnym wysiłkom starej administracji prezydenta Joe Bidena i nowej Donalda Trumpa - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Rydelek.

Po 15 miesiącach krwawych walk o Strefę Gazy Izrael i Hamas osiągnęli porozumienie
Po 15 miesiącach krwawych walk o Strefę Gazy Izrael i Hamas osiągnęli porozumienie
Źródło zdjęć: © East News | IMAGO/Sylvain Rostaing / Le Pictorium

Hamas już rozpoczął uwalnianie izraelskich zakładników uprowadzonych 7 października 2023 roku, a izraelska armia przystąpiła do wycofywania części wojsk ze Strefy Gazy. Nikt jednak nie ma złudzeń - wojna prawdopodobnie nie dobiegła końca. Ultraprawicowi koalicjanci premiera Benjamina Netanjahu krytykują zawieszenie broni i domagają się wznowienia działań zbrojnych - grożąc opuszczeniem koalicji rządzącej, co doprowadzi do upadku rządu i przedterminowych wyborów.

Efekt Trumpa

Zanim przejdziemy do szczegółowych warunków zawieszenia broni, warto zastanowić się, dlaczego Izrael zgodził się na taki krok właśnie teraz. Przez ostatnie 15 miesięcy administracja Bidena wielokrotnie próbowała nakłonić premiera Netanjahu do wstrzymania walk, jednak za każdym razem ponosiła porażkę. Dlaczego tym razem było inaczej?

Kluczem do sukcesu okazało się zaangażowanie Trumpa. Gdy Trump wygrał wybory w listopadzie, Biden zaproponował wspólne działania na rzecz zawarcia zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem. Trump przystał na tę propozycję, uznając, że uwolnienie izraelskich zakładników przed inauguracją jego prezydentury będzie korzystnym politycznie ruchem, szczególnie że wśród zakładników są obywatele USA.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Potężna eksplozja w Gazie. Izrael zadał cios po ogłoszeniu zawieszenia broni

Warunki zawieszenia broni

Zawieszenie broni weszło w życie w niedzielę, 19 stycznia - dzień przed uroczystą inauguracją prezydentury Trumpa. Tego samego dnia Hamas rozpoczął uwalnianie izraelskich zakładników, a izraelska armia (IDF) rozpoczęła odwrót ze Strefy Gazy.

Co istotne, w I fazie zawieszenia broni, która ma trwać przez 42 dni, Hamas nie zwolni wszystkich zakładników. Tak samo izraelska armia w I fazie nie opuści całkowicie Strefy Gazy, lecz wycofa się do strefy buforowej wyznaczonej wzdłuż granic Strefy Gazy. Jednocześnie pod kontrolą Izraela pozostanie tzw. korytarz filadelfijski, który przebiega wzdłuż granicy z Egiptem.

16. dnia mają rozpocząć się rozmowy między Izraelem a Hamasem na temat tzw. II fazy zawieszenia broni, podczas której Hamas ma uwolnić resztę zakładników, a IDF - całkowicie opuścić Strefę Gazy.

Izrael dysponuje gwarancjami od USA, które pozwalają mu wycofać się z zawieszenia broni i wznowić walki - jeśli rozmowy na temat "II fazy" zakończą się fiaskiem (tj. izraelskie żądania w zakresie bezpieczeństwa nie zostaną spełnione). W praktyce oznacza to, że premier Netanjahu ma "furtkę", z której może skorzystać, aby wznowić walki. I bardzo prawdopodobne, że z niej skorzysta, bo - z powodu zawieszenia broni - rządowa koalicja wisi na włosku, a kraj stoi przed widmem przedterminowych wyborów.

Bunt koalicjantów

Itamar Ben Gewir oraz Becacel Smotricz, czyli dwaj ultraprawicowi koalicjanci premiera Netanjahu, są przeciwni zakończeniu walk z Hamasem. Ben Gewir ustąpił ze stanowiska ministra bezpieczeństwa wewnętrznego i wyprowadził swoją partię (Żydowska Siła) z rządzącej koalicji. Zadeklarował jednocześnie, że w przyszłości może wrócić do rządu - warunkiem powrotu jest wznowienie walk z Hamasem.

Po buncie Ben Gewira rząd dysponuje poparciem tylko 62 posłów (większość w Knesecie to 61). Rządowa większość jest zatem minimalna. Teraz wszystkie oczy skupione są na Smotriczu, od którego zależy przyszłość rządu i premiera Netanjahu, przeciwko któremu nadal toczy się proces o korupcję. Smotricz głosował przeciw zawieszeniu broni, ale - inaczej niż Ben Gewir - nie opuścił jeszcze rządu. Smotricz oświadczył, że zawarte zawieszenie broni może być tylko tymczasowe i że po uwolnieniu części zakładników walki z Hamasem muszą być wznowione. Smotricz zagroził, że jeśli walki nie zostaną wznowione, to opuści rządzącą koalicję.

Netanjahu próbuje nie eskalować napięcia i uspokaja koalicjantów, że dysponuje osobistymi gwarancjami od Trumpa, że jeśli Hamas nie będzie przestrzegał któregoś z warunków zawieszenia broni lub Izrael uzna, że wymagają tego względy bezpieczeństwa kraju, to w każdym momencie będzie mógł wznowić walki.

Ból głowy Netanjahu

Netanjahu znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji. Od października 2023 r., a zatem od rozpoczęcia walk z Hamasem, zapowiadał, że wojna będzie prowadzona do ostatecznego zwycięstwa, które definiował jako całkowite zniszczenie Hamasu.

Izrael zadał Hamasowi ogromne straty, likwidując naczelne dowództwo organizacji, a jednocześnie eliminując tysiące bojowników niższego szczebla. Skala zniszczeń na terenie Strefy Gazy jest ogromna. ONZ szacuje, że ok. 69 proc. budynków zostało zniszczonych lub co najmniej uszkodzonych. Według różnych szacunków odbudowa Strefy Gazy będzie kosztowała od 40 do aż 80 mld dolarów.

Hamas nie został jednak całkowicie zniszczony. Część oddziałów przetrwała i nadal działa w zorganizowany sposób. Sposób prowadzenia wojny przez Izrael sprawił, że wizerunek kraju na arenie międzynarodowej został bardzo mocno nadszarpnięty, a Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Benjamina Netanjahu i Jo’awa Galanta, byłego ministra obrony.

Po 15 miesiącach walk nie widać jednoznacznego zwycięzcy. Ani Izrael, ani Hamas nie zrealizowali swoich celów. Przy czym Hamas zdaje się być w znacznie gorszej sytuacji. Obecnie nie ma opcji na powrót do sytuacji sprzed października 2023 r., a zatem sytuacji, w której to Hamas rządził Strefą Gazy. Ogromne koszty odbudowy Strefy Gazy sprawiają, że zagraniczni donatorzy mogą obłożyć swoją pomoc wieloma warunkami.

Amerykanie naciskają, aby wykorzystać osłabienie Hamasu i wprowadzić do Strefy Gazy działaczy Autonomii Palestyńskiej, która zarządza Zachodnim Brzegiem i współpracuje w kwestiach bezpieczeństwa z Izraelem. Amerykańską inicjatywę popiera Arabia Saudyjska oraz częściowo Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA chcą najpierw dogłębnej reformy Autonomii Palestyńskiej). Wejście Autonomii Palestyńskiej do Gazy byłoby bolesnym ciosem dla Hamasu, pozbawiłoby bowiem organizację swojego podstawowego źródła dochodów.

Konfrontacja jest nieunikniona

Zawarte obecnie zawieszenie broni będzie trwało przez 42 dni. Co nastąpi później? Ciężko powiedzieć.

Premier Izraela zdaje sobie pewnie sprawę z tego, że jeśli po 15 miesiącach intensywnych walk nadal nie zniszczył Hamasu, to naiwnością byłoby wierzenie, że wznowienie walk i kolejne miesiące operacji zmienią sytuację strategiczną na terenie Strefy Gazy.

Netanjahu to pragmatyk, a jego podstawowym celem jest nie Gaza, lecz utrzymanie się u władzy. Problemem jest nie tyle Netanjahu, co jego koalicjanci, którzy obstają przy rozwiązaniach siłowych. Można powiedzieć, że Netanjahu pozostaje zakładnikiem swoich koalicjantów (Ben Gewira i Smotricza), którzy chcą, aby wojna dalej trwała, a ich upór stawia pod znakiem zapytania przyszłość rządu.

W obecnej sytuacji koło ratunkowe Netanjahu mógłby rzucić tylko sam Trump. Netanjahu potrzebuje czegoś, co mógłby przedstawić jako sukces i wykorzystać do utrzymania koalicjantów w rządzie. W zamian za trwałe zawieszenie broni w Strefie Gazy, Trump może zaoferować wiele: ustępstwa w sprawie nielegalnych żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu, eskalację wobec Iranu, czy pomoc w normalizacji relacji z Arabią Saudyjską. Wątpliwe jednak, aby któraś z tych rzeczy zaspokoiła apetyty ultraprawicowych koalicjantów Netanjahu, którzy postrzegają wojnę w Strefie Gazy jako dziejową szansę na likwidację Hamasu.

Wydaje się, że w obecnej sytuacji dalsza konfrontacja jest nieunikniona. Netanjahu nie jest w stanie zadowolić zarówno swoich koalicjantów (Ben Gewira i Smotricza), jak i prezydenta Trumpa. Musi wybrać: z kim pójść na konfrontację? Z koalicjantami czy z Trumpem?

Przywiązanie Netanjahu do fotela premiera, sugeruje że - paradoksalnie - pójdzie na noże z Trumpem, którego powrotu do Białego Domu tak długo wyczekiwał.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz Rydelek, "Puls Lewantu"

Źródło artykułu:Puls Lewantu
strefa gazyizraelhamas

Wybrane dla Ciebie